Alex's Pov
-Kochanie - szturchnięcie - kochanie co ci jest ?- Mama stała nademną zaniepokojona. Byłam śpiąca i nie miałam ochoty na jej nadopiekuńczość.
-Nic.-Odsapnęłam i przewracając się na drugi bok naciągnęłam na siebie całą kołdrę.
-To co robi ta krew na podłodze i w łazience? - W mgnieniu oka "otrzezwiałam'.
*Justin* - przygryzając wnętrze policzka, unikałam jej wzroku.
-Uderzyłam się w nos i tak jakoś poleciała. Daj mi spać.- Burknęłam chcąc się jej pozbyć. Wyszła, cicho zamykając drzwi. Odetchnęłam. Dobrze, że nie była tak dociekliwa jak ojciec. Musiałam wstać i to pościerać zanim przyjdzie mu do głowy badanie DNA Jest kompletnym kretynem. Zawsze myśli, że palę. piję i ćpam dobrze to ukrywając. Nie wiem jak matka może go kochać. Pewnie zdradza ją na prawo i lewo, kiedy sam wyjeżdża na delegacje do Europy. Szkoda mi jej. Ścierając czerwone plamy miałam mroczki przed oczami. Nie chciałam iść do szkoły. Patrząc na zegarek ciężko westchnęłam 5.35 - za niecałe 3 godziny zaczynają się zajęcia.
*
Całkiem niewyspana i trochę spózniona przewalałam stertę ciuchów, w poszukiwaniu fioletowej koszuli. Miałam zrezygnować, kiedy ta spadła mi na głowę. Wkurzona zapięłam ją na ostatni guzik i przeciągnęłam palcami po kołnierzyku, żeby go rozprostować. Zbiegłam na dół, podskakując ubrałam czarne baleriny i sięgnęłam po kluczyki cabrioleta. Pusto. Podniosłam głowę, odgarniając niesforny kosmyk z oczu. Nie było ich. Przez chwilę myślałam,że wzieła je matka, ale uświadomiłam sobie, że odsypia po podróży.
*Szlag by to trafił*- Kopnęłam szafkę, przypłacając ten wybuch bólem palca. Zarzucając torbę na ramie wybiegłam z domu.
-Cholera. - Marszcząc brwi patrzyłam jak mój autobus skręca na skrzyżowaniu. Ruszyłam wzdłuż ulic i szybkim krokiem dotarłam na teren najbardziej znienawidzonego miejsca w swoim życiu. Tłum na boisku. Spocona spojrzałam na zegarek. Dziewięć minut spóznienia. Uśmiechnęłam się do siebie.
*Ja panna idealna, spózniona na geografię. To straszne* Korytarz praktycznie świecił pustkami. Docierając do klasy, zapomniałam nawet zapukać już nie mówiąc o przepraszaniu. Wpadłam do środka trochę zdyszana, zauważając nieciekawe spojrzenia. Dolano oliwy do ognia.
-Panno Lautner, co to za zachowanie? Spózniłaś się, za karę dostaniesz dodatkową pracę domową.-Gdyby
nie moja dobra reputacja zaśmiałabym się tej suce w twarz, ale nie mogłam. Zrobiłam to w myślach. Gówno mnie obchodziła praca domowa. Kilka kartek więcej niż zwykle nie robi mi różnicy, bo i tak muszę siedzieć nad tym przynajmniej 3 godziny dziennie. Stojąc na środku patrzyłam na moją ławkę. Zajęta. Zacisnęłam pięści. *Czy to ścierwo akurat dzisiaj musiało tam usiąść!?*
- Siadaj na końcu, z panem... Bieberem. - Rzekła sucho ropucha. Od razu poomyślałam, że to następny nowy goryl z drużyny koszykarskiej. Kierując się do ostatniej ławki patrzyłam pod nogi, ani na chwilę nie zerkając w górę. Siadając dostrzegłam tylko czarne supry. Nie zdążyłam wyciągnąć przyborów z szafki, więc wyjęłam brudnopis rzucając go na ławkę. Jej pierdolenie działało mi na nerwy.
Niebo spowiły ciemne chmury, wskazując parę białych ptaków wzbijających się coraz wyżej. Nagle ławka naparła na mój brzuch, powodując utratę równowagi i przechylenie krzesła. Huk. Spadłam na podłogę razem z tym debilem. Moje wnętrzności uciskał bok drewnianego blatu. Wokół było słychać tylko śmiech. Wściekła odwróciłam głowę by zabić wzrokiem tego żałosnego skurwiela, ale on zrobił to pierwszy.
- Kurwa. - wyrwało mi się. Kolejny szok. Chłopak, wstając jedną ręką podniósł ławkę. W klasie zapanowała cisza. Jego oddech był nierówny, podał mi dłoń. Natychmiast usiadłam przysuwając krzesło do ławki z wkurwiającym zgrzytem. Ręce mi się spociły. Jak do cholery on mógł być w tej samej klasie co ja !? Ba. W tej szkole !? Oblizałam usta i spojrzałam na niego kompletnie zbita z tropu. Przetarł twarz ręką i zaczął coś bazgrać na małej karteczce:
Zdziwiona?
Mało powiedziane. Skąd sie tu wziąłeś?
Przenieśli mnie.
Nie jesteś czasem starszy?
Tak. Jestem.
Dzwonek. Nareszcie koniec lekcji. Chwyciłam torbę i nie czekając na niego poszłam w kierunku szafki. Wykręciłam kod i wyjęłam rzeczy na francuski. Wyglądałam trochę nieprzytomnie. Jeśli jest starszy to oznacza, że nie przeszedł. Rozmyślanie przerwał mi trzask. Chłopak zamknął szafkę, opierając się o ściane.
-Ej co robisz ? - Położyłam ręce na biodra.
-Nic. Chciałem cię przeprosić za te wpadke na lekcji. - Wmurowało mnie. Pan grozny mnie przeprasza !?
-Nie szkodzi, a teraz sorki muszę już iść. - Wyminęłam go i weszłam do sali. Poprawiłam kołnierzyk koszuli i bawiąc się warkoczem myślałam nad jego zachowaniem. Powinnam być zła. Wczoraj zgrywał jebanego dupka a dziś jest normalnym chłopakiem ? Nie mogąc się skupić nie dosłyszałam pytania nauczycielki. Podnosząc się na łokciach burknęłam tylko "przepraszam, nie słyszałam". Fox pieprzyła coś jeszcze ale nie chciałam nawet zrozumieć co. Znów dzwonek. Kolejne lekcje mijały mi w praktycznie ten sam sposób. Byłam na nich kompletnie nieobecna. Nawet na biologii nie interesowało mnie zbytnio życie jakiegoś pająka. Zaczęło padać gdy wyszłam na zewnątrz z zamiarem wyskoczenia na lunch do pobliskiego maca. Nic z tego.
niedziela, 21 lipca 2013
piątek, 19 lipca 2013
7. Dwie godziny.
Justin's Pov
-Masz robote. - Josh sięgnął po puszke piwa. Włożyłem kluczyki do kieszeni. Zarzucając sobie bokserke na ramie, oparłem ręce o skórzaną kanape, dając mu znak by kontynuował.
- Driversi się uaktywnili. - Drgnąłem słysząc te nazwe. *Pieprzone sukinsyny*. Klnąłem w myślach. Miałem nadzieję, że koniec z Davem i jego chłoptasiami. To przez nich miałem największe kłopoty i sporo niewyjaśnionych spraw.
-Musisz załatwić ich informatora. Taylor poda ci wszelkie namiary. Będziesz miał Maxa do pomocy. - Josh dokończył puszke, zgniótł ją i sięgnął po następną.
-Trzeba skończyć z tym gównem. Działa mi na nerwy. - Splunąłem i przejechałem ręką po włosach.
-Jeszcze nie teraz. - Mike upił łyka i rozejrzał się po salonie.
- Kiedy mam go...- Nie dał mi skończyć.
- O 2.15 ma spotkanie pod klubem, tam się nim zajmiesz. - Kiwnąłem głową i ruszyłem na górę.
- Zszyjesz to. - Rzuciłem w stronę Josha, odsłaniając czerwony bandaż. Wszedłem do pokoju, podchodząc do szafy wyjąłem broń. Już raz ich załatwiliśmy, a oni mają się za tak kurewsko dobrych by znów zacząć się z nami pieprzyć !? Nabiłem broń i wrzuciłem koszulke do wnętrza. Nie miałem ochoty na żadną akcje. Szczególnie po w miare udanym popołudniu z... Alex ? Tak Alex. Oblizałem spierzchnięte usta. Zaskoczyła mnie swoją "śmiałością". Wyglądała cholernie sexownie kiedy się wkurwila. Ten moment, w którym nie mogłem się powstrzymać. Poczułem jak drgnęła w moich ramionach gdy musnąłem jej usta.
-Bieber ! - Krzyk Taylora sprowadził mnie na ziemie.
- Już ide ! - Odparłem, włożyłem spluwe do spodni i zbiegłem na dół. Chłopaki stali przy mocnej lampie, z bandażami, butelką spirytusu i igłami różnej wielkości. Skrzywiłem się, podchodząc do nich wskoczyłem na stół, ściągając koszulkę intensywnie wpatrywałem się w sufit 10 minut i było po wszystkim. Wstałem, lekko utykając i udałem się do kuchni. Zamówiłem pizze, dając suce instrukcje gdzie dostawca ma ją zostawić, rzuciłem telefon na blat i zacząłem myśleć nad tym jak to rozegrać. Nie byłem w pełni sprawny. Wprawdzie Max ma mnie osłaniać, ale będziemy na terenie tych sukinsynów. Trzeba będzie uważać. Wytarłem pot z czoła i spojrzałem na chłopaków. Gapili się na mnie.
- Kurwa co znowu ?- Warknąłem.
- Nad czym tak rozmyślasz Bieber? Przeleciałeś już te dziwke z imprezy? - Mike zaśmiał się, klepiąc Josha po ramieniu. Krew niebezpiecznie napłynęła mi do żył.
- Zamknij się. To nie jest dziwka. - Moje usta zacisnęły się w cienką linie. Miałem dosyć wpieprzania się ich w nie swoje sprawy.
- Ooo... co dzieje ? Bieber broni jakiejś suki ? Trzeba to gdzieś zapisać. - Odwrócił się i sięgnął po notes. Skończony kretyn nie wie z kim zadarł. Wykorzystując sytuacje pchnąłem go na ściane z całej siły jaką mogłem w sobie zebrać. Jebnął w nią tak mocno że huk rozniósł się po całym domu.
-Pierdol sie Bieber. Masz oszczędzać siły, a nie je tracić. -Josh przyciągnął mnie do tyłu. Spojrzał na Mika dając mu do zrozumienia by natychmiast się ulotnił. Tak zrobił. Pieprzone ścierwo. Szybko oddychając zamknąłem oczy. Musiałem się uspokoić chociaż na pare sekund, żeby czegoś nie rozwalić.
-Jesteś pewny że ona nikomu nic nie powie ? - Zaczął bawić się bronią. Zły znak.
- Tak. - Surowo go zapewniłem, sięgnąłem po koszulke i wyszedłem z domu. Było ciemno, słońce już zaszło, a od lasu bił zapach liści. Powoli ruszyłem ku wyznaczonemu miejscu. Nerwy stopniowo ustępowały. Musiałem się wyciszyć choć na chwilę. Zobaczyłem samochód i gościa opierającego się o maske z pizzą w rękach. Bez słowa rzuciłem mu 10$ i wyrwałem pudełko. Zapach sera pobudził moje kubki smakowe. Od rana nic nie jadłem. Siedząc pod drzewem, patrzyłem na światła domów niżej wzgórza. Mogłem mieć normalne życie, gdyby nie jeden pierdolony błąd ojca. Na niebo wylało się wiele odcieni granatu i różu. Byłoby pięknie kiedyś ją tu przyprowadzić. Szerzej otworzyłem oczy. Znów ona. Nie dawała mi o sobie zapomnieć. Było w niej coś co mnie przyciągało, kusiło. Nie bała się mnie tak jak inni, nie uciekała. Potrafiła się postawić choć jej zachowanie wydawało mi się dość.. niezdarne. Spojrzałem na wnętrze pudełka. Puste. Podniosłem się, widząc godzinę na zegarku. Już 11? Zmarszczyłem brwi i usłyszałem kroki. Schowałem się za drzewem, wyjmując broń, adrenalina podskoczyła mi w mgnieniu oka. Trzask gałęzi i wycelowałem pistolet prosto w kierunku klatki piersiowej kolesia.
-Bieber idioto, gdzie ty chodzisz ? - Taylor opuścił broń, to samo zrobiłem ja.
-Jadłem. - Wytarłem usta z resztek ciasta i dołączyłem do niego. Wchodząc do domu, zauważyłem szpilki. Zdziwiony zajrzałem do salonu. Mike przyprowadził kolejną zdzire. Nie chciałem w tym uczestniczyć. Pobiegłem na górę, zamykając za sobą drzwi. Nie mogłem napinać mięśni przez te cholerne szwy. Układając się na łóżku włączyłem muzykę. *Tylko na to mam teraz ochote.* - Odetchnąłem. Dwie godziny snu i musiałem załatwić te sprawe. Wsiadłem do auta razem z Maxem trzymając w rękach adres klubu i zdjęcia kolesia. On prowadził, bo nie mogliśmy rzucać się w oczy, a mój sposób jazdy był tego kompletnym przeciwieństwem. Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłem tego skurwiela. Chwytając za broń, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i jak gdyby nigdy nic podeszliśmy trochę bliżej. Czekał na kogoś. Dzielnica była nieciekawa, jak wszystkie w tej części miasta, więc nie było żadnych kamer. Stając za czarnym fordem wycelowałem. Strzał. Celny. Niemal natychmiast zaczęło się piekło. Musieliśmy spierdalać jak najszybciej by nie dosięgły nas kule tych pieprzonych świrusów. Lubiłem ich tak nazywać. Wyglądali jak niedojebane goryle. Zaśmiałem się wskakując na siedzenie kierowcy. Dwie sekundy i już nas nie było. Max poklepał mnie po ramieniu.
- Wybornie Bieber. - Usadowił się wygodniej na czarnej skórze i zapalił papierosa. Kiedy dojechaliśmy na miejsce chłopaki wyszli z domu.
- Nie ma skurwiela. - Szyderczo się uśmiechnąłem. Po sprincie znów rana zaczęła boleć, ale została mi jeszcze jedna tabletka od Jasona. Przybiłem z wszystkimi piątki i dałem klucze Taylorowi, żeby wjechał roverem do garażu. Pragnąłem znów odlecieć i czuć tylko szum.
-Masz robote. - Josh sięgnął po puszke piwa. Włożyłem kluczyki do kieszeni. Zarzucając sobie bokserke na ramie, oparłem ręce o skórzaną kanape, dając mu znak by kontynuował.
- Driversi się uaktywnili. - Drgnąłem słysząc te nazwe. *Pieprzone sukinsyny*. Klnąłem w myślach. Miałem nadzieję, że koniec z Davem i jego chłoptasiami. To przez nich miałem największe kłopoty i sporo niewyjaśnionych spraw.
-Musisz załatwić ich informatora. Taylor poda ci wszelkie namiary. Będziesz miał Maxa do pomocy. - Josh dokończył puszke, zgniótł ją i sięgnął po następną.
-Trzeba skończyć z tym gównem. Działa mi na nerwy. - Splunąłem i przejechałem ręką po włosach.
-Jeszcze nie teraz. - Mike upił łyka i rozejrzał się po salonie.
- Kiedy mam go...- Nie dał mi skończyć.
- O 2.15 ma spotkanie pod klubem, tam się nim zajmiesz. - Kiwnąłem głową i ruszyłem na górę.
- Zszyjesz to. - Rzuciłem w stronę Josha, odsłaniając czerwony bandaż. Wszedłem do pokoju, podchodząc do szafy wyjąłem broń. Już raz ich załatwiliśmy, a oni mają się za tak kurewsko dobrych by znów zacząć się z nami pieprzyć !? Nabiłem broń i wrzuciłem koszulke do wnętrza. Nie miałem ochoty na żadną akcje. Szczególnie po w miare udanym popołudniu z... Alex ? Tak Alex. Oblizałem spierzchnięte usta. Zaskoczyła mnie swoją "śmiałością". Wyglądała cholernie sexownie kiedy się wkurwila. Ten moment, w którym nie mogłem się powstrzymać. Poczułem jak drgnęła w moich ramionach gdy musnąłem jej usta.
-Bieber ! - Krzyk Taylora sprowadził mnie na ziemie.
- Już ide ! - Odparłem, włożyłem spluwe do spodni i zbiegłem na dół. Chłopaki stali przy mocnej lampie, z bandażami, butelką spirytusu i igłami różnej wielkości. Skrzywiłem się, podchodząc do nich wskoczyłem na stół, ściągając koszulkę intensywnie wpatrywałem się w sufit 10 minut i było po wszystkim. Wstałem, lekko utykając i udałem się do kuchni. Zamówiłem pizze, dając suce instrukcje gdzie dostawca ma ją zostawić, rzuciłem telefon na blat i zacząłem myśleć nad tym jak to rozegrać. Nie byłem w pełni sprawny. Wprawdzie Max ma mnie osłaniać, ale będziemy na terenie tych sukinsynów. Trzeba będzie uważać. Wytarłem pot z czoła i spojrzałem na chłopaków. Gapili się na mnie.
- Kurwa co znowu ?- Warknąłem.
- Nad czym tak rozmyślasz Bieber? Przeleciałeś już te dziwke z imprezy? - Mike zaśmiał się, klepiąc Josha po ramieniu. Krew niebezpiecznie napłynęła mi do żył.
- Zamknij się. To nie jest dziwka. - Moje usta zacisnęły się w cienką linie. Miałem dosyć wpieprzania się ich w nie swoje sprawy.
- Ooo... co dzieje ? Bieber broni jakiejś suki ? Trzeba to gdzieś zapisać. - Odwrócił się i sięgnął po notes. Skończony kretyn nie wie z kim zadarł. Wykorzystując sytuacje pchnąłem go na ściane z całej siły jaką mogłem w sobie zebrać. Jebnął w nią tak mocno że huk rozniósł się po całym domu.
-Pierdol sie Bieber. Masz oszczędzać siły, a nie je tracić. -Josh przyciągnął mnie do tyłu. Spojrzał na Mika dając mu do zrozumienia by natychmiast się ulotnił. Tak zrobił. Pieprzone ścierwo. Szybko oddychając zamknąłem oczy. Musiałem się uspokoić chociaż na pare sekund, żeby czegoś nie rozwalić.
-Jesteś pewny że ona nikomu nic nie powie ? - Zaczął bawić się bronią. Zły znak.
- Tak. - Surowo go zapewniłem, sięgnąłem po koszulke i wyszedłem z domu. Było ciemno, słońce już zaszło, a od lasu bił zapach liści. Powoli ruszyłem ku wyznaczonemu miejscu. Nerwy stopniowo ustępowały. Musiałem się wyciszyć choć na chwilę. Zobaczyłem samochód i gościa opierającego się o maske z pizzą w rękach. Bez słowa rzuciłem mu 10$ i wyrwałem pudełko. Zapach sera pobudził moje kubki smakowe. Od rana nic nie jadłem. Siedząc pod drzewem, patrzyłem na światła domów niżej wzgórza. Mogłem mieć normalne życie, gdyby nie jeden pierdolony błąd ojca. Na niebo wylało się wiele odcieni granatu i różu. Byłoby pięknie kiedyś ją tu przyprowadzić. Szerzej otworzyłem oczy. Znów ona. Nie dawała mi o sobie zapomnieć. Było w niej coś co mnie przyciągało, kusiło. Nie bała się mnie tak jak inni, nie uciekała. Potrafiła się postawić choć jej zachowanie wydawało mi się dość.. niezdarne. Spojrzałem na wnętrze pudełka. Puste. Podniosłem się, widząc godzinę na zegarku. Już 11? Zmarszczyłem brwi i usłyszałem kroki. Schowałem się za drzewem, wyjmując broń, adrenalina podskoczyła mi w mgnieniu oka. Trzask gałęzi i wycelowałem pistolet prosto w kierunku klatki piersiowej kolesia.
-Bieber idioto, gdzie ty chodzisz ? - Taylor opuścił broń, to samo zrobiłem ja.
-Jadłem. - Wytarłem usta z resztek ciasta i dołączyłem do niego. Wchodząc do domu, zauważyłem szpilki. Zdziwiony zajrzałem do salonu. Mike przyprowadził kolejną zdzire. Nie chciałem w tym uczestniczyć. Pobiegłem na górę, zamykając za sobą drzwi. Nie mogłem napinać mięśni przez te cholerne szwy. Układając się na łóżku włączyłem muzykę. *Tylko na to mam teraz ochote.* - Odetchnąłem. Dwie godziny snu i musiałem załatwić te sprawe. Wsiadłem do auta razem z Maxem trzymając w rękach adres klubu i zdjęcia kolesia. On prowadził, bo nie mogliśmy rzucać się w oczy, a mój sposób jazdy był tego kompletnym przeciwieństwem. Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłem tego skurwiela. Chwytając za broń, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i jak gdyby nigdy nic podeszliśmy trochę bliżej. Czekał na kogoś. Dzielnica była nieciekawa, jak wszystkie w tej części miasta, więc nie było żadnych kamer. Stając za czarnym fordem wycelowałem. Strzał. Celny. Niemal natychmiast zaczęło się piekło. Musieliśmy spierdalać jak najszybciej by nie dosięgły nas kule tych pieprzonych świrusów. Lubiłem ich tak nazywać. Wyglądali jak niedojebane goryle. Zaśmiałem się wskakując na siedzenie kierowcy. Dwie sekundy i już nas nie było. Max poklepał mnie po ramieniu.
- Wybornie Bieber. - Usadowił się wygodniej na czarnej skórze i zapalił papierosa. Kiedy dojechaliśmy na miejsce chłopaki wyszli z domu.
- Nie ma skurwiela. - Szyderczo się uśmiechnąłem. Po sprincie znów rana zaczęła boleć, ale została mi jeszcze jedna tabletka od Jasona. Przybiłem z wszystkimi piątki i dałem klucze Taylorowi, żeby wjechał roverem do garażu. Pragnąłem znów odlecieć i czuć tylko szum.
wtorek, 16 lipca 2013
6. Kompletny kretyn.
- Przepraszam, że tak pózno wstałam Ellen, ale miałam wczoraj mały wypadek i musiałam dłużej pospać. - Dziewczyna speszyła się na widok gosposi.
- Nic się nie stało młoda damo.. ale ... jaki wypadek !? - Kobieta podeszła do Alex i z zaciekawieniem wpatrywała się w opatrunek.
- Przewróciłam się i rozcięłam łuk brwiowy. Nic wielkiego. - Dziewczyna spięła włosy w koczek i wyminęła Ellen, kierując się w stronę kuchni. Wszystko było już posprzątane. Blat lśnił, a w powietrzu unosił się zapach nowego odświeżacza. Podeszła do lodówki, wyjęła jogurt i opierając się o blat, powoli unosiła łyżeczkę do ust. Gospodyni chwyciła za mopa i zaczęła dokładnie czyścić mahoniową podłogę w salonie. Ostatni dzień, kiedy rodziców nie ma w domu. Słońce zaglądało do środka przez umyte okna, aż chciało się wyjść do ogrodu. Alex skończywszy "śniadanie" otworzyła drzwi na taras. Uderzyło w nią ciepło i intensywny zapach róż. Uwielbiała go. Boso spacerowała chwilę wokół fontanny.
- Aaaaaaaaaaaaaa... - Cholernie się przestraszyła słysząc krzyk kobiety. Wbiegła do domu, myśląc że coś jej się stało, gdy zobaczyła coś czego nie chciała. Gosposia trzymała w ręku zakrwawioną koszulke chłopaka. Alex szeroko otworzyła oczy. *FUCK ! Jak mogłam o tym zapomnieć!?* - Wyjęła bokserkę z drżącej dłoni Ellen i stanęła wpatrując się w bordową plamę.
- Czy to krew !? - Kobieta jąkając się patrzyła na spuszczoną głowę dziewczyny.
- Ależ nie Ellen ! To tylko sok. Tak. Sok z buraków. - Alex delikatnie się uśmiechnęła, mając nadzieję, że uwierzy w to kłamstwo. Ta po chwili zastanowienia westchnęła i surowo popatrzyła na nastolatke.
- Omal nie dostałam zawału ! - Powiedziała z wyrzutem i wróciła do pracy. Al ścisnęła koszulkę w dłoni i pobiegła do "pralni". Zamknęła drzwi. Kurwa, niech się cieszy, że ma u nas te prace. Stare pruchno. Wkurzona wcisnęła koszulke do pralki, wlała drogi wybielacz i nastawiła na pranie w wysokiej temperaturze.
-Powinno się puścić. - Stwierdziła. Wychodząc spojrzała na wirujący bęben. Znowu on. Już o nim nie myślała. Zapomniała na chwilę. Coś musiało jej o nim przypomnieć. Potarła czoło ręką i weszła do sypialni rodziców. Włączyła kablówkę. Kolejny dzień przed telewizorem. Nie miała ochoty na głupie spojrzenia gosposi. Nie znosiła jej, ale musiała udawać miłą, bo stara małpa bardzo przymilała się matce zyskując jej zaufanie. Zegar wybił 17.00 Alex nie miała siły podnieść się z łóżka, tylko po to, by zamknąć za Ellen drzwi. Jak zawsze nie miała w planach żadnych gości, więc nikt nie przyjdzie. Po kilkudziesięciu minutach głód zmusił ją do wyjścia spod miękkiej pościeli. Z tempym wyrazem twarzy weszła do kuchni, zauważając wiadomość na blacie.
"Zrobiłam spaghetti, odgrzej sobie. Garnitur pana Lautnera został odebrany i wisi w jego garderobie. Przyszły buty pani Gabrieli. Paczka jest na toaletce. Życzę miłego wieczoru." - Bla bla bla. Dziewczyna zmięła kartkę i wrzuciła do kosza. Chwytając za talerz, nałożyła sb makaronu z dużą ilością sosu i podgrzała. Ścierając ser, kiwała się na boki tylko w sobie znanym rytmie. Poczuła jak ktoś kładzie jej ręce na biodra. Znieruchomiała. Przestraszona patrzyła jak krew ścieka jej z palca brudząc paski białego parmezanu.
-Spokojnie. Przyszłem po swoją koszulkę. - Chłopak szepnął jej do ucha. Jego miętowy oddech uderzył w bok szyi.
- Cholernie mnie przestraszyłeś. - Alex zrobiła krok w przód, mając nadzieję, że ją puści. Nic z tego.
- Nie denerwuj się shawty. Wystarczy już tej krwi. - Trzymając ją jedną ręką, drugą złapał jej dłoń i spojrzał na zacięcie.
- Gdybyś zadzwonił albo zapukał nie musiałabym jej tracić. - Dziewczyna wyrwała się z uścisku, wzięła talerz i siadając na kanapie czekała na jego następny ruch. Usiadł naprzeciwko niej w fotelu i rozglądnął się po pomieszczeniu.
- Twoi starzy są kurewsko bogaci. - Szyderczy uśmieszek nie znikał mu z twarzy.
- Jak widać. - Rzuciła sucho Alex przełykając ostatnie nitki makaronu.
- Masz ją ? - Wstając zbliżył się do niej. Jego mięśnie były napięte, a bokserka powoli unosiła się wraz z torsem.
- Tak. Mam przez nią same problemy. - Wyszeptała.
- Co !? Jakie problemy!? - Jego ton głosu diametralnie się zmienił. Przybliżając się do dziewczyny stanął między jej nogami i patrząc z wysoka, rzucał w nią tysiące iskier.
- Nic. Nieważne. Przyniosę ją.. - Próbowała wstać, ale chłopak odepchnął ją rękoma. Padła na kanape.
- Mów dziwko. Jakie problemy ? - Jego oczy przeszywały ją na wskroś. Bała się. Bała się tak jak za pierwszym razem. Jego dłonie zwinęły się w pięści.
- Gosposia ją znalazła, ale.. powiedziałam że to sok. - Alex naciągnęła koszulkę na szorty.
- To dobrze. Masz szczęście suko. - Chłopak prychnął i odsuwając się, dał jej możliwość wstania. Dziewczyna milcząc poszła wzdłuż korytarza, otwierając drzwi pralni uderzyła nimi w ścianę. Była wściekła. Ten gnojek jest cholernym idiotą. Nie obchodziło jej, że był kryminalistą, złodziejem czy płatnym zabójcą. Wchodził do jej domu i traktował jak ostatnią szmate. Z pogardą sięgnęła po ( na szczęście ) białą bokserke i z gniewem w oczach weszła do salonu. Nie było go tam. Zdezorientowana, weszła na górę. Usłyszała kaszel. Otworzyła drzwi swojej sypialni. Był w łazience. Pluł krwią.
- Kurwa. - Szepnęła zirytowana, a jednocześnie zadowolona. Dobrze mu tak. Pieprzony sukinsyn. Po długich 10 minutach. Wyszedł z pomieszczenia, trzymając się za brzuch. Alex odwróciła się w jego stronę. Rzuciła w niego koszulką i skrzyżowała ręce na piersi.
- Masz i wynoś się stąd. - Powiedziała ostrym tonem. Chłopak podniósł wzrok. Podszedł do niej, chwytając za podbródek uniósł jej głowę tak by patrzyła na niego.
- Nie odzywaj się tak do mnie suko. - Syknął po czym puścił jej twarz tak, że odleciała na bok. Dziewczyna potarła ściśnięte miejsce i przygryzła wargę.
- Nie jestem suką. - Warknęła.
- Tak ? A kim !? - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, intensywnie wpatrując się w jej niebieskie tęczówki.
- Alex. Mam na imię Alex. - Powiedziała nieco głośniej. Znowu splunął krwią. Stał tak blisko, że mogła dostrzec, jak w kącikach jego pełnych ust zostało trochę szkarłatnej cieczy. Milczeli. Minęło sporo czasu, a w powietrzu było słychać tylko świst ich urywanych oddechów.
-Justin. - Chłopak spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Dziewczyna była kompletnie zbita z tropu. Powiedział to tak... normalnie. Jeszcze kilkanaście minut temu mieli ochotę się pozabijać, a on wyskakuje z takim czymś !? Kompletny kretyn. Nie wiedziała co powiedzieć, ani co zrobić. Stała tak, przebierając z nogi na nogę, bawiąc się rąbkiem zielonej koszulki. Nawet nie zdążyła zareagować, kiedy chłopak złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Ich ciała się stykały. Oboje szybko oddychali patrząc na siebie. Ona zdezorientowana. On z zabójczą zmysłowością. Nie mogła oderwać wzroku od jego wiśniowych ust, które z każdą sekundą były coraz bliżej. Chłopak oplótł ją, tak że nie mogła się ruszyć. Zamknęła oczy czując jego oddech. Jego usta otarły się o jej w lekkim muśnięciu. Dziewczyna chciała jak najdłużej zatrzymać tę chwile. Stado motyli w jej brzuchu wzbiło się ku żołądkowi. Poczuła ciepło jego rąk. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła brązowe tęczówki wpatrujące się w nią.. nie mogła określić uczucia które w nich dostrzegła. Poczuła jak rumieniec zalewa jej policzki. Przygryzła wargę. On natychmiast się uśmiechnął. Milcząc podniósł koszulkę i wyszedł. Pobiegła za nim. Stanąwszy w drzwiach obserwowała go. Odwrócił się i pomachał. Uniosła dłoń. Kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-
- Nic się nie stało młoda damo.. ale ... jaki wypadek !? - Kobieta podeszła do Alex i z zaciekawieniem wpatrywała się w opatrunek.
- Przewróciłam się i rozcięłam łuk brwiowy. Nic wielkiego. - Dziewczyna spięła włosy w koczek i wyminęła Ellen, kierując się w stronę kuchni. Wszystko było już posprzątane. Blat lśnił, a w powietrzu unosił się zapach nowego odświeżacza. Podeszła do lodówki, wyjęła jogurt i opierając się o blat, powoli unosiła łyżeczkę do ust. Gospodyni chwyciła za mopa i zaczęła dokładnie czyścić mahoniową podłogę w salonie. Ostatni dzień, kiedy rodziców nie ma w domu. Słońce zaglądało do środka przez umyte okna, aż chciało się wyjść do ogrodu. Alex skończywszy "śniadanie" otworzyła drzwi na taras. Uderzyło w nią ciepło i intensywny zapach róż. Uwielbiała go. Boso spacerowała chwilę wokół fontanny.
- Aaaaaaaaaaaaaa... - Cholernie się przestraszyła słysząc krzyk kobiety. Wbiegła do domu, myśląc że coś jej się stało, gdy zobaczyła coś czego nie chciała. Gosposia trzymała w ręku zakrwawioną koszulke chłopaka. Alex szeroko otworzyła oczy. *FUCK ! Jak mogłam o tym zapomnieć!?* - Wyjęła bokserkę z drżącej dłoni Ellen i stanęła wpatrując się w bordową plamę.
- Czy to krew !? - Kobieta jąkając się patrzyła na spuszczoną głowę dziewczyny.
- Ależ nie Ellen ! To tylko sok. Tak. Sok z buraków. - Alex delikatnie się uśmiechnęła, mając nadzieję, że uwierzy w to kłamstwo. Ta po chwili zastanowienia westchnęła i surowo popatrzyła na nastolatke.
- Omal nie dostałam zawału ! - Powiedziała z wyrzutem i wróciła do pracy. Al ścisnęła koszulkę w dłoni i pobiegła do "pralni". Zamknęła drzwi. Kurwa, niech się cieszy, że ma u nas te prace. Stare pruchno. Wkurzona wcisnęła koszulke do pralki, wlała drogi wybielacz i nastawiła na pranie w wysokiej temperaturze.
-Powinno się puścić. - Stwierdziła. Wychodząc spojrzała na wirujący bęben. Znowu on. Już o nim nie myślała. Zapomniała na chwilę. Coś musiało jej o nim przypomnieć. Potarła czoło ręką i weszła do sypialni rodziców. Włączyła kablówkę. Kolejny dzień przed telewizorem. Nie miała ochoty na głupie spojrzenia gosposi. Nie znosiła jej, ale musiała udawać miłą, bo stara małpa bardzo przymilała się matce zyskując jej zaufanie. Zegar wybił 17.00 Alex nie miała siły podnieść się z łóżka, tylko po to, by zamknąć za Ellen drzwi. Jak zawsze nie miała w planach żadnych gości, więc nikt nie przyjdzie. Po kilkudziesięciu minutach głód zmusił ją do wyjścia spod miękkiej pościeli. Z tempym wyrazem twarzy weszła do kuchni, zauważając wiadomość na blacie.
"Zrobiłam spaghetti, odgrzej sobie. Garnitur pana Lautnera został odebrany i wisi w jego garderobie. Przyszły buty pani Gabrieli. Paczka jest na toaletce. Życzę miłego wieczoru." - Bla bla bla. Dziewczyna zmięła kartkę i wrzuciła do kosza. Chwytając za talerz, nałożyła sb makaronu z dużą ilością sosu i podgrzała. Ścierając ser, kiwała się na boki tylko w sobie znanym rytmie. Poczuła jak ktoś kładzie jej ręce na biodra. Znieruchomiała. Przestraszona patrzyła jak krew ścieka jej z palca brudząc paski białego parmezanu.
-Spokojnie. Przyszłem po swoją koszulkę. - Chłopak szepnął jej do ucha. Jego miętowy oddech uderzył w bok szyi.
- Cholernie mnie przestraszyłeś. - Alex zrobiła krok w przód, mając nadzieję, że ją puści. Nic z tego.
- Nie denerwuj się shawty. Wystarczy już tej krwi. - Trzymając ją jedną ręką, drugą złapał jej dłoń i spojrzał na zacięcie.
- Gdybyś zadzwonił albo zapukał nie musiałabym jej tracić. - Dziewczyna wyrwała się z uścisku, wzięła talerz i siadając na kanapie czekała na jego następny ruch. Usiadł naprzeciwko niej w fotelu i rozglądnął się po pomieszczeniu.
- Twoi starzy są kurewsko bogaci. - Szyderczy uśmieszek nie znikał mu z twarzy.
- Jak widać. - Rzuciła sucho Alex przełykając ostatnie nitki makaronu.
- Masz ją ? - Wstając zbliżył się do niej. Jego mięśnie były napięte, a bokserka powoli unosiła się wraz z torsem.
- Tak. Mam przez nią same problemy. - Wyszeptała.
- Co !? Jakie problemy!? - Jego ton głosu diametralnie się zmienił. Przybliżając się do dziewczyny stanął między jej nogami i patrząc z wysoka, rzucał w nią tysiące iskier.
- Nic. Nieważne. Przyniosę ją.. - Próbowała wstać, ale chłopak odepchnął ją rękoma. Padła na kanape.
- Mów dziwko. Jakie problemy ? - Jego oczy przeszywały ją na wskroś. Bała się. Bała się tak jak za pierwszym razem. Jego dłonie zwinęły się w pięści.
- Gosposia ją znalazła, ale.. powiedziałam że to sok. - Alex naciągnęła koszulkę na szorty.
- To dobrze. Masz szczęście suko. - Chłopak prychnął i odsuwając się, dał jej możliwość wstania. Dziewczyna milcząc poszła wzdłuż korytarza, otwierając drzwi pralni uderzyła nimi w ścianę. Była wściekła. Ten gnojek jest cholernym idiotą. Nie obchodziło jej, że był kryminalistą, złodziejem czy płatnym zabójcą. Wchodził do jej domu i traktował jak ostatnią szmate. Z pogardą sięgnęła po ( na szczęście ) białą bokserke i z gniewem w oczach weszła do salonu. Nie było go tam. Zdezorientowana, weszła na górę. Usłyszała kaszel. Otworzyła drzwi swojej sypialni. Był w łazience. Pluł krwią.
- Kurwa. - Szepnęła zirytowana, a jednocześnie zadowolona. Dobrze mu tak. Pieprzony sukinsyn. Po długich 10 minutach. Wyszedł z pomieszczenia, trzymając się za brzuch. Alex odwróciła się w jego stronę. Rzuciła w niego koszulką i skrzyżowała ręce na piersi.
- Masz i wynoś się stąd. - Powiedziała ostrym tonem. Chłopak podniósł wzrok. Podszedł do niej, chwytając za podbródek uniósł jej głowę tak by patrzyła na niego.
- Nie odzywaj się tak do mnie suko. - Syknął po czym puścił jej twarz tak, że odleciała na bok. Dziewczyna potarła ściśnięte miejsce i przygryzła wargę.
- Nie jestem suką. - Warknęła.
- Tak ? A kim !? - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, intensywnie wpatrując się w jej niebieskie tęczówki.
- Alex. Mam na imię Alex. - Powiedziała nieco głośniej. Znowu splunął krwią. Stał tak blisko, że mogła dostrzec, jak w kącikach jego pełnych ust zostało trochę szkarłatnej cieczy. Milczeli. Minęło sporo czasu, a w powietrzu było słychać tylko świst ich urywanych oddechów.
-Justin. - Chłopak spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Dziewczyna była kompletnie zbita z tropu. Powiedział to tak... normalnie. Jeszcze kilkanaście minut temu mieli ochotę się pozabijać, a on wyskakuje z takim czymś !? Kompletny kretyn. Nie wiedziała co powiedzieć, ani co zrobić. Stała tak, przebierając z nogi na nogę, bawiąc się rąbkiem zielonej koszulki. Nawet nie zdążyła zareagować, kiedy chłopak złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Ich ciała się stykały. Oboje szybko oddychali patrząc na siebie. Ona zdezorientowana. On z zabójczą zmysłowością. Nie mogła oderwać wzroku od jego wiśniowych ust, które z każdą sekundą były coraz bliżej. Chłopak oplótł ją, tak że nie mogła się ruszyć. Zamknęła oczy czując jego oddech. Jego usta otarły się o jej w lekkim muśnięciu. Dziewczyna chciała jak najdłużej zatrzymać tę chwile. Stado motyli w jej brzuchu wzbiło się ku żołądkowi. Poczuła ciepło jego rąk. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła brązowe tęczówki wpatrujące się w nią.. nie mogła określić uczucia które w nich dostrzegła. Poczuła jak rumieniec zalewa jej policzki. Przygryzła wargę. On natychmiast się uśmiechnął. Milcząc podniósł koszulkę i wyszedł. Pobiegła za nim. Stanąwszy w drzwiach obserwowała go. Odwrócił się i pomachał. Uniosła dłoń. Kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-
niedziela, 14 lipca 2013
5. Na teraz.
Alex's POV
-Boże. - Szepnęłam i wciągnęłam powietrze do płuc. Byłam na chwilowym bezdechu. Moja klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Nie mogłam go rozgryzć. Uratował mi życie, zawiózł do domu, opatrzył. Tyle, że na końcu musiał wszystko zepsuć nazywając mnie suką. Nigdy nie znałam kogoś o tak zmiennym charakterze. Usłyszałam trzask. Podeszłam do okna. Chłopak szybkim krokiem szedł przez ogród,wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Głowa mi pulsowała. Nie miałam siły żeby się umyć. Ściągnęłam ubrania wraz z bielizną stwierdzając że mój iphon nadaje się tylko do wyrzucenia. Wszystko się do mnie przykleiło. Wytarłam ciało szorstkim ręcznikiem i wskoczyłam do łóżka gasząc światło. Zapanowała ciemność. Moje myśli były nim wypełnione. Chciałam poukładać sobie każdy związany z nim szczegół. Był strasznie tajemniczy i to mnie najbardziej intrygowało. Gdybym tylko znała jego imię, nazwisko. Wszyscy się go bali. Odsuwali od niego, jakby był co najmniej seryjnym mordercą. W sumie nie dziwię się im. Ja też się go bałam. Wydawał się bezwzględny, ale dzisiejsze wydarzenie przekreśliło ten wyraz. Myślałam że utonę zanim ktoś się ocknie i postanowi mi pomóc. Nie pamiętam co się działo pod wodą bo poczułam tylko dotyk, ale te jego piękne, brązowe oczy. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. Wtedy nie patrzył na mnie szortsko, niemile.. jego tęczówki były wypełnione troską. Bałam się, że już nigdy więcej go nie spotkam. Z napływu emocji poczułam ból. Chwilę jeszcze nad tym myślałam, po czym zasnęłam z zaschnięta łzą na policzku.
Justin's POV
- Kurwa Bieber gdzieś ty był !? - Josh posłał mi mordercze spojrzenie. Odpłaciłem się tym samym, nie miałem czasu na jakieś pierdolenie bo chciałem jak najszybciej się przebrać. Niestety.
- No mów ! Co ty była za dziwka !? Z jakiej paki uratowałeś jej dupe ?! - Mike zagrodził mi drogę.
- Odpierdolcie się! Chce się przebrać. - Warknąłem na cały salon i niemal natychmiast poczułem uderzenie w szczękę.
- Kurwa odjebało ci ? - Syknąłem i przywaliłem mulatowi w nos. Krew polała się po twarzy.
- Koniec, a ty Bieber mów i skończ tym graniem pieprzonego ważnego gówna ! - Taylor odciągnął mnie od Mika i pchnął na ścianę. Miałem wielką ochotę ich zajebać, ale nic by to nie dało. Nadal truliby mi dupe, a spodnie robiły mi się coraz cięższe.
- Wczoraj nie powiedziałem wam wszystkiego. - Mój oddech był szybki. Czułem wściekłość krążącą w żyłach.
- Jak to kurwa wszystkiego ? - Josh oparł ręce o stół.
- Ta villa nie była pusta. Ona tam była. Opatrzyła mnie. Kazałem jej siedzieć cicho. Cholernie się bała więc uznałem, że nic nikomu nie piśnie. - Wysyczałem.
- Jaja se robisz !? - Taylor wymierzył mi cios w brzuch. Zgiąłem się w pół czując promieniujący ból w okolicach rany.
- Nie zabiłeś jej ? Bieber coś ty kurwa zrobił !? - Josh podszedł do mnie i ciągnąc za koszulkę ustawił mnie do pionu.
- Nic nie piśnie. Widziałeś jak na mnie patrzyła gdy chwyciłem ją za rękę na imprezie. Myślałem, że zacznie krzyczeć. - Sapałem. Ból był cholernie mocny. Skrzywiłem się i oparłem głowę o ścianę, ciężko oddychając.
- Wiem, ale następnym razem lepiej żebyś zgnił niż wpakowywał się w takie gówno. Spierdalaj na górę i ciesz się, że ta suka nic nie powiedziała. - Pchnął mnie w kierunku schodów. Chciałem mu oddać. Mogłem go zajebać w jednej sekundzie, tyle że nie w takim stanie. Trzymając się za brzuch wszedłem po schodach. Nienawidziłem jego wyższości. Pierdolony cwel. Otworzyłem drzwi, wchodząc ściągnąłem spodnie i koszulkę. Wyciągnąłem z szafki paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Dym krążył po moim organizmie, powoli mnie uspokajając. Ból. Był tak ostry, że musiałem wziąć jakiś szajs przeciwbólowy. To było nie do wytrzymania. To było gównem w porównaniu do rany postrzałowej. Taylor. Jebany sukinsyn. Wypuściłem kółko dymu i dokańczając wrzuciłem peta do popielniczki. Zapach nikotyny unosił się w całym pomieszczeniu. Ściągając mokre bokserki, złapałem za ręcznik i wszedłem pod prysznic. Musiałem się umyć w zimnej wodzie bo gdy ciepła lała się po ranie miałem wrażenie jakby ktoś oblał mnie kwasem. Wychodząc chciałem założyć ulubioną koszulke.
- Kurwa ! - Krzyknąłem waląc pięścią w płytki. - Została u niej. - Potarłem obolałą szczęke i wytarłem ciało. Było mi cholernie zimno. Ubrałem niebieskie bokserki i szare dresy. Wskoczyłem do łóżka i odblokowując telefon zadzwoniłem do Jasona.
- Stary załatw mi coś mocnego.
- W jakim sensie mocnego? - W tle bylo słychać muzykę i jęki *klub nocny* mimowolnie sie uśmiechnąłem.
- Coś po czym nie będę czuł pieprzonego bólu. - Syknąłem.
- Ok. Na kiedy?- Jego głos był zmieniony.
- Na teraz. - Warknąłem i rozłączyłem się. Nie miałem wątpliwości, że zostawi dziwki i przyjedzie jak najszybciej. Był mi winny parę przysług. Założyłem ręce za głowę i chcąc zapomnieć o bólu, zamknąłem oczy. Od razu nasunął mi się jej obraz. Jej niebieskie oczy. Kurwa. Ona nie dawała mi spokoju. Utknęła mi w głowie. Od wczoraj ilekroć zamknąłem oczy widziałem ją. Ta twarz, to ciało i te pełne malinowe usta. Przetarłem twarz ręką czując jak kropelki potu ściekają mi po czole. To nie było normalne. Zachowywałem się jak skończony kretyn. Minęło jakieś 10 minut, drzwi się otworzyły i Jason rzucił we mnie woreczkiem z 3 zielonymi tabletkami w środku.
- Kurwa ! Szybciej się nie dało ? - Podniosłem się na łokciach i z grymasem na twarzy wyjąłem 2 tabletki.
-Uważaj Bieber. Lepiej nigdzie po tym nie wychodz. Po tych cudeńkach nie będziesz wiedział nawet jak twoja rodzona matka się nazywa. - Zaśmiał się i podał mi butelkę wody.
- Mam nadzieję, bo jeszcze chwile i coś bym rozjebał. - Skrzywiłem się połykając dwie na raz.
- Lecę, bo przerwałeś mi miłe chwile z piękną suką. Jeszcze troche i krzyczałaby moje imię. - Jason odwrócił się i zniknął za ciemnymi drzwiami.
- Kurwa.. szybkie są.- Czując buzowanie wewnątrz, ułożyłem się wygodniej. Nie minęło dużo czasu. Odleciałem.
-Boże. - Szepnęłam i wciągnęłam powietrze do płuc. Byłam na chwilowym bezdechu. Moja klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Nie mogłam go rozgryzć. Uratował mi życie, zawiózł do domu, opatrzył. Tyle, że na końcu musiał wszystko zepsuć nazywając mnie suką. Nigdy nie znałam kogoś o tak zmiennym charakterze. Usłyszałam trzask. Podeszłam do okna. Chłopak szybkim krokiem szedł przez ogród,wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Głowa mi pulsowała. Nie miałam siły żeby się umyć. Ściągnęłam ubrania wraz z bielizną stwierdzając że mój iphon nadaje się tylko do wyrzucenia. Wszystko się do mnie przykleiło. Wytarłam ciało szorstkim ręcznikiem i wskoczyłam do łóżka gasząc światło. Zapanowała ciemność. Moje myśli były nim wypełnione. Chciałam poukładać sobie każdy związany z nim szczegół. Był strasznie tajemniczy i to mnie najbardziej intrygowało. Gdybym tylko znała jego imię, nazwisko. Wszyscy się go bali. Odsuwali od niego, jakby był co najmniej seryjnym mordercą. W sumie nie dziwię się im. Ja też się go bałam. Wydawał się bezwzględny, ale dzisiejsze wydarzenie przekreśliło ten wyraz. Myślałam że utonę zanim ktoś się ocknie i postanowi mi pomóc. Nie pamiętam co się działo pod wodą bo poczułam tylko dotyk, ale te jego piękne, brązowe oczy. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami. Wtedy nie patrzył na mnie szortsko, niemile.. jego tęczówki były wypełnione troską. Bałam się, że już nigdy więcej go nie spotkam. Z napływu emocji poczułam ból. Chwilę jeszcze nad tym myślałam, po czym zasnęłam z zaschnięta łzą na policzku.
Justin's POV
- Kurwa Bieber gdzieś ty był !? - Josh posłał mi mordercze spojrzenie. Odpłaciłem się tym samym, nie miałem czasu na jakieś pierdolenie bo chciałem jak najszybciej się przebrać. Niestety.
- No mów ! Co ty była za dziwka !? Z jakiej paki uratowałeś jej dupe ?! - Mike zagrodził mi drogę.
- Odpierdolcie się! Chce się przebrać. - Warknąłem na cały salon i niemal natychmiast poczułem uderzenie w szczękę.
- Kurwa odjebało ci ? - Syknąłem i przywaliłem mulatowi w nos. Krew polała się po twarzy.
- Koniec, a ty Bieber mów i skończ tym graniem pieprzonego ważnego gówna ! - Taylor odciągnął mnie od Mika i pchnął na ścianę. Miałem wielką ochotę ich zajebać, ale nic by to nie dało. Nadal truliby mi dupe, a spodnie robiły mi się coraz cięższe.
- Wczoraj nie powiedziałem wam wszystkiego. - Mój oddech był szybki. Czułem wściekłość krążącą w żyłach.
- Jak to kurwa wszystkiego ? - Josh oparł ręce o stół.
- Ta villa nie była pusta. Ona tam była. Opatrzyła mnie. Kazałem jej siedzieć cicho. Cholernie się bała więc uznałem, że nic nikomu nie piśnie. - Wysyczałem.
- Jaja se robisz !? - Taylor wymierzył mi cios w brzuch. Zgiąłem się w pół czując promieniujący ból w okolicach rany.
- Nie zabiłeś jej ? Bieber coś ty kurwa zrobił !? - Josh podszedł do mnie i ciągnąc za koszulkę ustawił mnie do pionu.
- Nic nie piśnie. Widziałeś jak na mnie patrzyła gdy chwyciłem ją za rękę na imprezie. Myślałem, że zacznie krzyczeć. - Sapałem. Ból był cholernie mocny. Skrzywiłem się i oparłem głowę o ścianę, ciężko oddychając.
- Wiem, ale następnym razem lepiej żebyś zgnił niż wpakowywał się w takie gówno. Spierdalaj na górę i ciesz się, że ta suka nic nie powiedziała. - Pchnął mnie w kierunku schodów. Chciałem mu oddać. Mogłem go zajebać w jednej sekundzie, tyle że nie w takim stanie. Trzymając się za brzuch wszedłem po schodach. Nienawidziłem jego wyższości. Pierdolony cwel. Otworzyłem drzwi, wchodząc ściągnąłem spodnie i koszulkę. Wyciągnąłem z szafki paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Dym krążył po moim organizmie, powoli mnie uspokajając. Ból. Był tak ostry, że musiałem wziąć jakiś szajs przeciwbólowy. To było nie do wytrzymania. To było gównem w porównaniu do rany postrzałowej. Taylor. Jebany sukinsyn. Wypuściłem kółko dymu i dokańczając wrzuciłem peta do popielniczki. Zapach nikotyny unosił się w całym pomieszczeniu. Ściągając mokre bokserki, złapałem za ręcznik i wszedłem pod prysznic. Musiałem się umyć w zimnej wodzie bo gdy ciepła lała się po ranie miałem wrażenie jakby ktoś oblał mnie kwasem. Wychodząc chciałem założyć ulubioną koszulke.
