piątek, 16 maja 2014

38. Jest dobrze.

*Kilka dni pózniej*
-Nie, nie muszę chodzić do żadnego psychologa tato. Nie rozumiesz? Nie, nie jestem psychiczna. Wiem. Wbrew temu co piszą w gazetach i myśli pół szkoły. Cała. Tak cała. Jest dobrze. Nie zrobię tego więcej, Justin mi pomoże. Nie obchodzi mnie twoje zdanie na jego temat. Nie znasz go. Dobrze nie będę poruszać tego tematu dopóki jesteś w domu. Mhm, właśnie wyjeżdżamy. Jak to skąd? Ze szpitala.. musiałam odebrać rzeczy. Będę po 19.00 Pa.- Dziewczyna ze zmęczoną miną nacisnęła palcem na zimny ekran. Podając chłopakowi dużą torbę, westchnęła głęboko i mijając w drzwiach pielęgniarkę wyszła na korytarz. 
-Do widzenia!- Pulchna kobieta uśmiechnęła się życzliwie.
-Wesołych świąt.- Blondynka odwzajemniła miły gest i ruszyła pędem ku windzie. Gdy byli już w samochodzie odetchnęła z ulgą, jakby olbrzymi ciężar, który dzwigała jej podświadomość powoli się zmniejszał. 
-Gdy tylko przekroczymy próg mieszkania masz mi powiedzieć o co chodzi, dobrze?-Szatyn obdarzył ją niewyobrażalnie kochanym spojrzeniem. Przeczuwał, że to, co ona ma mu do powiedzenia nie będzie ani przyjemne, ani pocieszające. Wręcz przeciwnie. Czuł, że znów zaczną się problemy i znów nie będzie mógł spać spokojnie. Był cholernie zmęczony po kilku nieprzespanych nocach. Słaniał się na nogach jak chodzący duch i tylko myśl o tym, że jego dziewczyna doszła do siebie trzymała go wśród żywych.
-Tak, jeśli obiecasz się przespać. 
-Z tobą? Oh zawsze kochanie, gdzie chcesz.- Jego łobuzerski uśmiech sprawił, że dziewczyna musiała parsknąć śmiechem. 
-Mówiłam ci już, że jesteś okropnym zboczuchem?
-Chyba z 300 razy Pączuszku.-Sexownie oblizał usta, robiąc na końcu wielki dziubek. 
-Pączuszku?! Czy ty sugerujesz, że przytyłam!?-Blondynka zaczęła gwałtownie się obracać, bezskutecznie szukając choćby grama tłuszczu pod grubą, zimową kurtką. 
-Zwariowałaś? Al martwię się o ciebie. Przecież wiesz, że po tym szpitalnym jedzeniu nikt nie tyje i ty też wręcz przeciwnie. Prócz piersi wszystko ci jakoś tak... zmalało.-Jego wzrok wędrował po jej niespokojnej twarzy od warg aż po czubek czoła.
-Jedyną moją zaletą jest to, że cokolwiek bym nie zrobiła piersi mam takie same.-Pokiwała głową z zadowoleniem. 
-I tak ma być.-Chwytając ją za ręce,lekko ucałował jej spierzchnięte usta. Po chwili, która dla dziewczyny trwała wieczność oderwał się od niej i ruszył z ośnieżonego parkingu. Na ulicach widać było wielu Mikołajów, bazarki z jemiołami, choinkami i bombkami, a wystawy sklepowe uginały się pod wszelkimi rodzajami prezentów. Tych typowo świątecznych i tych nowoczesnych. Dzwięki dzwoneczków i jakiś chór który śpiewał kolędy na rogu ulicy. To było coś pięknego, jedynego w swoim rodzaju. Wychodząc z windy oboje znajdowali się w innym świecie. Chwilowo żadne z nich nie myślało o sprawach przyziemnych, błahostkach i ludzkich problemach. Odpłynęli.. a powrócili do siebie dopiero gdy razem usiedli na łóżku. 
-Nie wiem od czego zacząć. Od porządków, spania, czy od wyjaśniania co się dokładnie wydarzyło...-Mocny dreszcz przeszył ciało szatyna i zakłopotanie jak fala zimnej wody wylało mu się na twarz, sprawiając, że trochę się skrzywił. 
-Wskakuj do łóżka i..
-Nie. Alex nie będę mógł spać w miarę spokojnie, gdy będę myślał o tym co masz mi powiedzieć. Lepiej zrób to teraz. Proszę skarbie. Nie mów nie.-Opierając łokcie na kolanach, odwrócił głowę ku niej. Nie miała wyjścia. Chyba musiała opowiedzieć o wszystkim teraz...
-Poszłam do Emily.. do tej mojej "nowej" przyjaciółki. Przez poprzedni tydzień opowiadała mi o jej nowym chłopaku. Kiedy do niej poszłam nie wiedziałam, że tam będzie. Byłam trochę zaskoczona.. ale najgorsze było to gdy go zobaczyłam. Wierz mi Jus.. dosłownie straciłam oddech, bo..- Chłopak nachylił się uważnie nasłuchując, jego ciało drgało z przejęcia i niecierpliwości. 
-No mów. Kto to był Alex? Kto?
-Blunt.-Dziewczyna odczytała nazwisko z treści sms'a. Chłopak wstał gwałtownie i stanął przed nią zupełnie inny. Jakby w amoku. 
-Co!? Jakim prawem ten skurwiel... co on wymyślił, co planuje, co chce ci zrobić. A.. Alex nie możesz się widywać z tą jego dziwką. 
-Ej! Hola hola! Emily nie jest żadną dziwką! Cofnij to Justin!- Oburzona stanęła przed nim i wierciła dziury w jego zamglonych źrenicach. 
-Przepraszam, ale to nie jest teraz ważne. Nie rozumiesz, że on z nami pogrywa? Pogrywa ze mną? I to teraz kiedy chłopaki są za granicą.. Ale nie martw się Kochanie choćbym miał zdechnąć, obronię cię, rozumiesz? Obronię.- Szatyn przycisnął dziewczynę do siebie, tak mocno, że z trudem łapała oddech.
-Puść mnie Jus, słyszysz? Jet puszczaj!-Ocknął się i uwolnił ją pchając w tył. Zupełnie nie wiedział co się dzieje. 
-Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Jest dobrze. Jesteśmy tu i teraz. Na razie nic nam nie grozi. Mi też, bo jestem z tobą. Odetchnij głęboko, rozluznij się.- Podeszła do niego powoli i ostrożnie zaczęła całować jego szyję od barku, po koniec szczęki. Kilkanaście sekund wystarczyło by jego napięte mięśnie ustąpiły dreszczom rozkoszy. Obejmując go na tyle ile mogła poprowadziła ku zgniecionej pościeli. Musisz spać. Pózniej porozmawiamy. 
-Chce cię Alex..
-Zobaczymy... na tę chwilę jesteś nieżywy więc nic już nie mów i kładz się. Miłych snów.-Dziewczyna szybko nakryła jego zimne ciało i zamykając drzwi posłała mu słaby uśmiech. Sama wątpiła w to, że będzie dobrze, ale nie chciała niepokoić go do czasu.. do czasu.


2 komentarze: