Alex's Pov
Głuchy łoskot obił mi się o uszy. Stał przedemną jakby wbity w podłogę. Wydawało mi się, że przestał oddychać. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, którego za grosz nie mogłam dostosować do znanych mi już jego wściekłych oczu, pogardy, współczucia, tęsknoty, zniecierpliwienia czy rozgoryczenia. Nic. To nie było nic z tych rzeczy. To było coś o wiele gorszego. Gwałtowny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Zacisnął pięści i przez chwilę zastanawiałam się czy po to by mnie uderzyć czy tak po prostu.
-Co robiłeś Vicky ? I kim ona do cholery jest?- Podniosłam głos wiedząc, że ojciec na pewno wszedł do łazienki. Przeczesał włosy trzęsącą się dłonią, zasłaniając przy tym twarz. Od początku starałam się na niego patrzeć. Przynajmniej w jego oczy. Usta miał wymownie zaciśnięte. Myślałam, że wpadnie w szał, oprze mnie o ściane i będzie warczał o tym, że gówno mnie to powinno interesować.. tak jak kiedyś. Podpierając się ręką już miałam mu dać sygnał by się wyniósł kiedy jego wargi się poruszyły. Cichy szept dobiegł do mych uszu już bardzo zniekształcony przez przestrzeń jaka nas dzieliła.
-Co? -Przygryzając wargę, rzuciłam mu chłodne spojrzenie ale natychmiast tego pożałowałam.
-Była. Nie kim jest, tylko kim była. -Dając nacisk na pierwsze i ostatnie słowo zrzucił rzeczy z komody. Trzask szkła sprawił, że wstałam, a spoglądając w dół zobaczyłam kawałki białego flakonu i strużki wody sunące po podłodze.
-Była nędzną dziwką. Tym była. Kochałem ją jak tylko mogłem, starałem się robić wszystko jak najlepiej, byleby było po jej myśli, byleby jej się podobało. A kiedy nie udało mi się zabić tego jednego, pieprzonego skurwiela ona co? Pojechała do Jaya. Chyba nie muszę ci opisywać tego co razem robili? Hę? A może się nie domyślasz?- Jego ciężki oddech zaznaczał się szarym dymem. Przez otwarte okno wlatywało piekielnie zimne powietrze sprawiając, że powoli przestawałam czuć palce. Zmarszczyłam brwi na fale ironii który wypłynęła z jego popękanych ust.
-Dlatego ją ciąłeś? Zabiłeś?- Nie było we mnie nic innego prócz niepohamowanej złości. Nie czułam już strachu. Ani takiego jak pierwszej nocy ani innego. Patrzyłam na niego z pogardą. Wyglądał jak zwierze, śmiejące się ze swojej ofiary. Wyprostowałam się i schowałam palce w pięściach czując mróz.
-Ciąłeś? Kto ci tak powiedział? Dave? Ou.. więc widzę, że jednak był tu u ciebie dłużej...
-Odpierdol się, to nie ma nic do rzeczy..
-Nie. To nie ja ją pociąłem, to nie ja władowałem jej cały magazynek w łeb i nie zakopałem jej w tym pieprzonym Stratford....- Mały uśmieszek wylał mu się na twarz.
-Jayowi nie spodobało się, że Vicky nie umiała się opanować widząc mięśnie i dużego chuja. Wskoczyła do łóżka jednemu z nich, więc ją załatwił. Myślisz, że nie było mi trudno? Myślisz, że patrzyłem na to obojętnie? Co noc śniła mi się.. słyszałem jej krzyki, wołania o pomoc. Innych dziewczyn zresztą też. Wtedy byłem młodszy. Nic nie mogłem zrobić. Podlegałem jemu i wolałem żyć, niż gnić razem z nimi.- Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. To co kurwa miało znaczyć.. Ja.. Ja nie mogłam. Ja nie chciałam być następną, którą da zabić. Którą sam zabije. Wpadłam do łazienki szarpiąc za klamkę. Nie mogłam domknąć drzwi, był za silny. Biegnąc w stronę umywalki szukałam pod palcami ostrego pilnika. Dopadł do mnie zaciskając swoje ręce na moich. Syknęłam z bólu próbując się wyrwać. Otworzył szerzej oczy uważnie wpatrując się w litery na mojej skórze. Odwrócił mnie w stronę lustra podnosząc mi ręce do góry tak, jak byłam przywiązana. Zmrużyłam powieki po chwili je zamykając by łzy swobodnie mogły spłynąc mi po policzkach. Piekące uczucie zamazywało mi obraz. Pociągając nosem otworzyłam usta, by przeczytać napis.
-Dziwk k.. a.. mordercy - Głos mi się załamał. Od tej pory we wnętrzu było słychać tylko mój szept.
``~~`~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc chciałam Was znów przeprosić. Wiem jestem beznadziejna, ale miałam sporo masakrycznych wydarzeń, egzaminy i wgl. jakaś patola -.- ogólnie to nie chce mi się żyć, ale tu nie o tym. Rozdział po 3 tygodniach tylko przez: napis. Także przepraszam za to jeszcze raz, mam nadzieję że czekanie was nie zniechęciło ;c teraz mam święta pózniej ferie więc nn będzie częściej ;)
piątek, 20 grudnia 2013
niedziela, 1 grudnia 2013
27. Alex wypuść mnie!
-Kto?
-Powiem ci jak przyjedziesz.
-Mów teraz.
-Boję się.. błagam...
-A.. Alex!? Kurwa Alex !? -Dzwięk zakończonego połączenia słychać było w całym aucie. Chłopak ściągnął brwi i zdeterminowany do szybkiego dotarcia na miejsce z piskiem opon wyjechał na powierzchnie. Temperatura natychmiast zaczęła spadać pokazując płatek śniegu na wyświetlaczu. Mijając kolejne skrzyżowania coraz bardziej zaciskał dłonie na skórzanej kierownicy.
*Kto to do cholery mógł być!?* -Przejeżdżając obok szkoły przeczesał włosy palcami wypatrując smukłej sylwetki w zielonej kurtce i bordowej beanie. Przy końcu ulicy dostrzegł dziewczynę stojącą na poboczu. Gwałtownie hamując uderzył głową w fotel.
Alex's Pov
Wsiadając czułam na sobie jego ciężkie spojrzenie, ale wolałam to niż chodzenie po korytarzu pełna obaw i strachu, wypatrując go w tłumie jak psychopatka.
-Co się stało? Wyjaśnisz mi to teraz?- Jego ton głosu sprawił, że nogi miałam jak z waty, a palce same plątały mi się strzykając przy każdym zgięciu.
-W szkole był ten chłopak. -Justin uniósł brew czekając na coś więcej.- Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam mu o kogo chodzi.
-Ten, którego spotkaliśmy wtedy w lesie. Ten, który do nas strzelał. Wypytywał o mnie.- Przygryzłam wargę bojąc się jego reakcji. Oczy znów miał niemal czarne, a brwi zwarły się w jedną, grubą linię. Potarł szczękę uważnie na mnie patrząc. Spuściłam wzrok przypominając sobie zdarzenie w lesie.
~ -Musimy jak najszybciej dostać się do samochodu. - Biegnąc przez krzaki cały czas się rozglądał. To nie wróżyło nic dobrego. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego.. To było coś pomiędzy strachem a złością. Gdy wybiegliśmy na drogę usłyszałam głośne prychnięcie.
-Alex wsiadaj ! -Justin odwrócił się plecami do ciemnowłosego chłopaka. Był podobnie zbudowany, ale bardziej opalony.
-Jet. Kope lat. -Chłopak posłał Bieberowi szyderczy uśmiech.
-Jeszcze się spotkamy ty pieprzony sukinsynie. - Justin splunął obok bruneta i otworzył drzwi czekając aż znajdę się w środku. Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy łapiąc dzikie spojrzenie nieznajomego.
-Do zobaczenia mała. - Usmiechnął się ~
-Skąd wiesz że ten skurwiel o ciebie pytał?- Syk chłopaka w sekundę sprawił że znów byłam z nim w aucie, bezpieczna.
-Emily mi powiedziała.
-Co za Emily?
-Koleżanka ze szkoły, to znaczy powiedziała, że ten przystojniak się o mnie pytał.- Zawstydzona uciekałam wzrokiem gdzie tylko się dało.
-Powiedziała mu coś?
-Nie raczej nie. - Czułam, że gdybym powiedziała to bez przekonania, które starałam się podkreślić Justin mógłby złożyć Em niezapowiedzianą wizytę... Zatrzymał samochód wprost pod moim domem nie wyjmując kluczyków ze stacyjki.
-Dziękuję, że mnie odwiozłeś. Przepraszam, po prostu za bardzo się wystraszyłam..
-Zabiję go. Przysięgam kurwa.- Chrapliwy oddech dosięgnął mojej szyi.
-Przyjedziesz wieczorem?- Szybko odwinęłam szal, niespodziewanie zostając pociągnięta w bok. Ciepły pocałunek był najlepszą odpowiedzią na moje pytanie. Uśmiechając się zamknęłam drzwi myśląc o możliwie miłym wieczorze ze swoim chłopakiem. Cholera. Przecież on nie jest moim chłopakiem, właściwie.. ale.. nie spytał mnie czy będę jego.. Zresztą to nie jest teraz istotne. Wchodząc do kuchni zobaczyłam Ellen w nowym uniformie i dwie inne, zdecydowanie młodsze dziewczyny. Cóż..
-Może mi Ellen wyjaśnić co tu robią te 2 panie?
-To nowe sprzątaczki. Będą mi pomagać w ogarnięciu tego całego.. bałaganu delikatnie mówiąc.- Jej skrzeczący głos wystarczająco podrażnił mi uszy. Przygładzając naelektryzowane włosy wbiegłam po schodach do pokoju, zamykając go cicho na klucz.
Justin's Pov
-Blunt był dzisiaj w budzie.-Syknąłem rzucając kurtką w kanape. Taylor oparł się dłońmi o stół uważnie na mnie patrząc.
-Ten Blunt?
-Tak kurwa ten Dave Blunt.
-Co ten sukinsyn tam robił?- Josh wyszedł z kuchni reagując pewnie na to pieprzone nazwisko.
-Wypytywał jakąś kurwe o Alex. Po chuja mu ona!?- Uderzyłem pięściami w kolana, czując mocno pulsującą skroń.
-Nie chce krakać Bieber, ale trzymaj ją raczej pod kluczem jeśli nie chcesz by sytuacja ze Stratford się powtórzyła.-Tay przełknął głośno ślinę i upił łyk zimnego piwa. Na samo wspomnienie jej krzyków, zrobiło mi się gorąco. Oblizując spierzchnięte wargi usiłowałem wymyślić coś, dzięki czemu Alex byłaby bezpieczna na czas załatwiania tego gówna.
-A Max? Ma jakąś robote?
-Nie. Bieber co masz na myśli?- Powoli wszedł do salonu podrzucając w ręce kluczyki od motoru.
-Będziesz ją obserwował. Konkretnie jej dom i okolice. Muszę być pewny, że oni nie robią tego samego. Nic nie może jej się stać. My wyjeżdżamy skopać im dupy.- Wymieniłem z nimi porozumiewawcze uśmiechy, po czym sprawdzając czy broń jest na miejscu. Kiedy wychodziliśmy poczułem silny ścisk barku.
-Justin wiesz, że ona byłaby zupełnie bezpieczna gdybyś zostawił ją w spokoju?- Strzepnąłem z siebie rękę Mika usiłując nie dopuścić tych słów do świadomości. Chciałem je jak najszybciej wyprzeć. Chciałem. Za pózno..
Alex's Pov
Spoglądając na zegarek jęknęłam z niezadowoleniem- 22.31 a jego dalej nie ma. Układając koszulki w komodzie, przez muzykę w słuchawkach usłyszałam zeskok z parapetu. Spoznił się, ale przyszedł. Mały minus. Domykając szafkę odwróciłam się z uśmiechem. Boże.. Stanęłam sparaliżowana, opierając się o końce mebla. Ściągnął kurtkę ukazując niebieski podkoszulek na napiętych mięśniach. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe kiedy zaczął się do mnie zbliżać z mało przyjemnym uśmieszkiem.
-Kochanie mówiłem ci, że się spotkamy. Dlaczego uciekłaś ze szkoły? To nie ładnie. Wzorowa uczennica na wagarach?- Chłopak przejrzał moje zamiary i szybkim ruchem okręcił mnie wokół przyciskając do siebie. Czułam jak jego tors powoli unosi się i opada. Robił to z takim spokojem jakby był moim dobrym kumplem, który chce się tylko podrażnić. Zaciskając mi zimną dłoń na ustach zbliżył swoje do lewego ucha.
-Szyyyyyy.. chyba nie chcesz żeby twój ojciec pomyślał, że ukrywasz przed nim swojego chłopaka.- Nie widziałam jego twarzy ale byłam niemal pewna, że tryumfalnie się uśmiechnął. Chwytając moją dłoń cmoknął parę razy a ja z przerażeniem patrzyłam na blizny po tamtym porwaniu.
-Widzę, że Bieber robi ci to samo co kiedyś Vici. Musimy go za to ukarać.- Popatrzył na mnie chyba współczująco. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Jakiej Vici !? Co jej robił? Ciął ? Moja mina mówiła wszystko. Pogłaskał mnie po policzku zbliżając się ku szyi. Uchyliłam głowę w bok. Mimowolnie.. kiedy nagle syk przeszył cały pokój a zimne powietrze wdarło się przez okno.
-Zostaw ją sukinsynie. Liczę do trzech. Raz..- Justin wycelował w niego bronią, a ręce nawet mu nie drgnęły. - dwa..-
-Justin błagam nie tutaj, nie teraz! - Krzyknęłam na tyle głośno ile tylko mogłam. Wyciągając ku niemu ręce, nawet nie zauważyłam kiedy chłopak je puścił.
-No. Strzelaj Jet. Pokaż swojej dziewczynie co potrafisz. - Arogancki usmieszek nie znikał z twarzy bruneta. Zakładając ręce za siebie czekał na ruch Justina. Zanim powiedział "trzy" weszłam między nich stanowczo patrząc w jego pociemniałe oczy. Już miałam coś powiedzieć kiedy z korytarza dobiegł głos ojca.
-Alex otwieraj. Wiem, że ktoś u ciebie jest. Słyszałem rozmowę.- Jego ton był przenikliwy i wskazywał na to że nie odpuści.
-Cholera.- Szepnęłam pod nosem, pokazując brunetowi szafe podeszłam do Justina pchając go w kierunku łazienki. Nie chcial się ruszyć a bronią śledził każdy ruch chłopaka. Pchnęłam go mocniej. Nic. Stając na palcach szepnęłam mu:
-Justin jeśli natychmiast nie pójdziesz do lazienki, ojciec tu wejdzie i ściągnie gliny a ja nie będę mieć życia, tego chcesz?!- Popatrzył na mnie pół przytomnym wzrokiem i pozwolił się poprowadzić do wnętrza. Wyciągając kluczyk najbardziej dyskretnie jak umiałam, schowałam go w kieszeniach szortów i upewniając się, że zamknęłam drzwi a z szafy nic nie wystaje otworzyłam ojcu.
-Kto tu jest?- Wszedł otwierając je na oścież.
-Nikt tato. Przesłyszałeś się. Oglądałam filmik na telefonie. Stąd pewnie ta rozmowa.-Udawałam najbardziej zdziwioną osobę na świecie, zupełnie zaskoczoną podejrzeniami iż 2 chłopaków chcących się zabić jest w moim pokoju. Kąciki ust uniosły mi się ku górze gdy w końcu wyszedł mówiąc krótkie "dobranoc".
-Będę leciał mała.- Odsunęłam się na blisko 2 metry od bruneta, który tak jak wtedy puścił mi oczko.
-Alex wypuść mnie!-Ochrypły głos Justina sprowadził mnie na ziemie. Zaczął szarpać za klamkę omal jej nie urywając. Przekręcając klucz prawie upadłam gdy wyskoczył ze środka z bronią skierowaną w stronę szafy.
-Nie ma go. Uciekł.- Westchnęłam cicho i siadając na łóżku patrzyłam na niego z niezadowoleniem.
-Za kogo on się uważa!? Hę? Nędzne ścierwo nie wie z kim zadarło...
-Kto to jest Vici? I co jej robiłeś?- Jego twarz natychmiast pobladła, a broń wyślizgnęła się z ręki.
-Powiem ci jak przyjedziesz.
-Mów teraz.
-Boję się.. błagam...
-A.. Alex!? Kurwa Alex !? -Dzwięk zakończonego połączenia słychać było w całym aucie. Chłopak ściągnął brwi i zdeterminowany do szybkiego dotarcia na miejsce z piskiem opon wyjechał na powierzchnie. Temperatura natychmiast zaczęła spadać pokazując płatek śniegu na wyświetlaczu. Mijając kolejne skrzyżowania coraz bardziej zaciskał dłonie na skórzanej kierownicy.
*Kto to do cholery mógł być!?* -Przejeżdżając obok szkoły przeczesał włosy palcami wypatrując smukłej sylwetki w zielonej kurtce i bordowej beanie. Przy końcu ulicy dostrzegł dziewczynę stojącą na poboczu. Gwałtownie hamując uderzył głową w fotel.
Alex's Pov
Wsiadając czułam na sobie jego ciężkie spojrzenie, ale wolałam to niż chodzenie po korytarzu pełna obaw i strachu, wypatrując go w tłumie jak psychopatka.
-Co się stało? Wyjaśnisz mi to teraz?- Jego ton głosu sprawił, że nogi miałam jak z waty, a palce same plątały mi się strzykając przy każdym zgięciu.
-W szkole był ten chłopak. -Justin uniósł brew czekając na coś więcej.- Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam mu o kogo chodzi.
-Ten, którego spotkaliśmy wtedy w lesie. Ten, który do nas strzelał. Wypytywał o mnie.- Przygryzłam wargę bojąc się jego reakcji. Oczy znów miał niemal czarne, a brwi zwarły się w jedną, grubą linię. Potarł szczękę uważnie na mnie patrząc. Spuściłam wzrok przypominając sobie zdarzenie w lesie.
~ -Musimy jak najszybciej dostać się do samochodu. - Biegnąc przez krzaki cały czas się rozglądał. To nie wróżyło nic dobrego. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego.. To było coś pomiędzy strachem a złością. Gdy wybiegliśmy na drogę usłyszałam głośne prychnięcie.
-Alex wsiadaj ! -Justin odwrócił się plecami do ciemnowłosego chłopaka. Był podobnie zbudowany, ale bardziej opalony.
-Jet. Kope lat. -Chłopak posłał Bieberowi szyderczy uśmiech.
-Jeszcze się spotkamy ty pieprzony sukinsynie. - Justin splunął obok bruneta i otworzył drzwi czekając aż znajdę się w środku. Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy łapiąc dzikie spojrzenie nieznajomego.
-Do zobaczenia mała. - Usmiechnął się ~
-Skąd wiesz że ten skurwiel o ciebie pytał?- Syk chłopaka w sekundę sprawił że znów byłam z nim w aucie, bezpieczna.
-Emily mi powiedziała.
-Co za Emily?
-Koleżanka ze szkoły, to znaczy powiedziała, że ten przystojniak się o mnie pytał.- Zawstydzona uciekałam wzrokiem gdzie tylko się dało.
-Powiedziała mu coś?
-Nie raczej nie. - Czułam, że gdybym powiedziała to bez przekonania, które starałam się podkreślić Justin mógłby złożyć Em niezapowiedzianą wizytę... Zatrzymał samochód wprost pod moim domem nie wyjmując kluczyków ze stacyjki.
-Dziękuję, że mnie odwiozłeś. Przepraszam, po prostu za bardzo się wystraszyłam..
-Zabiję go. Przysięgam kurwa.- Chrapliwy oddech dosięgnął mojej szyi.
-Przyjedziesz wieczorem?- Szybko odwinęłam szal, niespodziewanie zostając pociągnięta w bok. Ciepły pocałunek był najlepszą odpowiedzią na moje pytanie. Uśmiechając się zamknęłam drzwi myśląc o możliwie miłym wieczorze ze swoim chłopakiem. Cholera. Przecież on nie jest moim chłopakiem, właściwie.. ale.. nie spytał mnie czy będę jego.. Zresztą to nie jest teraz istotne. Wchodząc do kuchni zobaczyłam Ellen w nowym uniformie i dwie inne, zdecydowanie młodsze dziewczyny. Cóż..
-Może mi Ellen wyjaśnić co tu robią te 2 panie?
-To nowe sprzątaczki. Będą mi pomagać w ogarnięciu tego całego.. bałaganu delikatnie mówiąc.- Jej skrzeczący głos wystarczająco podrażnił mi uszy. Przygładzając naelektryzowane włosy wbiegłam po schodach do pokoju, zamykając go cicho na klucz.
Justin's Pov
-Blunt był dzisiaj w budzie.-Syknąłem rzucając kurtką w kanape. Taylor oparł się dłońmi o stół uważnie na mnie patrząc.
-Ten Blunt?
-Tak kurwa ten Dave Blunt.
-Co ten sukinsyn tam robił?- Josh wyszedł z kuchni reagując pewnie na to pieprzone nazwisko.
-Wypytywał jakąś kurwe o Alex. Po chuja mu ona!?- Uderzyłem pięściami w kolana, czując mocno pulsującą skroń.
-Nie chce krakać Bieber, ale trzymaj ją raczej pod kluczem jeśli nie chcesz by sytuacja ze Stratford się powtórzyła.-Tay przełknął głośno ślinę i upił łyk zimnego piwa. Na samo wspomnienie jej krzyków, zrobiło mi się gorąco. Oblizując spierzchnięte wargi usiłowałem wymyślić coś, dzięki czemu Alex byłaby bezpieczna na czas załatwiania tego gówna.
-A Max? Ma jakąś robote?
-Nie. Bieber co masz na myśli?- Powoli wszedł do salonu podrzucając w ręce kluczyki od motoru.
-Będziesz ją obserwował. Konkretnie jej dom i okolice. Muszę być pewny, że oni nie robią tego samego. Nic nie może jej się stać. My wyjeżdżamy skopać im dupy.- Wymieniłem z nimi porozumiewawcze uśmiechy, po czym sprawdzając czy broń jest na miejscu. Kiedy wychodziliśmy poczułem silny ścisk barku.
-Justin wiesz, że ona byłaby zupełnie bezpieczna gdybyś zostawił ją w spokoju?- Strzepnąłem z siebie rękę Mika usiłując nie dopuścić tych słów do świadomości. Chciałem je jak najszybciej wyprzeć. Chciałem. Za pózno..
Alex's Pov
Spoglądając na zegarek jęknęłam z niezadowoleniem- 22.31 a jego dalej nie ma. Układając koszulki w komodzie, przez muzykę w słuchawkach usłyszałam zeskok z parapetu. Spoznił się, ale przyszedł. Mały minus. Domykając szafkę odwróciłam się z uśmiechem. Boże.. Stanęłam sparaliżowana, opierając się o końce mebla. Ściągnął kurtkę ukazując niebieski podkoszulek na napiętych mięśniach. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe kiedy zaczął się do mnie zbliżać z mało przyjemnym uśmieszkiem.
-Kochanie mówiłem ci, że się spotkamy. Dlaczego uciekłaś ze szkoły? To nie ładnie. Wzorowa uczennica na wagarach?- Chłopak przejrzał moje zamiary i szybkim ruchem okręcił mnie wokół przyciskając do siebie. Czułam jak jego tors powoli unosi się i opada. Robił to z takim spokojem jakby był moim dobrym kumplem, który chce się tylko podrażnić. Zaciskając mi zimną dłoń na ustach zbliżył swoje do lewego ucha.
-Szyyyyyy.. chyba nie chcesz żeby twój ojciec pomyślał, że ukrywasz przed nim swojego chłopaka.- Nie widziałam jego twarzy ale byłam niemal pewna, że tryumfalnie się uśmiechnął. Chwytając moją dłoń cmoknął parę razy a ja z przerażeniem patrzyłam na blizny po tamtym porwaniu.
-Widzę, że Bieber robi ci to samo co kiedyś Vici. Musimy go za to ukarać.- Popatrzył na mnie chyba współczująco. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Jakiej Vici !? Co jej robił? Ciął ? Moja mina mówiła wszystko. Pogłaskał mnie po policzku zbliżając się ku szyi. Uchyliłam głowę w bok. Mimowolnie.. kiedy nagle syk przeszył cały pokój a zimne powietrze wdarło się przez okno.
-Zostaw ją sukinsynie. Liczę do trzech. Raz..- Justin wycelował w niego bronią, a ręce nawet mu nie drgnęły. - dwa..-
-Justin błagam nie tutaj, nie teraz! - Krzyknęłam na tyle głośno ile tylko mogłam. Wyciągając ku niemu ręce, nawet nie zauważyłam kiedy chłopak je puścił.
-No. Strzelaj Jet. Pokaż swojej dziewczynie co potrafisz. - Arogancki usmieszek nie znikał z twarzy bruneta. Zakładając ręce za siebie czekał na ruch Justina. Zanim powiedział "trzy" weszłam między nich stanowczo patrząc w jego pociemniałe oczy. Już miałam coś powiedzieć kiedy z korytarza dobiegł głos ojca.
-Alex otwieraj. Wiem, że ktoś u ciebie jest. Słyszałem rozmowę.- Jego ton był przenikliwy i wskazywał na to że nie odpuści.
-Cholera.- Szepnęłam pod nosem, pokazując brunetowi szafe podeszłam do Justina pchając go w kierunku łazienki. Nie chcial się ruszyć a bronią śledził każdy ruch chłopaka. Pchnęłam go mocniej. Nic. Stając na palcach szepnęłam mu:
-Justin jeśli natychmiast nie pójdziesz do lazienki, ojciec tu wejdzie i ściągnie gliny a ja nie będę mieć życia, tego chcesz?!- Popatrzył na mnie pół przytomnym wzrokiem i pozwolił się poprowadzić do wnętrza. Wyciągając kluczyk najbardziej dyskretnie jak umiałam, schowałam go w kieszeniach szortów i upewniając się, że zamknęłam drzwi a z szafy nic nie wystaje otworzyłam ojcu.
-Kto tu jest?- Wszedł otwierając je na oścież.
-Nikt tato. Przesłyszałeś się. Oglądałam filmik na telefonie. Stąd pewnie ta rozmowa.-Udawałam najbardziej zdziwioną osobę na świecie, zupełnie zaskoczoną podejrzeniami iż 2 chłopaków chcących się zabić jest w moim pokoju. Kąciki ust uniosły mi się ku górze gdy w końcu wyszedł mówiąc krótkie "dobranoc".
-Będę leciał mała.- Odsunęłam się na blisko 2 metry od bruneta, który tak jak wtedy puścił mi oczko.
-Alex wypuść mnie!-Ochrypły głos Justina sprowadził mnie na ziemie. Zaczął szarpać za klamkę omal jej nie urywając. Przekręcając klucz prawie upadłam gdy wyskoczył ze środka z bronią skierowaną w stronę szafy.
-Nie ma go. Uciekł.- Westchnęłam cicho i siadając na łóżku patrzyłam na niego z niezadowoleniem.
-Za kogo on się uważa!? Hę? Nędzne ścierwo nie wie z kim zadarło...
-Kto to jest Vici? I co jej robiłeś?- Jego twarz natychmiast pobladła, a broń wyślizgnęła się z ręki.
sobota, 23 listopada 2013
26. On tu był.
-Co ty tu robisz ? - Dziewczyna z drżącym głosem wpadła w jego ramiona. Zupełnie nie obchodziło jej pół szkoły przyglądającej się im w tej chwili. Nie poczuła tych perfum co zwykle. Tym razem do jej nozdrzy wleciał delikatny zapach wanilii wytwarzając wokół niej miliony słodkich myśli. Przyciskając głowę do jego chłodnej kurtki poczuła szybki dreszcz przebiegający po plecach. Lada dzień miał spaść pierwszy śnieg, a on nadal chodził w zupełnie nieocieplonej skórze.
-Stęskniłem się za Tobą.. nawet nie wiesz jak bardzo.- Spojrzała na niego z uśmiechem na ustach. Wpatrując się w jej błękitne tęczówki odetchnął z ulgą, znów czując to ciepłe uczucie ogarniające wnętrze jego serca. Jasne kosmyki włosów wystające spod bordowej czapki łaskotały ją w policzek. Odgarnął je przybliżając się do jej bladych ust. Delikatnie musnął wargi dziewczyny niemal natychmiast czując jak poruszyła się w jego ramionach. Stłumiony dźwięk dzwonka dobiegł do ich uszu, a rzeczywistość niemiłosiernie ściągała ich na ziemie.
-Muszę iść. Dziś piątek, a wf z Bandsonem to nic przyjemnego.- Dziewczyna powoli uwolniła się z uścisku szatyna. Chłopak natychmiast złapał ją za dłoń nie pozwalając jej odejść.
-Justin nie chcę robić pięćdziesięciu pompek tylko dlatego, że się spózniłam.- Z lekkim uśmiechem trąciła go w ramię.
-Kochanie jeśli chcesz mogę zrobić je za ciebie.- Łobuzersko się uśmiechnął, zabawnie ruszając brwiami. -A tak na poważnie.. To nie chcę żebyś odchodziła. -Jego oczy wypełniły się smutkiem, patrzył w nią z nadzieją, że nie będzie musiała tego robić.
-To tylko pięćdziesiąt minut i spotkamy się na przerwie.-Przejechała palcami wzdłuż czarnego zamka bez przekonania w głosie.
-Bez ciebie każda minuta cholernie się dłuży. Myślałem, że przez tych pare dni zgniję w tym pieprzonym łóżku.- Prychnął, a kłąb dymu i powietrza zakotłował się jej przed twarzą.
-Justin ty powinieneś nadal leżeć i wracać do zdrowia. Mówiłam ci to już wiele razy.. Idziesz na zajęcia?
-Jeśli ty zamierzasz to raczej nie. Pojadę na chwilę do chłopaków i będę tu około dziesiątej.- Wyciągając skostniałą z zimna dłoń przeleciał kciukiem po jej dolnej wardze jednocześnie oblizując swoją.
-Idź już bo ci ręce odpadną. -Odpowiedział przelotnym uśmiechem.
-Do zobaczenia shawty. -Puszczając jej oczko wsiadł do czarnego range rovera czując piekący ból w gardle. Ogrzewanie na pełnych obrotach rozluźniło jego sztywne ubrania i pozwoliło by krew znów dopłynęła do kończyn.
-Cholera.. muszę kupić sobie coś ciepłego bo następnym razem zdechnę z zimna, a nie z bólu.- Wybierając wsteczny wyjechał ze szkolnego parkingu i skierował się na zachód wprost do centrum Hartford. Wysiadł na podziemnym parkingu największej galerii w Connecticut i chuchając na ręce wjechał windą na 2 piętro dobrze wiedząc do jakiego sklepu chce wejść. Po trzydziestu minutach błądzenia wśród niezliczonych regałów z kurtkami w końcu znalazł tę odpowiednią. Czarna kurtka z grubą podszewką od wewnętrznej strony kosztowała 365$ ale była dla niego idealnym rozwiązaniem. W trochę lepszym nastroju podziękował miłej kasjerce i szybkim krokiem szedł wzdłuż szklanych witryn z reklamówką w ręku. Czując wibracje w kieszeni spodni wyciągnął telefon.
-Co jest Josh?
-Przyjedziesz ?
-Sorry nie zdążę. Byłem w sklepie, a teraz jadę do Alex.
-O. To nie przeszkadzam. Ale jutro masz przyjechać, chyba coś się szykuje.
-Będę.
-Pozdrów ją. -Chłopak uniósł wysoko brwi w pełnym zaskoczeniu. Powstrzymując się od komentarza uśmiechnął się pod nosem kładąc kurtkę na tylnych siedzeniach.
-Dobrze.- Nie zdążył nawet odłożyć iPhona na półkę kiedy znów zawibrował.
-Kochanie już jadę.
-Przyjedz jak najszybciej. Nie chcę tu być ani chwili dłużej. Będę na drodze w kierunku mojego domu, zgarniesz mnie? -Niewyrazny głos Alex nie świadczył nic dobrego.
-Coś się stało? Alex powiedz, przecież słyszę, że coś jest nie tak.
-On tu był.
*
Justin w kurtce: http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdi9dluiAY1rtwwbio1_500.jpg
Cholernie mi przykro.. i chciałam Was bardzo przeprosić za tak długą przerwę. Wiem, że parę osób czekało na nowy rozdział i przy tym chciałabym też im podziękować. Doszły nam 2 os obserwujące z czego bardzo się cieszę <3 Wiem że krótki ale od teraz postaram się choćby nwm co pisać i dłuższe i powrócić do dawnej częstotliwości dodawania. Chcialam zwrócić uwagę na to, że jeśli się dobrze wczytacie, znajdziecie w rozdzialach wszystkie odpowiedzi. W drobnych szczegółach "zlewających" się z tłem możecie znalezć odpowiedzi na różne zachowania i akcje jakie się dzieją. Także CZYTAJCIE UWAŻNIE I ZWRACAJCIE UWAGĘ NA WSZYSTKO bo nie wiadomo jaki szczegół z tego rozdz. może się przyczynić do grubszej akcji. Wszystko się ze sb łączy ;)
-Stęskniłem się za Tobą.. nawet nie wiesz jak bardzo.- Spojrzała na niego z uśmiechem na ustach. Wpatrując się w jej błękitne tęczówki odetchnął z ulgą, znów czując to ciepłe uczucie ogarniające wnętrze jego serca. Jasne kosmyki włosów wystające spod bordowej czapki łaskotały ją w policzek. Odgarnął je przybliżając się do jej bladych ust. Delikatnie musnął wargi dziewczyny niemal natychmiast czując jak poruszyła się w jego ramionach. Stłumiony dźwięk dzwonka dobiegł do ich uszu, a rzeczywistość niemiłosiernie ściągała ich na ziemie.
-Muszę iść. Dziś piątek, a wf z Bandsonem to nic przyjemnego.- Dziewczyna powoli uwolniła się z uścisku szatyna. Chłopak natychmiast złapał ją za dłoń nie pozwalając jej odejść.
-Justin nie chcę robić pięćdziesięciu pompek tylko dlatego, że się spózniłam.- Z lekkim uśmiechem trąciła go w ramię.
-Kochanie jeśli chcesz mogę zrobić je za ciebie.- Łobuzersko się uśmiechnął, zabawnie ruszając brwiami. -A tak na poważnie.. To nie chcę żebyś odchodziła. -Jego oczy wypełniły się smutkiem, patrzył w nią z nadzieją, że nie będzie musiała tego robić.
-To tylko pięćdziesiąt minut i spotkamy się na przerwie.-Przejechała palcami wzdłuż czarnego zamka bez przekonania w głosie.
-Bez ciebie każda minuta cholernie się dłuży. Myślałem, że przez tych pare dni zgniję w tym pieprzonym łóżku.- Prychnął, a kłąb dymu i powietrza zakotłował się jej przed twarzą.
-Justin ty powinieneś nadal leżeć i wracać do zdrowia. Mówiłam ci to już wiele razy.. Idziesz na zajęcia?
-Jeśli ty zamierzasz to raczej nie. Pojadę na chwilę do chłopaków i będę tu około dziesiątej.- Wyciągając skostniałą z zimna dłoń przeleciał kciukiem po jej dolnej wardze jednocześnie oblizując swoją.
-Idź już bo ci ręce odpadną. -Odpowiedział przelotnym uśmiechem.
-Do zobaczenia shawty. -Puszczając jej oczko wsiadł do czarnego range rovera czując piekący ból w gardle. Ogrzewanie na pełnych obrotach rozluźniło jego sztywne ubrania i pozwoliło by krew znów dopłynęła do kończyn.
-Cholera.. muszę kupić sobie coś ciepłego bo następnym razem zdechnę z zimna, a nie z bólu.- Wybierając wsteczny wyjechał ze szkolnego parkingu i skierował się na zachód wprost do centrum Hartford. Wysiadł na podziemnym parkingu największej galerii w Connecticut i chuchając na ręce wjechał windą na 2 piętro dobrze wiedząc do jakiego sklepu chce wejść. Po trzydziestu minutach błądzenia wśród niezliczonych regałów z kurtkami w końcu znalazł tę odpowiednią. Czarna kurtka z grubą podszewką od wewnętrznej strony kosztowała 365$ ale była dla niego idealnym rozwiązaniem. W trochę lepszym nastroju podziękował miłej kasjerce i szybkim krokiem szedł wzdłuż szklanych witryn z reklamówką w ręku. Czując wibracje w kieszeni spodni wyciągnął telefon.
-Co jest Josh?
-Przyjedziesz ?
-Sorry nie zdążę. Byłem w sklepie, a teraz jadę do Alex.
-O. To nie przeszkadzam. Ale jutro masz przyjechać, chyba coś się szykuje.
-Będę.
-Pozdrów ją. -Chłopak uniósł wysoko brwi w pełnym zaskoczeniu. Powstrzymując się od komentarza uśmiechnął się pod nosem kładąc kurtkę na tylnych siedzeniach.
-Dobrze.- Nie zdążył nawet odłożyć iPhona na półkę kiedy znów zawibrował.
-Kochanie już jadę.
-Przyjedz jak najszybciej. Nie chcę tu być ani chwili dłużej. Będę na drodze w kierunku mojego domu, zgarniesz mnie? -Niewyrazny głos Alex nie świadczył nic dobrego.
-Coś się stało? Alex powiedz, przecież słyszę, że coś jest nie tak.
-On tu był.
*
Justin w kurtce: http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdi9dluiAY1rtwwbio1_500.jpg
Cholernie mi przykro.. i chciałam Was bardzo przeprosić za tak długą przerwę. Wiem, że parę osób czekało na nowy rozdział i przy tym chciałabym też im podziękować. Doszły nam 2 os obserwujące z czego bardzo się cieszę <3 Wiem że krótki ale od teraz postaram się choćby nwm co pisać i dłuższe i powrócić do dawnej częstotliwości dodawania. Chcialam zwrócić uwagę na to, że jeśli się dobrze wczytacie, znajdziecie w rozdzialach wszystkie odpowiedzi. W drobnych szczegółach "zlewających" się z tłem możecie znalezć odpowiedzi na różne zachowania i akcje jakie się dzieją. Także CZYTAJCIE UWAŻNIE I ZWRACAJCIE UWAGĘ NA WSZYSTKO bo nie wiadomo jaki szczegół z tego rozdz. może się przyczynić do grubszej akcji. Wszystko się ze sb łączy ;)
niedziela, 3 listopada 2013
25. Wybacz Kochanie..
*3 dni pózniej*
Justin’s Pov
-Co porabiasz?
-Mm.. mmm..
oh.. oh fuck…
-Skarbie? Co ty robisz !? Alex? Halo !
-……………. Justin !?
-Jasne, że tak ! Co się tam dzieje?
-Nic..
-Jak to nic? Przecież słyszałem jak jęczałaś.
-Bo ten.. no.. ja.. – Cisza w słuchawce sprawiła, że iskierki
irytacji piekły mnie w skroń. Czekając aż się odezwie myślałem nad jej
zakłopotaniem. Nagły napad śmiechu przyprawił mnie o ból brzucha, który nie
doszedł jeszcze do siebie po tym jak ostatnio oberwałem.
-Już jestem. Przepraszam, ale wydawało mi się, że ojciec
szedł korytarzem.. – Wyczułem ulgę? Nie. Jej cholerne zakłopotanie sprawiło, że
nie mogłem się dłużej powstrzymywać.
-Hahhahahhaha… Wybacz…. Kochanie.. ale nie mogę! Hahahha.. czy
ty robiłaś to, co mam na myśli?
-Nie wiem, co ci chodzi po głowie, zwłaszcza w ostatnich
dniach. – Jej cichy szept dobiegł do mych uszu dając mi pewność powodu jej
skrępowania.
-A więc nie robiłaś sobie dobrze? – Oczywiście, że to było
pytanie retoryczne.. Ile bym dał, by zobaczyć jak czerwone rumieńce zalewają
jej policzki. Znów cisza. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale na samą myśl
jak Alex pieści swoją łechtaczkę mój kolega od razu się pobudził.
-Wejdz na twittera. – Chwytając białego laptopa usiadłem na
łóżku, szczelniej zakrywając się kołdrą.
-Dobrze.. ale po co? – Wykonując moje polecenie w
błyskawicznym tempie, zobaczyłem tweet:
#online
Tweet: Może wolałabyś http://sex-lust-love.tumblr.com/post/52600284555
..
-Haha Bieber o czym ty myślisz!
-O tym, że następnym razem chętnie ci pomogę Skarbie.-
Szepnąłem uwodzicielsko do słuchawki, chwytając swojego kolegę w dłoń.
Tweet: Ty pewnie myślisz o tym http://sex-blog.tumblr.com/post/56924601294
-No nie zupełnie.. mmm kochanie
-Justin czy ty w tej chwili…?
-Jest w tym coś złego?
-Hhahah.. no oczywiście że nie ale..
-Oh fuck.. mmmm
-Hahha.. Justin kończę. Miłego hmmm fapania Kochanie.
Alex’s Pov
HHahahahhahahahhahahahahahha. Ahahhahahahhahahha.. Nigdy go
nie ogarnę! Najpierw myślałam że zapadnę się pod ziemię jak usłyszałam jego
głos w słuchawce podczas gdy no ten tego… a teraz to? W sumie ten gif..
Cholernie kuszący, ale czy on musiał zacząć się masturbować w czasie naszej
rozmowy? Te jego jęki przyprawiły mnie o gęsią skórkę – fakt. Haha..
Wystraszyło mnie mocne pukanie do drzwi.
-Proszę. - *Pukanie! – HAHAHAHHAHAHAHHA… nie nic, ogarnij
się dziewczyno!* - Moja podświadomość próbowała mnie postawić do pionu i
oddalić prymitywne skojarzenia.
-Przywiozłem ci parę bluzek i małą niespodziankę. – Ojciec wszedł
do pokoju z 2 reklamówkami w jednej ręce, w drugiej natomiast błyszczało złote
pudełeczko.
-Dziękuję, nie trzeba było. – Poczułam się dosyć nieswojo by
nie obdarzyć go nawet przelotnym spojrzeniem. Widząc mój wyraz twarzy skinął
głową i wyszedł gwałtownie zamykając za sobą drzwi. Podskoczyłam przestraszona
jego nagłym wybuchem. O co mu właściwie chodziło? Mógł mi nie kupować tych rzeczy,
to nie moja wina, że nie jestem w nastroju na rozmowy, a im mniej widzi moją
nadal spuchniętą twarz tym lepiej. Wyjmując zawartość toreb z uznaniem przyglądałam
się 3 koszulom w różną kratę i ciemnozielonemu sweterkowi. Sięgając po pudełeczko
westchnęłam zastanawiając się co może być w środku. Musiał na to sporo wydać..
Otwierając je w oczach stanęły mi iskry. Złoty naszyjnik ze znakiem
nieskończoności błyszczał w świetle lampy ukazując cienko wygrawerowany napis:
Love. Uśmiechnięta oderwałam metki od ciuchów i schowałam je do szafy,
jednocześnie wybierając nową bieliznę. Długa kąpiel znacznie mnie odprężyła,
ale gdy tylko w mojej głowie zaczęły brzmieć jęki Jeta od razu parskałam
śmiechem, wylewając przy tym pół wody na marmurową podłogę. Cholera! Nie
powinnam tak mówić. Nie powinnam nazywać go Jetem nawet w swoich myślach. Nie
mogę się przyzwyczaić do tego przezwiska, bo nie chcę by ..tamta sytuacja znów
się powtórzyła. Smarując się borówkowym balsamem do ciała wciąż patrzyłam na
gif, który mi przysłał. Dolna strefa dała o sobie znać pulsując coraz bardziej,
gdy dotarłam do końca uda. Zrobić to jeszcze raz czy poczekać aż on to zrobi?
Ubierając majtki stwierdziłam, że jeśli się przetrzymam więcej odczuję w
kontakcie z Justinem. Rozmasowując szczękę włożyłam słuchawki do uszu i
ciemność ogarnęła mój cały świat.
*
Chciałabym wam Wszystkim podziekować, za to że czytacie, za miłe komentarze - jednocześnie błagam o bardziej treściwe! - i chciałabym bardzi podziękować kochanemu anonimkowi za ostatni komentarz pod tamtym rozdziałem :) Wiem wiem.. ten jest w chuj krótki no ale co ja poradze!? Za to będzie długi na tygodniu ! #muchlove
*
Chciałabym wam Wszystkim podziekować, za to że czytacie, za miłe komentarze - jednocześnie błagam o bardziej treściwe! - i chciałabym bardzi podziękować kochanemu anonimkowi za ostatni komentarz pod tamtym rozdziałem :) Wiem wiem.. ten jest w chuj krótki no ale co ja poradze!? Za to będzie długi na tygodniu ! #muchlove
sobota, 26 października 2013
24. Nigdy!
Justin’s Pov
-Gdzie ona jest? Gdzie Alex? – Światło kłuło mnie w oczy,
przez co mrużyłem je jak tylko mogłem. Próbując podnieść głowę przekląłem czując
ból w każdym centymetrze ciała. Oblizując wargi poczułem smak krwi. Po kilku
minutach dojrzałem milczącego Maxa, przyglądał mi sie z nieciekawą miną.
-Cholera powiedz mi! Co z nią?- Sfrustrowany tym, że jestem
przykłóty do łóżka czekałem na choć jedno pieprzone słowo z jego strony.
-W porządku, jest w moim pokoju. –Podrapał się po szyi
znacznie zmieszany. Ściągnąłem brwi widząc jak ucieka przed moim spojrzeniem.
-Muszę do niej iść..-Podparłem się ręką próbując wstać do
pozycji siedzącej. Uderzyło we mnie piekące uczucie rozrywanych wnętrzności. Opadłem
na pościel jęcząc z zaciśniętymi pięściami.
-Pojebało cie!? Leż i się nie ruszaj, jeśli kiedykolwiek chcesz ją zobaczyć stojąc na
nogach. – Rzucił mi karcące spojrzenie po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Minęło kilkanaście minut ciszy a ja nadal nic nie wiedziałem. Kurwa! Muszę ją
zobaczyć. Porozmawiać z nią.. ja..
-Mogę? –Delikatny głos dobiegł do mych uszu a klamka
powędrowała w dół.
-Alex? – Przesunąłem lampę na tyle by móc ją zobaczyć. Powoli
weszła do środka cały czas patrząc w podłogę. Czarny szlafrok okrywał jej
smukłe ciało a mokre włosy wskazywały na to, że dopiero co brała kąpiel. Nieśmiało
usiadła na krawędzi łóżka, chwytając jej dłoń poczułem dreszcz, który ją
przeszedł. Nie chciałem zaczynać wiedząc, że to ona ma do mnie wiele pytań. Zbliżając
się dotknęła opuchniętej skóry na moim policzku, wspinając się w górę na skroń
a potem wzdłuż nosa, aż w końcu zatoczyła koło kończąc na miejscu pod okiem.
-To był twój brat? Twój bliźniak? –Głos jej się załamywał, a
oczy zrobiły się szklane. Patrząc w nie poczułem ból.. nie fizyczny.. ten
pochodził prosto z serca, które natychmiast zaczęło uderzać mi coraz szybciej.
-Tak, ale nie martw się Kochanie zapłacił za wszystkie
krzywdy, które ci wyrządził.- Szepnąłem szukając w niej jakiegokolwiek poczucia
ulgi, w zamian tego dostałem łzy spływające po jej sinych policzkach.
-Bo ja.. ja myślałam, że… że to byłeś ty.-Moje oczy znacznie
się rozszerzyły, a głowę opanował niezmierzony ból. Szok sprawił, że mało się
nim przejmowałem. Przestałem oddychać słuchając jej cichego szlochu.
-Alex nigdy bym ci tego nie zrobił, rozumiesz? Nigdy! Nie
wierzysz mi? Nie ufasz?- Opuszkiem palca uniosłem jej podbródek. Pociągając
nosem założyła kosmyk za ucho i oblizując wargi wpatrywała się we mnie.