- Kurwa ! - Krzyknąłem waląc pięścią w płytki. - Została u niej. - Potarłem obolałą szczęke i wytarłem ciało. Było mi cholernie zimno. Ubrałem niebieskie bokserki i szare dresy. Wskoczyłem do łóżka i odblokowując telefon zadzwoniłem do Jasona.
- Stary załatw mi coś mocnego.
- W jakim sensie mocnego? - W tle bylo słychać muzykę i jęki *klub nocny* mimowolnie sie uśmiechnąłem.
- Coś po czym nie będę czuł pieprzonego bólu. - Syknąłem.
- Ok. Na kiedy?- Jego głos był zmieniony.
- Na teraz. - Warknąłem i rozłączyłem się. Nie miałem wątpliwości, że zostawi dziwki i przyjedzie jak najszybciej. Był mi winny parę przysług. Założyłem ręce za głowę i chcąc zapomnieć o bólu, zamknąłem oczy. Od razu nasunął mi się jej obraz. Jej niebieskie oczy. Kurwa. Ona nie dawała mi spokoju. Utknęła mi w głowie. Od wczoraj ilekroć zamknąłem oczy widziałem ją. Ta twarz, to ciało i te pełne malinowe usta. Przetarłem twarz ręką czując jak kropelki potu ściekają mi po czole. To nie było normalne. Zachowywałem się jak skończony kretyn. Minęło jakieś 10 minut, drzwi się otworzyły i Jason rzucił we mnie woreczkiem z 3 zielonymi tabletkami w środku.
- Kurwa ! Szybciej się nie dało ? - Podniosłem się na łokciach i z grymasem na twarzy wyjąłem 2 tabletki.
-Uważaj Bieber. Lepiej nigdzie po tym nie wychodz. Po tych cudeńkach nie będziesz wiedział nawet jak twoja rodzona matka się nazywa. - Zaśmiał się i podał mi butelkę wody.
- Mam nadzieję, bo jeszcze chwile i coś bym rozjebał. - Skrzywiłem się połykając dwie na raz.
- Lecę, bo przerwałeś mi miłe chwile z piękną suką. Jeszcze troche i krzyczałaby moje imię. - Jason odwrócił się i zniknął za ciemnymi drzwiami.
- Kurwa.. szybkie są.- Czując buzowanie wewnątrz, ułożyłem się wygodniej. Nie minęło dużo czasu. Odleciałem.
środa, 10 lipca 2013
4. O czym ty myślisz !?
Justin's POV
- Dokąd mnie zabierasz? - Usłyszałem szept. Wyczułem w jej głosie strach i niepewność. Spojrzałem na nią. Mimo tego, że miała mokre włosy i po policzku spływała jej strużka krwi, wyglądała cholernie niewinnie.
- Do domu. - Wychrypiałem cicho. Gdy podniosłem wzrok na drogę od razu się wkurwiłem. Wszyscy ukradkiem spoglądali jak niosę ją w stronę drzew. Miałem ochotę ich zajebać. Byli nazbyt pijani albo naćpani żeby się mnie bać lecz usuwali się z drogi. Dziewczyna była lekka, choć przemoknięte ubrania z pewnością dodały jej parę kilo. Poczułem jak przeszedł przez nią dreszcz. Zaczynało robić się zimno. Przyspieszyłem kroku. Wyszedłem w ogrodu i skręciłem w wąską drogę.
- Złap mnie za szyję. - Wypaliłem. Zbyt ostro to zabrzmiało, ale posłuchała. Kiedy jedną ręką sięgnąłem do kieszeni po klucze, a drugą złapałem ją za tyłek, natychmiast oplotła nogi w okuł moich bioder. Zaśmiałem się. Otworzyłem drzwi i położyłem ją na siedzeniu obok. Wsiadłem, poprawiając lusterko i odpaliłem range rovera. W środku było ciemno, przez zacienione szyby, ale dostrzegłem jej zakłopotanie. W drodze panowała głucha cisza. Może z wyjątkiem momentu kiedy kaszlnęła, gdy wypuściłem dym z ust. Nic nie poradzę na to, że nie paliła. Gówno mnie to obchodziło. Byłem zdenerwowany i potrzebowałem tego uczucia. Gdy dotarliśmy na miejsce, zastanawiałem się czy zostawić ją i jechać do chłopaków. Odwróciłem głowę. Trzęsła się. O ile dobrze pamiętam zeszłej nocy też to robiła. Tyle, że ze strachu. Wysiedliśmy.
-Masz klucze ? - Zamknąłem samochód i podążyłem za nią do bramy.
-Tak. - Powiedziała ledwo słyszalnie. Przekręciła klucze i ruszyliśmy przez ogród. Było słychać stukot jej różowych szpilek. Wyglądała kurewsko sexownie. Koszulka przylgnęła do ciała, ukazując smukłą talię i duże piersi. W uśmiechu złapałem się za nos. * Kurwa Bieber, o czym ty myślisz !?* - Moja podświadomość właśnie mnie opieprzyła. Nawet nie zauważyłem kiedy znalezliśmy się w środku. Zdjęła buty i szybkim krokiem podążyła do kuchni. Otwierając lodówkę stanęła na palcach i wyciągnęła karton soku pomarańczowego. Oparłem się o blat, obserwując ją.
- Chcesz coś? - Spytała nawet na mnie nie spoglądając. Kurwa. Wczorajszej nocy spluwa musiała na nią podziałać.
- A co masz do zaoferowania? - Posłałem jej arogancki uśmieszek. Kątem oka go zauważyła i skrzywiła się.
- O czym kolwiek myślisz. - Nalała sobie soku i powędrowała na górę. Ruszyłem za nią. Szła powoli podpierając się o barierkę. Szczerze mówiąc groznie to wyglądało, kiedy uderzyła głową w krawędz basenu. Nie wiedziałem co robie dopóki nie wyciągnąłem jej z wody. Ludzki odruch. Pierwsza taka rzecz, od kilku lat. Ta suka naprawdę na mnie działała. Weszliśmy do pokoju. Usiadłem na łóżku, nie przejmując się faktem iż jestem cały mokry. To jej wina. Usłyszałem jęknięcie. Odwróciłem głowę. Prawy policzek miała cały we krwi.
-Szlag. - Syknęła dotykając rany.
- Zostaw to. - Nie czekając na jej reakcję podszedłem do biórka, gdzie wciąż stała woda utleniona i resztki bandaży. Jak przez mgłę zobaczyłem ją w samej koszulce, śmiertelnie przestraszoną i potulną. Cholera. Gdyby nie była taka piękna już dawno leżałaby w kostnicy.
-Usiądz i się nie kręć. - Siedząc na krawędzi łóżka, odsunąłem jej kosmyk z twarzy. Zacząłem delikatnie przemywać rozcięcie. Zamknęła oczy pod wpływem mojego dotyku. Jej długie rzęsy trzepotały gdy zaciskała powieki. Przykładając wacik, ostrożnie przykleiłem go plastrem.
-Już. - Rzuciłem oschle. Spodnie spadły mi prawie po uda przez wilgoć. Wstałem i spoglądając w lustro jeknąłem w myślach. * Jak ty wyglądasz idioto !? Jak cholerny laluś * - Wkurwiony chwyciłem suszarkę i zacząłem potrząsać głową, by włosy szybciej wyschły. Ona stanęła w drzwiach. Miała minę mówiącą: Co on kurwa robi ?
- Na co się tak gapisz suko !? - Warknąłem zirytowany. Natychmiast bąknęła coś czego nie dosłyszałem przez hałas i zniknęła w głębi pokoju. Gdy już skończyłem zmęczony ruszyłem ku drzwiom kiedy ona mnie zatrzymała.
-Dziękuję. - Powiedziała cicho. Odwróciłem się, przybliżając do niej tak, że opierała się o krawędz łóżka.
- Cokolwiek myślisz. - Oblizałem wargę i pochylając się, szepnąłem jej w szyję. Znieruchomiała. Uniosłem kąciki ust i wyszedłem zostawiając ją z oczami wbitymi w ziemie.
- Dokąd mnie zabierasz? - Usłyszałem szept. Wyczułem w jej głosie strach i niepewność. Spojrzałem na nią. Mimo tego, że miała mokre włosy i po policzku spływała jej strużka krwi, wyglądała cholernie niewinnie.
- Do domu. - Wychrypiałem cicho. Gdy podniosłem wzrok na drogę od razu się wkurwiłem. Wszyscy ukradkiem spoglądali jak niosę ją w stronę drzew. Miałem ochotę ich zajebać. Byli nazbyt pijani albo naćpani żeby się mnie bać lecz usuwali się z drogi. Dziewczyna była lekka, choć przemoknięte ubrania z pewnością dodały jej parę kilo. Poczułem jak przeszedł przez nią dreszcz. Zaczynało robić się zimno. Przyspieszyłem kroku. Wyszedłem w ogrodu i skręciłem w wąską drogę.
- Złap mnie za szyję. - Wypaliłem. Zbyt ostro to zabrzmiało, ale posłuchała. Kiedy jedną ręką sięgnąłem do kieszeni po klucze, a drugą złapałem ją za tyłek, natychmiast oplotła nogi w okuł moich bioder. Zaśmiałem się. Otworzyłem drzwi i położyłem ją na siedzeniu obok. Wsiadłem, poprawiając lusterko i odpaliłem range rovera. W środku było ciemno, przez zacienione szyby, ale dostrzegłem jej zakłopotanie. W drodze panowała głucha cisza. Może z wyjątkiem momentu kiedy kaszlnęła, gdy wypuściłem dym z ust. Nic nie poradzę na to, że nie paliła. Gówno mnie to obchodziło. Byłem zdenerwowany i potrzebowałem tego uczucia. Gdy dotarliśmy na miejsce, zastanawiałem się czy zostawić ją i jechać do chłopaków. Odwróciłem głowę. Trzęsła się. O ile dobrze pamiętam zeszłej nocy też to robiła. Tyle, że ze strachu. Wysiedliśmy.
-Masz klucze ? - Zamknąłem samochód i podążyłem za nią do bramy.
-Tak. - Powiedziała ledwo słyszalnie. Przekręciła klucze i ruszyliśmy przez ogród. Było słychać stukot jej różowych szpilek. Wyglądała kurewsko sexownie. Koszulka przylgnęła do ciała, ukazując smukłą talię i duże piersi. W uśmiechu złapałem się za nos. * Kurwa Bieber, o czym ty myślisz !?* - Moja podświadomość właśnie mnie opieprzyła. Nawet nie zauważyłem kiedy znalezliśmy się w środku. Zdjęła buty i szybkim krokiem podążyła do kuchni. Otwierając lodówkę stanęła na palcach i wyciągnęła karton soku pomarańczowego. Oparłem się o blat, obserwując ją.
- Chcesz coś? - Spytała nawet na mnie nie spoglądając. Kurwa. Wczorajszej nocy spluwa musiała na nią podziałać.
- A co masz do zaoferowania? - Posłałem jej arogancki uśmieszek. Kątem oka go zauważyła i skrzywiła się.
- O czym kolwiek myślisz. - Nalała sobie soku i powędrowała na górę. Ruszyłem za nią. Szła powoli podpierając się o barierkę. Szczerze mówiąc groznie to wyglądało, kiedy uderzyła głową w krawędz basenu. Nie wiedziałem co robie dopóki nie wyciągnąłem jej z wody. Ludzki odruch. Pierwsza taka rzecz, od kilku lat. Ta suka naprawdę na mnie działała. Weszliśmy do pokoju. Usiadłem na łóżku, nie przejmując się faktem iż jestem cały mokry. To jej wina. Usłyszałem jęknięcie. Odwróciłem głowę. Prawy policzek miała cały we krwi.
-Szlag. - Syknęła dotykając rany.
- Zostaw to. - Nie czekając na jej reakcję podszedłem do biórka, gdzie wciąż stała woda utleniona i resztki bandaży. Jak przez mgłę zobaczyłem ją w samej koszulce, śmiertelnie przestraszoną i potulną. Cholera. Gdyby nie była taka piękna już dawno leżałaby w kostnicy.
-Usiądz i się nie kręć. - Siedząc na krawędzi łóżka, odsunąłem jej kosmyk z twarzy. Zacząłem delikatnie przemywać rozcięcie. Zamknęła oczy pod wpływem mojego dotyku. Jej długie rzęsy trzepotały gdy zaciskała powieki. Przykładając wacik, ostrożnie przykleiłem go plastrem.
-Już. - Rzuciłem oschle. Spodnie spadły mi prawie po uda przez wilgoć. Wstałem i spoglądając w lustro jeknąłem w myślach. * Jak ty wyglądasz idioto !? Jak cholerny laluś * - Wkurwiony chwyciłem suszarkę i zacząłem potrząsać głową, by włosy szybciej wyschły. Ona stanęła w drzwiach. Miała minę mówiącą: Co on kurwa robi ?
- Na co się tak gapisz suko !? - Warknąłem zirytowany. Natychmiast bąknęła coś czego nie dosłyszałem przez hałas i zniknęła w głębi pokoju. Gdy już skończyłem zmęczony ruszyłem ku drzwiom kiedy ona mnie zatrzymała.
-Dziękuję. - Powiedziała cicho. Odwróciłem się, przybliżając do niej tak, że opierała się o krawędz łóżka.
- Cokolwiek myślisz. - Oblizałem wargę i pochylając się, szepnąłem jej w szyję. Znieruchomiała. Uniosłem kąciki ust i wyszedłem zostawiając ją z oczami wbitymi w ziemie.
poniedziałek, 8 lipca 2013
3. Chciałam stamtąd uciec.
Alex's Pov
Obudził mnie dźwięk sms'a. Nie podnosząc głowy zaczęłam ręką szukać telefonu na szafce. Jeszcze chwila i strąciłabym lampkę. Ściskając w dłoni Iphona, z trudem otworzyłam oczy. Słońce mocno świeciło sprawiając że mało co widziałam. Przejechałam palcem po ekranie odblokowując go i ze zdumieniem dopatrzyłam się wiadomości:
Od: Emily Black
Mam twój podręcznik do matmy. Jeśli chcesz możesz po niego wpaść. Pózniej mnie nie będzie bo wyjeżdżam.
Do: Emily Black
Ok Przyjdę. O której mam być ?
Od: Emily Black
Przyjdz o 8
Do: Emily Black
Dobrze. Będę.
Od: Emily Black
Tylko.. zadzwoń do mnie jak już dotrzesz na miejsce.
Dobra.. To było dziwne. Skąd ona ma mój podręcznik? Nie przypominam sobie żebym go jej pożyczała. Zresztą, jeśli już jej odpisałam, że przyjdę to nie mam innego wyjścia. Usiadłam na łóżku przeciągając się. Spojrzałam na wyświetlacz. 11.03 am Spoko. Nie ma to jak zmarnowanie połowy dnia na sen. Właściwie ten chłopak wyszedł ok. 4.00 więc nie dziwne, że tyle odsypiałam.... Ten chłopak. Wspomnienie minionej nocy krążyło mi w głowie. Broń. Krzyk. Strach. Potrząsnęłam nią aby jak najszybciej się go pozbyć. Było - minęło. Nic mi nie jest, nikomu nie powiedziałam, zapominam o sprawie. Z lekkim uśmiechem wstałam, podeszłam do szafy i wyciągnęłam pierwszą lepszą koszulke i szorty. Szłam w kierunku łazienki gdy w coś wdepnęłam. Spojrzałam w dół i jakaś ogromna gula utknęła mi w gardle. Jego koszulka. Była biało czerwona. Krew zaschnęła sprawiając że materiał stał się twardy. Uderzyło we mnie wspomnienie kiedy szatyn podszedł do mnie i wyciągnął ręce do góry bym mogła go obandażować. Jego napięte mięśnie, tatuaże, oddech który czułam na czubku głowy. Zalała mnie fala gorąca. Chwile stałam w miejscu, po czym ruszyłam w głąb łazienki. Rzuciłam bokserke razem z moimi rzeczami do kosza na brudy i chciałam jak najszybciej poczuć wodę na skórze. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Mocny strumień oblał moją jasną skórę. Namydlając ciało nie mogłam pozbyć się z umysłu tego szatyna który wyglądał tak nieziemsko. Zastanawiałam się jakie miał oczy. W nocy nie miałam odwagi by w nie spojrzeć. Spłukując owocowy płyn i nakładając szampon myślałam nad tym co mogło się stać. Mógł mnie zastrzelić. Nie uciekłabym mu. Zdążył by mnie dogonić zanim włączyłabym alarm. Z resztą o czym ja myślę. Nie miałabym odwagi na żaden taki ruch. Gdy marszczył brwi trzęsłam się jak galareta. Bałam się a jednocześnie płynęła z niego jakaś energia, której cholernie potrzebowałam. Wychodząc spod prysznica zamknęłam na chwilę oczy, policzyłam do 10 i uspokoiłam się zapominając o sprawie. Schodząc na dół otworzyłam po drodze pare okien. Było cholernie duszno. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam mleko. Sięgając do szafki obok wyjęłam 2 kromki chleba i nutelle. Mmmmmmmmmm.. mój brzuch domagał się jakiejś racji żywnościowej. Wzięłam kromki i ze szklanką mleka przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam plazme. Jedząc bez zainteresowania wpatrywałam się w jakiś serial na nikelodion. Mijały godziny i zaczęły mnie boleć oczy. Spojrzałam na zegar.
-Kurwa ! - Krzyknęłam i zaraz po tym się zaśmiałam. W obecności rodziców nigdy mnie tak nie ponosiło. Zawsze pięknie dobierałam słowa. Teraz gdy byłam sama ciągle klnełam i robiłam co chciałam. A i zero jakiejkolwiek nauki. Wstałam wyłączając tv i szybko wbiegłam po schodach. Było strasznie pózno a ja nawet nie wiedziałam w co się ubrać. Wpadłam do pokoju i szybkim ruchem otworzyłam szafe. Mój wzrok padł na kremową koszulę w kwiaty i nowe, jasne rurki. Gdy już się ubrałam, co nie było łatwe bo rurki były dobrze dopasowane, weszłam do łazienki by zrobić sobie lekki make up. Trochę pudru, kredka do oczu, tusz i szminka w kolorze jasnego różu. Złapałam Iphona i zbiegłam na dół. Mogłam pojechać cabrioletem, ale nie chciałam ryzykować bo w tym mieście nikt nie jezdzi zgodnie z przepisami. Jeśli coś by się stało zostałabym bez auta. Ubrałam różowe szpilki i wyszłam na zewnątrz. Zamykając drzwi włączyłam tryb alarmowy, ta ostatnia czynność wynikła wyłącznie z przyzwyczajenia. Biegnąc udało mi się złapać autobus. Usiadłam i spojrzałam na wyświetlacz - 7.50 pm świetnie. Zdenerwowana wpatrywałam się w widok za oknem. Kiedy już dotarłam na przystanek zaczęłam biec ku osiedlu na którym mieszkała Black. Byłam w połowie drogi kiedy zauważyłam za sobą sporą grupę chłopaków. Gwizdali i krzyczeli w moim kierunku, ale starałam się ich ignorować. Dużo osób kierowało się w stronę domu Emily. Gdy weszłam na podjazd zrozumiałam dlaczego. Urządziła impreze. Ba. To była wielka biba. Z tego co zdążyłam zakodować przyszła cała szkoła i sporo ludzi, których nie znałam z widzenia. Słowem - całe miasto. Zdenerwowana wyciągnęłam telefon, wybrałam numer i gotowa na nią nakrzyczeć zmarszczyłam brwi mając nadzieje, że odbierze. Ku mojemu zdziwieniu odebrała. Słychać było że nie można by ją było nazwać trzezwą.
- Halo ? Emily?
- Tak. Hahhah. Kto mówi?
- Alex Lautner.. miałam przyjść po podręcznik. - Mruknęłam zirytowana.
- Hahahhah.. a tak, no oczywiście. Wejdz do domu, po schodach na górę, 2 pokój od lewej, książka haha powinna być gdzieś na szafce. - Jej głos był pełen rozbawienia a w tle było słychać krzyki. Muzyka drażniła moje uszy. Współczułam sąsiadom tej rodziny. Jej dom a w zasadzie villa była trochę mniejsza od mojej ale ogród był zdecydowanie większy. Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam na przód. Przeciskałam się przez tłumy pijących, obściskujących się i tańczących ludzi. Nienawidziłam tych spojrzeń. Wszyscy ze szkoły patrzyli na mnie z wręcz chorym zdziwieniem na twarzy. Dlaczego? Bo ja nigdy nie chodziłam na imprezy. Nie piłam i nie paliłam. Jeśli chodzi o dziewictwo to zachowałam je w całkowicie nienaruszonym stanie. Dlatego byłam tą "głupią" i dziwną laską która ma hajs a z niego nie korzysta. Przez to że nie korzystałam z życia byłam jakby wyłączona ze świata tych napalonych ludzi ze szkoły. Ci których nie znałam zajmowali się sobą lub patrzyli na mnie raczej pod względem tego jak byłam ubrana.* Markowe ciuchy robią swoje.* Uśmiechnęłam się w duchu. Po kilku minutach dotarłam do drzwi wejściowych. W środku też nie brakowało najaranych par lub grupek chłopaków popijających piwo. Przypominając sb wskazówki ruszyłam na górę do wyznaczonego pokoju. Weszłam ale gdy tylko otworzyłam drzwi miałam ochotę stamtąd uciec. Przeszkodziłam jakiejś parce która była tak BARDZO zajęta sobą, że dopiero po chwili zorientowali się, że mają w pokoju intruza.
- Yyy.. już wychodzę.. tylko.. wezmę książkę. - Wybełkotałam starając się nie patrzeć na ich półnagie ciała. Chwyciłam podręcznik i szybko się ulotniłam. Wyglądałam jak burak. Nigdy nie czułam większego zażenowania. Jeśli już to robią mogliby łaskawie zamknąć drzwi. Szybkim krokiem zbiegłam po schodach w kierunku tylnego wyjścia, stała tam grupa chłopaków. Na oko byli sporo starsi odemnie. Nie miałam najmniejszej ochoty się między nimi przeciskać ale w drzwiach frontowych stała paczka dziewczyn ze szkoły. Uznałam że nieznani faceci nie mogą być gorsi. Stanowczym krokiem pospieszyłam ku wyjściu. Gdy do nich dotarłam, westchnęłam głęboko:
-Przepraszam. - Powiedziałam cholernie stanowczo. Cała grupa rzuciła mi po aroganckim uśmieszku. Zjechali mnie wzrokiem, a ich oczy były napalone, jeśli można to tak zinterpretować. Przestraszyłam się gdy wciąż stali na swoich miejscach i wymieniali między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Ręce mi się spociły. Czułam jak krople potu zbierają się na brzuchu, kiedy jeden zaczął się odsuwać. Nagle cała gruba zwolniła przejście. Poczułam jak wciągam dym do płuc. Skrzywiłam się. Chciałam stamtąd uciec jak najszybciej. Idąc między nimi patrzyłam na swoje różowe szpilki i na końcu rąbnęłam w coś.. w kogoś.
-Kurwa. - Usłyszałam irytację w męskim głosie. Udając, że nic nie zrobiłam jedną nogą już byłam na tarasie kiedy poczułam ostry ból i zostałam pociągnięta do tyłu. Wspomnienia wróciły ale to co zobaczyłam było o wiele gorsze.
- Patrz jak chodzisz su... - Oczy chłopaka się rozszerzyły. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem i natychmiast zwolnił uścisk. Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co robić. To ON. Jego zarysowana szczęka,brązowe kosmyki włosów, umięśnione ręce i tatuaże. Byłam cholernie przestraszona. Odwróciłam się i wręcz pobiegłam nie patrząc za sb. Usłyszałam jedynie krzyk:
- Kto to do cholery? Znasz ją ?
Desperacko przeciskałam się między tłumem. Dotarłam do basenu jeszcze 300m i będę na podjezdzie. W tej chwili jakiś chłopak popchnął mnie i straciłam równowagę. Poczułam ból i znalazłam się pod wodą. Mocno zacisnęłam oczy. Nie umiałam pływać a tu było jakieś 2 m głębokości. Na ostatnich porcjach powietrza histerycznie wymachiwałam rękami. Gdy mi go zabrakło po prostu otworzyłam usta. Nie chciałam sie dusić. Szczerze mówiąc wolałam się utopić. *Poczułam fale i ktoś mnie złapał.*
- Halo. Halo ! Słyszysz mnie ? - zakaszlałam i wyplułam resztki wody. Nienawidziłam tego uczucia kiedy w nosie miałam pełno chlorowanego płynu.
-T.. tak.. - wyszeptałam i głowa opadła mi na bok. Nie otwierałam oczu dopóki nie poczułam, że ktoś mnie podnosi i ze mną idzie. Gdy to zrobiłam serce mi zamarło. Zobaczyłam Go. Z boku jego twarz wydawała się bardziej łagodna. Kropelki wody ciekły mu po szczęce i szyi. Włosy miał przygładzone. Patrzył przed siebie. Miał dziwną minę. Jak kamień. Wszyscy usuwali mu się z drogi. Nie chciałam tego robić ale musiałam się dowiedzieć:
- Dokąd mnie zabierasz?- Szepnęłam. Jego oczy powędrowały ku moim. Poczułam stado motyli w brzuchu. Miał takie piękne, brązowe oczy. Przypominały karmel.
- Do domu. - Wychrypiał cicho, tak bym tylko ja mogła go usłyszeć.
czwartek, 4 lipca 2013
2. Nikomu o tym nie mów.
- Nie waż się krzyczeć bo rozwale ci łeb, suko. - Chłopak zwęził usta nadal
wpatrując się w znieruchomiałą dziewczynę. Musiał przyznać że była cholernie
piękna. Nagle poczuł ból.