-Przepraszam.- Wycierając jej strużkę łez pokiwałem
przecząco głową.
-To ja przepraszam. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Powinienem
przyjechać wcześniej. Mogłem..
-Zrobiłeś co w twojej mocy Justin.- Przyłożyła mi palec do
ust i głaszcząc po głowie lekko się uśmiechnęła.
-Gdybym wtedy do ciebie nie przyszedł.. w nocy, zawsze
byłabyś bezpieczna.
-Nie mów tak! – Wplątała swoje palce w moje i patrząc na nie
pociągnęła nosem.
-Czy on.. zdążył cię zgwałcić? – Gula utknęła mi w gardle a
kropla potu spłynęła po czole do brwi. Niepewność zżerała mnie od środka a
każda sekunda była godziną.
-Nie zdążył. Twoi koledzy mi pomogli, szczególnie Max.-
Przejechała po moim barku a ja natychmiast się uspokoiłem. Szeroki uśmiech
zawitał na jej twarzy na co nie mogłem odpowiedzieć inaczej jak tylko go
odwzajemnić.
-O co chodzi? – Zdziwiony poprawiłem jej dłoń w swojej.
-Rozluzniłeś się tak jak pierwszej nocy, kiedy się
spotkaliśmy. – Potrząsnęła włosami, które opadły jej na piersi.
-Naprawdę? Pamiętasz takie rzeczy? – Postanowiłem sie trochę
podroczyć.
-W przeciwieństwie do chłopców, my zapamiętujemy wszystkie
szczegóły lub chwile które chcemy pamiętać.
-Więc chciałaś mnie zapamiętać! – Przyłapałem ją na gorącym
uczynku. Natychmiast się zarumieniła gorączkowo zaprzeczając. Kiwnąłem palcem
by się zbliżyła. Siadając głębiej na łóżku pochyliła się nademną, chwytając jej
twarz w dłonie złączyłem nasze usta. Stykając się nosami patrzyliśmy na zmianę
w swoje oczy, gdy ktoś głośno zapukał do pokoju. Alex napięcie się
wyprostowała.
-Przyniosłem ci tabletki.- Jason z impetem wszedł do środka,
w ogóle nie przejmując się widokiem dziewczyny.
-Nie prosiłem o nie.- Zdezorientowany posłałem mu spojrzenie
pełne złości i niezrozumienia.
-To z inicjatywy Josha. Mówił, że bardzo cierpisz. –Trochę
kpiąc położył woreczek na szafce, robiąc pare kroków w tył pomachał Alex i już
go nie było. Cholerny kretyn!
-Justin czemu nic nie mówisz? Gdzie cię boli? Mogę jakoś
pomóc? – Jej zatroskana mina mówiła wszystko.
-Nie bój się, nic mi nie będzie. – Uśmiechając się słabo
sięgnąłem po dwukolorową ampułkę. Odkręcając butelkę wody podała mi ją do ust.
Upiłem łyka zastanawiając się nad ich działaniem. Alex nie może wiedzieć, że to
narkotyk. Nie chce by widziała mnie pod ich wpływem. Chwytając za telefon wysłałem smsa do Maxa
ignorując jej spojrzenie. Po trzech minutach wyszli, a ja mogłem odpłynąć, by
nie czuć piekielnego bólu, który rozsadzał mnie od środka.
Alex’s Pov
Drogę do domu przebyliśmy w milczeniu. Martwiłam się o
Justina gorzej niż o to jak zamaskuje siniaki przed Ellen.
-Tutaj? – Max obrócił głowę w moją stronę.
-Tak. Bardzo ci dziękuję. Za wszystko.- Lekko go
przytuliłam.
-Justin jest cholernym szczęściarzem. –Nasze oczy się
spotkały a mnie zalała fala gorąca.
-Dlaczego? –Chwyciłam za klamkę.
-Bo ma ciebie. –Atmosfera w mgnieniu oka zrobiła się gęsta.
Posłałam mu jeden z moich uprzejmych uśmiechów i nie patrząc za siebie ruszyłam
ku bramie. Czy on mnie właśnie komplementował czy po prostu wyraził swoje
zdanie? To było dziwne. Szperając w kieszeniach znalazłam klucz. Idąc przez ogród
zauważyłam worki z liśćmi i dwóch starszych ogrodników. Zdejmując buty z
prędkością światła wbiegłam po schodach na górę byleby tylko nie natknąć się na
gosposie. Na ostatnich stopniach zderzyłam się z tęgą postacią. No nie!
-Dziewczyno co ty masz na twarzy!!?- Oczy wyszły jej z orbit
i chwytając mnie za ramiona oddaliła się trochę.
-Aua.. puszczaj! – Wyrwałam się wkurwiona zuchwałością
staruchy. Co to ma być!? To, że moja matka nie żyje nie znaczy, że może mną
rządzić a w szczególności szarpać!
-Natychmiast dzwonie do pana Lautnera młoda damo! –Weszłam
do łazienki i chwytając za kosmetyki zaczęłam dokładnie maskować siną szczękę.
Nałożyłam chyba z 2 cm wszystkiego co miałam. Było widać opuchnięte miejsca ale
przynajmniej nie raziły w oczy wściekłą purpurą. Tylko.. co ja mu do cholery
powiem!? Spadłam ze schodów? Ktoś mnie pobił? Wymieniając róże w wazonie wpadłam
na genialny pomysł. W samą porę bo w pokoju rozległ się dzwięk dzwonka.
-Halo?
-Alex co ci się stało?! –Ochrypły głos ojca przyprawił mnie
o gęsią skórkę.
-Zapisałam się na boks i pierwszy trening zle mi poszedł. –Miałam
nadzieję, że się na to nabierze..
-Boks? Ty i boks? Jesteś na to zbyt delikatna, jeszcze raz
usłyszę coś o tym sporcie a będziesz miała zakaz wychodzenia gdziekolwiek i do
kogokolwiek. – Krzyczał do słuchawki. *Wiele nie stracę..* - Zaśmiałam się w
duchu. On mnie nie znał. Gdyby tak było wiedziałby, że nie chodzę na imprezy i
nie piję z koleżankami. Ściągając brwi padłam na łóżko.
-Dobrze tato.
-Niech Ellen ci to opatrzy. Wrócę wcześniej niż się
spodziewałem. Do zobaczenia. –Stłumiony sygnał przerwanego połączenia przechodził
mi przez głowę. Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać tego żałosnego babska.
Jak wyjdzie, sama zrobię sobie zimny okład, ale na razie zmyję ten kilogram
tapety bo twarz mi drętwieje.
22.58
Od: J.J.
-Kiedy się zobaczymy?
Do: J.J.
-Nie wiem. Może kiedy wyzdrowiejesz..
Od: J.J.
-Możemy za chwilę? W moich snach Shawty?
Do: J.J.
-Hah.. to do zobaczenia ;*
Od: J.J.
Będę czekał <3
niedziela, 20 października 2013
23. Przestań..
Justin's Pov
Zatrzymałem auto pięćdziesiąt metrów przed budynkiem. Było prawie ciemno i nie bardzo widziałem by ktoś stał przy drzwiach. Chwytając za broń cicho podszedłem do uchylonych drzwi. Nigdzie nie było żadnego innego samochodu, ale wiedziałem, że ktoś musi być w środku. Gdy tylko zobaczę któregoś z tych sukinsynów żaden nie zdąży nawet pisnąć. Rozjebie wszystkich. Wszystkich kurwa... Silny zapach nikotyny dotarł do moich nozdrzy. Wiedziałem. Wyprostowałem ręce i z wycelowanym pistoletem mierzyłem każdy zakamarek. Gdy wszedłem do kuchni zobaczyłem pełno woreczków. Nowy towar a oni jeszcze nie zdążyli go schować? Zaraz kurwa przecież..
-Szybko jak na tak długą drogę. - Szyderczy śmiech rozszedł się echem po pomieszczeniu. Odwróciłem się a w tym samym momencie ktoś mocnym kopnięciem wydarł mi broń z rąk. Obracając się zdążyłem zauważyć tylko kij baseballowy.