-Kurwa.. -przypomniał sobie o ranie z której na nowo zaczęła sączyć się krew, z jeszcze większym "zapałem". - Wstawaj. - rzucił chłodno w stronę ofiary. Ta, nie odpowiedziała.. nie zrobiła nic. Nie potrafiła się poruszyć dopóki nie zakodowała sobie jego reakcji.
- KURWA, DZIWKO WSTAWAJ ALBO CIE ROZJEBIE ! - Chłopak sapał ze złości i co kilka sekund wykrzywiał się w bólu. Dziewczyna powoli wstała, patrząc na swoje nogi, powoli zeszła z łóżka i kierowana ruchami broni stanęła naprzeciwko niego. *Cholera* pomyślał szatyn. *Jakie ona ma ciało..* Stał z wycelowaną w nią bronią i patrzył, śledząc każdy jej ruch. Tymczasem ona spuściła głowę, koszulka zsunęła jej się z ramienia ukazując różową szelkę stanika, włosy były w kompletnym nieładzie i co kilka chwil zsuwały jej się na twarz, gdy je poprawiała, T-shirt nieznacznie się podnosił ukazując skąpą bielizne.
- Chętnie bym cię przeleciał.. - szepnął bardziej do siebie niż do "towarzyszki" ale ona natychmiast podniosła głowę ukazując mu czerwone rumieńce na twarzy. Trzęsła się. Ból znów dał o sobie znać i wyrwał szatyna z rozmyślań.
-Masz tu jakąś apteczke ? Jakieś bandaże ? - Powiedział zamykając okno.
-T tak... coś się znajdzie.- Dziewczyna spojrzała na niego. Dopiero wtedy zobaczyła zakrwawioną koszulkę i ból na jego twarzy. Ruszyła w kierunku drzwi i już miała dotknąć klamki, kiedy poczuła ostry ból i została przyciągnięta do tyłu.
- Co robisz !? - Chłopak z wściekłością ściskał jej nadgarstek. W jej oczach pojawiły się łzy.
-Ch chciałam tylko.. iść po te bandaże.- jąkając się przygryzła dolną wargę.
- To idz, tylko nie próbuj żadnych sztuczek. - Syknął jej wprost do ucha i puścił dłoń. Dostała gęsiej skórki od jego gorącego oddechu. Wiedziała, że może ją w każdej chwili zabić, ale nie mogła powstrzymać myśli o tym jaki jest przystojny.Odwróciła się z zażenowaniem kiedy, chłopak przyłapał ją na gapieniu się w jego zakrwawioną bokserke. Zaczęła iść, powoli, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, które mogły doprowadzić do powtórnego ściśnięcia nadgarstka. On był cholernie silny. Myślała, że jeszcze chwila a upadnie na podłogę. Spojrzała na dłoń i zobaczyła sine kręgi. Łza spłynęła jej po policzku.
-*Pierwsza noc bez nich, a ja już jestem na muszce jakiegoś mordercy. * Przystojnego mordercy. - Podświadomość nie dawała jej spokoju. Usłyszała głośny jęk.
- Szybciej. - Ponaglił ją, przyspieszając tak, że dzieliło ich maksymalnie 10cm
Dziewczyna przyspieszyła, kierując się do komody na końcu korytarza. Otworzyła szafkę i wyciągnęła cały zestaw potrzebny do pierwszej pomocy i parę innych rzeczy, które uznała za przydatne. Wracając wyminęła go, wypuszczając powietrze z płuc. *Jak ktoś tak zły może być tak kurewsko sexowny?* - Mimowolnie się uśmiechnęła. Wiedziała, że zrobiła na nim wrażenie. Gdyby nie koszulka stała by przed nim w samej bieliznie. Praktycznie dziwiła się czemu jej jeszcze nie zgwałcił.
-Szlag. - Powiedziała na głos i natychmiast zakryła usta wolną ręką. Chciała się skarcić za głupie myśli.
Weszli do jej pokoju. Zaświeciła lampkę, ułożyła wszystko na biurku i rozpakowała kilka bandaży z papierowej torebki. Wzięła do rąk wodę utlenioną i odwróciła się by zacząć opatrywać szatyna. Jej oczy się rozszerzyły na widok chłopaka ściągającego zakrwawioną bokserkę. Przygryzła wargę na widok jego umięśnionego ciała i licznych tatuaży. *Kurwa..* - pomyślała z fascynacją, która natychmiast się ulotniła gdy on podniósł głowę.
- Zaczynaj. - Rzucił, zmęczony.
- Połóż się. - Dziewczyna odwróciła się, czekając aż szatyn posłusznie ułoży się na jej łóżku.
- To ja tu wydaję polecenia..
- Chcesz żebym cię opatrzyła? - Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.- To się rusz, bo na stojąco tego nie zrobię. - Jej stanowczy ton głosu, wzbudził w chłopaku nutkę rozbawienia. *Chce wyglądać na twardą.* Jego kąciki ust nieznacznie się podniosły. Przyciskając rękę do krwawiącego miejsca ułożył się na łóżku. Dziewczyna weszła na nie z drugiej strony i uklęknąwszy polała ranę wodą utlenioną.
-Sssssssssss... To ty kurwa robisz !? - Chłopak zgiął się w bólu.
-Chcę to oczyścić. Nie ruszaj się. - Przejechała ręką wzdłuż jego barków pragnąc by się uspokoił. Podziałało. Szatyn natychmiast się rozluźnił, opierając głowę na rękach patrzył na nią, tym razem ze spokojem i jakimś dziwnym błyskiem w oczach. Ona powoli i delikatnie ocierała miejsce wokół rany, by zmniejszyć ilość zaschniętej krwi.
- Trzeba to zszyć. - Spojrzała na niego znacząco.
- Nie.. nie będziesz niczego szyć, zabandażuj to.
- Ale ty się wykrwawisz..
- Gówno cię to obchodzi. - Syknął, strzelając w nią piorunami. Wyglądał jakby chciał ją zabić. Teraz. Dziewczyna odwróciła głowę, wstała, podchodząc do biurka wzięła do ręki bandaże i szukając nożyczek schyliła się do szafki na dole.
-*Cholera* Chłopak podparł się na łokciach. Nie mógł oderwać wzroku od jej różowej bielizny, składającej się wyłącznie z grubej koronki. Uśmiechnął się figlarnie, kiedy ona odwróciła się do niego oblana sporym rumieńcem.
-*Jak mogłam o tym zapomnieć !?* - Myślała z frustracją. *Jestem idiotką*. Zawstydzona stała przed nim i ruchem głowy powiadomiła go o konieczności wstania. Szatyn podniósł się ostrożnie i poczuł jak kolejna strużka spływa ku jego spodniom, w właściwie bokserkom, bo spodnie miał opuszczone do niemalże ich połowy. Podszedł do niej podnosząc ręce w góre, by łatwiej mogła go obandażować. Czuła jego zapach. Przesycony perfumami i jakiś inny.. którego nie mogła rozszyfrować. Biło od niego ciepło. Mimowolnie zaczęła szybciej oddychać. Gdy już skończyła, sprzątnęła wszystkie czerwone waciki i weszła do łazienki by je wyrzucić. Wychodząc została złapana za podbródek i przyciągnięta w jego stronę.Poczuła bliskość jego ciała. Jeszcze parę milimetrów i stykaliby się nosami.
- Nikomu o tym nie mów. W przeciwnym razie nie dożyjesz jutra. - Szepnął jej w usta. Jego oddech wywołał ciarki na jej skórze. Patrzyła mu w oczy i zanim się otrząsnęła, puścił ją i wkładając kurtkę wyszedł przez okno. Nie odważyła się podejść tam i zobaczyć, w którą stronę zmierzał. Lekko oszołomiona zamknęła je i wskoczyła do łóżka, czując jego zapach na pościeli. Chciała go jeszcze zobaczyć. Pragnęła go.
-Kurwa.. -przypomniał sobie o ranie z której na nowo zaczęła sączyć się krew, z jeszcze większym "zapałem". - Wstawaj. - rzucił chłodno w stronę ofiary. Ta, nie odpowiedziała.. nie zrobiła nic. Nie potrafiła się poruszyć dopóki nie zakodowała sobie jego reakcji.
- KURWA, DZIWKO WSTAWAJ ALBO CIE ROZJEBIE ! - Chłopak sapał ze złości i co kilka sekund wykrzywiał się w bólu. Dziewczyna powoli wstała, patrząc na swoje nogi, powoli zeszła z łóżka i kierowana ruchami broni stanęła naprzeciwko niego. *Cholera* pomyślał szatyn. *Jakie ona ma ciało..* Stał z wycelowaną w nią bronią i patrzył, śledząc każdy jej ruch. Tymczasem ona spuściła głowę, koszulka zsunęła jej się z ramienia ukazując różową szelkę stanika, włosy były w kompletnym nieładzie i co kilka chwil zsuwały jej się na twarz, gdy je poprawiała, T-shirt nieznacznie się podnosił ukazując skąpą bielizne.
- Chętnie bym cię przeleciał.. - szepnął bardziej do siebie niż do "towarzyszki" ale ona natychmiast podniosła głowę ukazując mu czerwone rumieńce na twarzy. Trzęsła się. Ból znów dał o sobie znać i wyrwał szatyna z rozmyślań.
-Masz tu jakąś apteczke ? Jakieś bandaże ? - Powiedział zamykając okno.
-T tak... coś się znajdzie.- Dziewczyna spojrzała na niego. Dopiero wtedy zobaczyła zakrwawioną koszulkę i ból na jego twarzy. Ruszyła w kierunku drzwi i już miała dotknąć klamki, kiedy poczuła ostry ból i została przyciągnięta do tyłu.
- Co robisz !? - Chłopak z wściekłością ściskał jej nadgarstek. W jej oczach pojawiły się łzy.
-Ch chciałam tylko.. iść po te bandaże.- jąkając się przygryzła dolną wargę.
- To idz, tylko nie próbuj żadnych sztuczek. - Syknął jej wprost do ucha i puścił dłoń. Dostała gęsiej skórki od jego gorącego oddechu. Wiedziała, że może ją w każdej chwili zabić, ale nie mogła powstrzymać myśli o tym jaki jest przystojny.Odwróciła się z zażenowaniem kiedy, chłopak przyłapał ją na gapieniu się w jego zakrwawioną bokserke. Zaczęła iść, powoli, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, które mogły doprowadzić do powtórnego ściśnięcia nadgarstka. On był cholernie silny. Myślała, że jeszcze chwila a upadnie na podłogę. Spojrzała na dłoń i zobaczyła sine kręgi. Łza spłynęła jej po policzku.
-*Pierwsza noc bez nich, a ja już jestem na muszce jakiegoś mordercy. * Przystojnego mordercy. - Podświadomość nie dawała jej spokoju. Usłyszała głośny jęk.
- Szybciej. - Ponaglił ją, przyspieszając tak, że dzieliło ich maksymalnie 10cm
Dziewczyna przyspieszyła, kierując się do komody na końcu korytarza. Otworzyła szafkę i wyciągnęła cały zestaw potrzebny do pierwszej pomocy i parę innych rzeczy, które uznała za przydatne. Wracając wyminęła go, wypuszczając powietrze z płuc. *Jak ktoś tak zły może być tak kurewsko sexowny?* - Mimowolnie się uśmiechnęła. Wiedziała, że zrobiła na nim wrażenie. Gdyby nie koszulka stała by przed nim w samej bieliznie. Praktycznie dziwiła się czemu jej jeszcze nie zgwałcił.
-Szlag. - Powiedziała na głos i natychmiast zakryła usta wolną ręką. Chciała się skarcić za głupie myśli.
Weszli do jej pokoju. Zaświeciła lampkę, ułożyła wszystko na biurku i rozpakowała kilka bandaży z papierowej torebki. Wzięła do rąk wodę utlenioną i odwróciła się by zacząć opatrywać szatyna. Jej oczy się rozszerzyły na widok chłopaka ściągającego zakrwawioną bokserkę. Przygryzła wargę na widok jego umięśnionego ciała i licznych tatuaży. *Kurwa..* - pomyślała z fascynacją, która natychmiast się ulotniła gdy on podniósł głowę.
- Zaczynaj. - Rzucił, zmęczony.
- Połóż się. - Dziewczyna odwróciła się, czekając aż szatyn posłusznie ułoży się na jej łóżku.
- To ja tu wydaję polecenia..
- Chcesz żebym cię opatrzyła? - Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.- To się rusz, bo na stojąco tego nie zrobię. - Jej stanowczy ton głosu, wzbudził w chłopaku nutkę rozbawienia. *Chce wyglądać na twardą.* Jego kąciki ust nieznacznie się podniosły. Przyciskając rękę do krwawiącego miejsca ułożył się na łóżku. Dziewczyna weszła na nie z drugiej strony i uklęknąwszy polała ranę wodą utlenioną.
-Sssssssssss... To ty kurwa robisz !? - Chłopak zgiął się w bólu.
-Chcę to oczyścić. Nie ruszaj się. - Przejechała ręką wzdłuż jego barków pragnąc by się uspokoił. Podziałało. Szatyn natychmiast się rozluźnił, opierając głowę na rękach patrzył na nią, tym razem ze spokojem i jakimś dziwnym błyskiem w oczach. Ona powoli i delikatnie ocierała miejsce wokół rany, by zmniejszyć ilość zaschniętej krwi.
- Trzeba to zszyć. - Spojrzała na niego znacząco.
- Nie.. nie będziesz niczego szyć, zabandażuj to.
- Ale ty się wykrwawisz..
- Gówno cię to obchodzi. - Syknął, strzelając w nią piorunami. Wyglądał jakby chciał ją zabić. Teraz. Dziewczyna odwróciła głowę, wstała, podchodząc do biurka wzięła do ręki bandaże i szukając nożyczek schyliła się do szafki na dole.
-*Cholera* Chłopak podparł się na łokciach. Nie mógł oderwać wzroku od jej różowej bielizny, składającej się wyłącznie z grubej koronki. Uśmiechnął się figlarnie, kiedy ona odwróciła się do niego oblana sporym rumieńcem.
-*Jak mogłam o tym zapomnieć !?* - Myślała z frustracją. *Jestem idiotką*. Zawstydzona stała przed nim i ruchem głowy powiadomiła go o konieczności wstania. Szatyn podniósł się ostrożnie i poczuł jak kolejna strużka spływa ku jego spodniom, w właściwie bokserkom, bo spodnie miał opuszczone do niemalże ich połowy. Podszedł do niej podnosząc ręce w góre, by łatwiej mogła go obandażować. Czuła jego zapach. Przesycony perfumami i jakiś inny.. którego nie mogła rozszyfrować. Biło od niego ciepło. Mimowolnie zaczęła szybciej oddychać. Gdy już skończyła, sprzątnęła wszystkie czerwone waciki i weszła do łazienki by je wyrzucić. Wychodząc została złapana za podbródek i przyciągnięta w jego stronę.Poczuła bliskość jego ciała. Jeszcze parę milimetrów i stykaliby się nosami.
- Nikomu o tym nie mów. W przeciwnym razie nie dożyjesz jutra. - Szepnął jej w usta. Jego oddech wywołał ciarki na jej skórze. Patrzyła mu w oczy i zanim się otrząsnęła, puścił ją i wkładając kurtkę wyszedł przez okno. Nie odważyła się podejść tam i zobaczyć, w którą stronę zmierzał. Lekko oszołomiona zamknęła je i wskoczyła do łóżka, czując jego zapach na pościeli. Chciała go jeszcze zobaczyć. Pragnęła go.
1. Zamknij się!
-Alex wyjeżdżamy ! Bądź grzeczna kochanie ! Jakby coś się działo to dzwoń. Pamiętaj w razie napadu włącz alarm i ..
- Tak, tak wiem. Mam nikomu nie otwierać bramy. Mówiłaś mi to z 200 razy. Mam 17 lat i myślę, że przez te 3 dni bez was sobie jakoś poradzę.
- Nie wątpię ale z twoim rozkojarzeniem bywa różnie. Dobrze o tym wiesz. - Pani Lautner wzięła do ręki torebkę i szybkim ruchem dała znać córce by ta do niej podeszła.
- Kocham Cię. - Matka przytuliła jedynaczkę i odwróciła się słysząc nawoływania zirytowanego męża.
- Kochanie ! Choć już spóznimy się na samolot !!! - Josh Lautner najwyrazniej stracił resztki cierpliwości.
- Już lecę ! Trzymaj się.
- Miłego pobytu w Paryżu. - Alex z uśmiechem pomachała matce na pożegnanie. Podeszła do wielkiego okna w salonie, aby zobaczyć czarnego range rovera wyjeżdżającego na ulicę. Została sama. Sama w wielkiej villi z basenem i ogrodem zajmującym większą część działki. Ocierając spocone czoło weszła do kuchni gdzie na "wysepce" stał dzbanek soku pomarańczowego. Nalała go do połowy szklanki, zgasiła telewizor i uruchomiła klimatyzację.
- Cholernie gorąco. - Zmęczona powoli weszła po krętych schodach na piętro, przyspieszyła nieco gdy odczuła spływające krople potu na plecach. Klima powoli zaczynała działać. Dziewczyna pchnęła stopą białe drzwi. Przed nią ukazało się dwuosobowe złote łóżko. Po lewej stronie biała szafka nocna, na niej ładna lampka z frędzelkami również w kolorze złota oświetlała wielki pokój. Po prawej duża, biała szafa i biurko na którym znajdowały się róże w wazonie. Lubiła ich zapach. Zamknęła za sobą drzwi, położyła sok na szafce i podeszła do szafy. Wzięła białą, za dużą koszulkę z "płonącym nadrukiem" i napisem "Summer is gone". Sięgnęła do szuflady wyjmując bieliznę, wchodząc do łazienki poczuła przyjemny chłód płytek pod stopami. Ściągnęła przepocone ubrania i weszła do wanny. Przyjemnie letnia woda chłodziła jej gorące ciało. Alex nigdy nie przepadała za upałami. A ten tydzień był naprawdę gorący.
- Dziś piątek. Pewnie wszyscy balują.. - Szeptała do siebie patrząc na widok za oknem. Po godzinie wyszła z łazienki. Zeszła na dół by upewnić się że drzwi są zamknięte i zakręcić klimatyzację. Za bardzo drażniło ją w gardle. Gdy wróciła na górę, postanowiła otworzyć okno na oścież.
- Nie będę się kisić. Zresztą nikogo to nie obchodzi. Co robię, gdzie jestem, o czym myślę. Może z wyjątkiem rodziców.. ale, ale oni mnie nie znają. - Wskoczyła na łóżko odczuwając nagły chłód, zakryła się cienką kołdrą.
- KURWA ! - Chłopak zgiął się w pół czując cholernie straszny ból, kiedy jego "ofiara" władowała mu nóż w brzuch. Na chwilę oszołomiony dał zwiać człowiekowi, którego miał dziś koniecznie załatwić.
- Ja pierdole.. jak mogłem.. nie zauważyłem u niego noża? Co się ze mną dzieje !? - Z kwaśną miną podparł się ręką najbliższego drzewa. Odjął rękę od rany. Krew ściekała mu po dłoni. Koszulka była wręcz zalana czerwoną cieczą. Chłopak wyciągnął swojego Iphona.
- REALLY !? TERAZ !? - z piorunami w oczach patrzył na rozładowany telefon. Rana pulsowała. Mocniej docisnął rękę, czego natychmiast pożałował, zginając się z bólu. Przetarł czoło, rozglądając się wokół. Jego wzrok natrafił na niedalekie ogrodzenie. Woda w basenie migotała w świetle księżyca. Chłopak uśmiechnął się szyderczo i w miarę szybkim krokiem szedł w kierunku okazałej villi. Gdy z trudem przeszedł przez ogrodzenie, sięgając wolną ręką do spodni upewnił się, że broń jest na swoim miejscu i zaczął badać wszystkie wejścia.
- Cholera.. - syknął po chwili. - Nie mogli kurwa zostawić choć uchylonego okna !? Pieprzeni bogacze. - W tym samym momencie dobiegł go pewien hałas. Spojrzał w górę i zobaczył dosłownie to. co chciał. Okno otwarte na oścież uderzało cicho o ścianę.
- Mam szczęście. - Chłopak zaśmiał się głośno i nie czekając ani chwili wspiął się po gęstym bluszczu na górę. Przystanął na parapecie, trzymając się framugi uważnie patrzył w głąb pomieszczenia. Wewnątrz było ciemno, ale jego bystre, brązowe oczy dostrzegły postać zawiniętą w cienką kołdrę. Justin nie czuł żadnego strachu. Nie znał żadnych granic. W końcu mordowanie ludzi to jego praca. Wszedł do środka, wyciągnął broń, odbezpieczył ją i powoli podszedł do owiniętej postaci. Przyłożył ją do głowy ofiary, a ta czując z tyłu chłód przekręciła się gwałtownie, tak że leżała teraz na plecach. Chłopak mocniej przycisnął broń. Gdy dziewczyna z przerażeniem popatrzyła na niego.
- Zamknij się ! - Napastnik zwęził oczy i wpatrywał się w nią, prześwietlając na wylot.
- Tak, tak wiem. Mam nikomu nie otwierać bramy. Mówiłaś mi to z 200 razy. Mam 17 lat i myślę, że przez te 3 dni bez was sobie jakoś poradzę.
- Nie wątpię ale z twoim rozkojarzeniem bywa różnie. Dobrze o tym wiesz. - Pani Lautner wzięła do ręki torebkę i szybkim ruchem dała znać córce by ta do niej podeszła.
- Kocham Cię. - Matka przytuliła jedynaczkę i odwróciła się słysząc nawoływania zirytowanego męża.
- Kochanie ! Choć już spóznimy się na samolot !!! - Josh Lautner najwyrazniej stracił resztki cierpliwości.
- Już lecę ! Trzymaj się.
- Miłego pobytu w Paryżu. - Alex z uśmiechem pomachała matce na pożegnanie. Podeszła do wielkiego okna w salonie, aby zobaczyć czarnego range rovera wyjeżdżającego na ulicę. Została sama. Sama w wielkiej villi z basenem i ogrodem zajmującym większą część działki. Ocierając spocone czoło weszła do kuchni gdzie na "wysepce" stał dzbanek soku pomarańczowego. Nalała go do połowy szklanki, zgasiła telewizor i uruchomiła klimatyzację.
- Cholernie gorąco. - Zmęczona powoli weszła po krętych schodach na piętro, przyspieszyła nieco gdy odczuła spływające krople potu na plecach. Klima powoli zaczynała działać. Dziewczyna pchnęła stopą białe drzwi. Przed nią ukazało się dwuosobowe złote łóżko. Po lewej stronie biała szafka nocna, na niej ładna lampka z frędzelkami również w kolorze złota oświetlała wielki pokój. Po prawej duża, biała szafa i biurko na którym znajdowały się róże w wazonie. Lubiła ich zapach. Zamknęła za sobą drzwi, położyła sok na szafce i podeszła do szafy. Wzięła białą, za dużą koszulkę z "płonącym nadrukiem" i napisem "Summer is gone". Sięgnęła do szuflady wyjmując bieliznę, wchodząc do łazienki poczuła przyjemny chłód płytek pod stopami. Ściągnęła przepocone ubrania i weszła do wanny. Przyjemnie letnia woda chłodziła jej gorące ciało. Alex nigdy nie przepadała za upałami. A ten tydzień był naprawdę gorący.
- Dziś piątek. Pewnie wszyscy balują.. - Szeptała do siebie patrząc na widok za oknem. Po godzinie wyszła z łazienki. Zeszła na dół by upewnić się że drzwi są zamknięte i zakręcić klimatyzację. Za bardzo drażniło ją w gardle. Gdy wróciła na górę, postanowiła otworzyć okno na oścież.
- Nie będę się kisić. Zresztą nikogo to nie obchodzi. Co robię, gdzie jestem, o czym myślę. Może z wyjątkiem rodziców.. ale, ale oni mnie nie znają. - Wskoczyła na łóżko odczuwając nagły chłód, zakryła się cienką kołdrą.
- KURWA ! - Chłopak zgiął się w pół czując cholernie straszny ból, kiedy jego "ofiara" władowała mu nóż w brzuch. Na chwilę oszołomiony dał zwiać człowiekowi, którego miał dziś koniecznie załatwić.
- Ja pierdole.. jak mogłem.. nie zauważyłem u niego noża? Co się ze mną dzieje !? - Z kwaśną miną podparł się ręką najbliższego drzewa. Odjął rękę od rany. Krew ściekała mu po dłoni. Koszulka była wręcz zalana czerwoną cieczą. Chłopak wyciągnął swojego Iphona.
- REALLY !? TERAZ !? - z piorunami w oczach patrzył na rozładowany telefon. Rana pulsowała. Mocniej docisnął rękę, czego natychmiast pożałował, zginając się z bólu. Przetarł czoło, rozglądając się wokół. Jego wzrok natrafił na niedalekie ogrodzenie. Woda w basenie migotała w świetle księżyca. Chłopak uśmiechnął się szyderczo i w miarę szybkim krokiem szedł w kierunku okazałej villi. Gdy z trudem przeszedł przez ogrodzenie, sięgając wolną ręką do spodni upewnił się, że broń jest na swoim miejscu i zaczął badać wszystkie wejścia.
- Cholera.. - syknął po chwili. - Nie mogli kurwa zostawić choć uchylonego okna !? Pieprzeni bogacze. - W tym samym momencie dobiegł go pewien hałas. Spojrzał w górę i zobaczył dosłownie to. co chciał. Okno otwarte na oścież uderzało cicho o ścianę.
- Mam szczęście. - Chłopak zaśmiał się głośno i nie czekając ani chwili wspiął się po gęstym bluszczu na górę. Przystanął na parapecie, trzymając się framugi uważnie patrzył w głąb pomieszczenia. Wewnątrz było ciemno, ale jego bystre, brązowe oczy dostrzegły postać zawiniętą w cienką kołdrę. Justin nie czuł żadnego strachu. Nie znał żadnych granic. W końcu mordowanie ludzi to jego praca. Wszedł do środka, wyciągnął broń, odbezpieczył ją i powoli podszedł do owiniętej postaci. Przyłożył ją do głowy ofiary, a ta czując z tyłu chłód przekręciła się gwałtownie, tak że leżała teraz na plecach. Chłopak mocniej przycisnął broń. Gdy dziewczyna z przerażeniem popatrzyła na niego.
- Zamknij się ! - Napastnik zwęził oczy i wpatrywał się w nią, prześwietlając na wylot.
Subskrybuj:
Posty (Atom)