-Przyszedłeś po swoją dziwke !? -Dostając po raz piąty w brzuch z ust wytrysnęła mi krew. Jak mogłem być tak bezmyślny kurwa!? No jak!? Leżąc na zimnych płytkach słyszałem szum i spazmy niepohamowanego śmiechu.
-Nie wiedziałem, że jesteś takim głupim sukinsynem Jet. -Wyplułem krew i próbując się podnieść znów dostałem, tyle że po plecach. Ból rozchodził się po całym ciele. Zwijając się trzymałem ręce na brzuchu możliwie go osłaniając. Jeszcze parę uderzeń i bezwładnie leżałem pod ich stopami, a krew nie zalewała już tylko moich żył. Obraz stał się rozmazany. Pierwszy raz w życiu.. wpadłem w pułapke.
Alex's Pov
-No nadeszła pora, zobaczymy jak bardzo jesteś w tym dobra.-Przesunął dłonią po mojej twarzy. Wzdrygnęłam się, odsuwając od jego dotyku. Błysk w jego oczach przyprawił mnie o paraliżujący strach. Nie mogłam nic zrobić. Zdjął czarną kurtkę i rzucił ją w bok. Patrzyłam zaszklonymi oczami na jego twarz czekając na to co postanowił.
-Nie.. nie rób tego. - Mój drżący głos chyba go rozbawił.
-Będę cię pieprzył całą noc nędzna szmato. - Ironiczny uśmiech nie znikał mu z twarzy. Przerażona próbowałam się wyrywać, ale gówno to dało. Rany na rękach potwornie piekły za każdym razem kiedy się poruszyłam. Usiadł na mnie okrakiem i chwytając za bokserkę rozerwał ją jednym pociągnięciem. Wrzasnęłam uświadamiając sobie, że on wcale nie chce mnie nastraszyć.
- Możesz krzyczeć, ale to tylko wzbudza podniecenie.. – jego chrypliwy głos odbił się od moich uszu zostawiając w nich potworne echo tych słów.Byłam bez szans.
Mój oddech momentalnie przyspieszył kiedy zrozumiałam, że naprawdę nikt mnie stąd nie zabierze, nie pomoże. Oczy zalały się strachem, a całe ciało drżało pod wpływem dotyku jego ohydnych rąk. Przycisnął usta do mojej szyi i zaczął ją ssać. Ruszałam głową we wszystkie strony byleby tylko utrudnić mu dostęp. Oderwał się na chwile i spojrzał na mnie z wściekłością. Nie zdążyłam zrobić niczego zanim przywalił mi pięścią w szczękę. Krzycząc z bólu wiłam się pod nim, ale to tylko pogorszyło sprawę.
-Nie ruszaj się tak pizdo- Znów poczułam uderzenie tym razem z drugiej strony. Głowa opadła mi w bok, patrząc na światło lampki czułam jego ręce na moim torsie.
-Przestań.. przestań proszę.. -Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.. czując się zupełnie bezużyteczna. Nie reagował.. Jego twarz wyglądała jak kamień a oczy płonęły mu pożądaniem.
-Justin.. przestań... -Po kilku sekundach otworzyłam oczy. Wpatrywał się we mnie zupełnie rozbawiony, mocno przyciskając mnie do pościeli.
-Tego jeszcze..- Odwrócił głowę w stronę drzwi. Hałas i krzyk spowodował, że przez kilka sekund miałam nadzieję, że ktoś jednak przyszedł.. Wszystko zniknęło gdy do pokoju wszedł ten sam mulat który wcześniej pociął mi ręke.
-Jet w samą porę! -Szatyn zszedł ze mnie i wycierając usta podszedł do chłopaka wijącego się na podłodze. Chwycił go za końcówki włosów i podniósł twarz do góry. Zamarłam. Z ust ciekła mu krew a policzki miał sine od uderzeń. Pisnęłam gdy mulat szarpnął nim wymuszając by utrzymał się na kolanach. Chłopak lekko rozchylił powieki.
Podniosłam się na tyle ile dałam radę a to co zobaczyłam.. nie wiem czy mogę to nazwać szokiem, to było coś o wiele gorszego. Oni.. Oni wyglądali identycznie. Tak samo. Jak krople astralne. Szerzej otworzyłam oczy szczerze nie wierząc w to co widziałam. Nie. To sen. To nie może być prawda. To nie może być........
-Justin! - Krzyknęłam rozpaczliwie, usiłując jakoś poluzować te cholerne supły. Poruszył ustami ale nie dosłyszałam żadnego słowa. Szatyn patrzył to na mnie to na niego aż w końcu splunął Justinowi w twarz.
-Ty świnio jak mogłeś !? - Wrzasnęłam w jego kierunku a oczy zaszły mi ciemną mgłą. Czy ten sukinsyn nie miał żadnego poczucia moralności? Co to kurwa miało być !?
-Zamknij sie albo..
-Albo co !? Zgwałcisz mnie? Już prawie to zrobiłeś.. więc co jeszcze !? Zabijesz? Jesteś żałosnym skurwielem!- Skopałam pościel tak, że zatrzymała się na końcu łóżka. Moja klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół przepełniona wściekłością. Miałam zacząć od początku gdy chłopak popatrzył na mnie dalekim wzrokiem. Jakby szukał gdzieś moich oczu.
-A.. Alex.. ja..- Ściągnął brwi w wysiłku i wciągając powietrze do płuc natychmiast jego twarz rozgorzała w piekielnym bólu. Nawet nie zauważyłam jak łzy zaczęły ściekać mi po policzkach.
-Teraz patrz jak pieprze twoją sukę Jet. -Szatyn powoli wszedł na łóżko i zaczął dobierać się do czarnego materiału legginsów.. Wrzeszczałam coraz głośniej krztusząc się łzami, czując chłód uderzający w moje uda gdy je ściągnął. Jezdził palcami po całym moim ciele a dreszcze które czułam drażniły każdy nerw. Liżąc mój brzuch schodził w dół. krzyki tym razem przeszły w przeraźliwe jęki wypełnione paniką, która jeszcze nigdy nie była we mnie zasiana tak głęboko. Miałam wrażenie, że już nigdy nie pozbędę się tego uczucia. Próbowałam jakoś go kopnąć ale mocniej przycisnął swoją dolną połowę do mojej. Czując ból spojrzałam na ręce. Rany popękały a krew znów zaczęła ściekać wzdłuż ramion. Słona ciecz zupełnie przysłoniła mi obraz. Zamykając oczy mocno zwarłam z sobą nogi czując jak jego ręce ściskają mi biodra.
Justin's Pov
Słysząc jej szloch zacisnąłem pięści. Musiałem patrzeć jak ten sukinsyn ją dotyka.. Całuje w każdy zakamarek jej ciała. Gdy zobaczyłem krwawiące rany na wewnętrznych stronach jej chudych rąk gula która tkwiła mi gdzieś w gardle pękła. Wyszarpnąłem głowę z rąk tego chuja i wyjmując nóż z buta wbiłem mu je w udo. Wrzask rozdarł powietrze w pokoju. Pchnąłem go parę razy zanim zdążył wyjąć broń. Ból rozdzierał mi wnętrzności sunąc po szorstkiej wykładzinie dopadłem do klamki. Trzech zbiegało już po schodach. Chwytając za pistolet nacisnąłem spust. Ciała zsunęły się po paru stopniach zatrzymując przed moimi kolanami.
-Justin! - Momentalnie mój wzrok wbił się w łóżko przedemną.
-Tknij ją jeszcze raz a rozpierdole ci łeb !!- Syknąłem w jego kierunku utrzymując rękę w górze. Wyszarpnął jej stanik i rzucił go przed siebie, pochylając się ku jej nagim piersiom.
-Mówiłem chuju.- Warknąłem a kula przeszyła gęste powietrze przelatując tuż nad jego głową. Spudłowałem !? To niemożliwe! To do kurwy nędzy niemożliwe!! Rzuciłem się na oparcie łóżka uderzając w wystającą listwę. Powoli zsuwając się w dół miałem przed oczami szarpiące się, nagie ciało Alex. Kilka zamazanych postaci wpadło do środka, a ostatnie co wtedy słyszałem to przerazliwy krzyk i huk rozrywających kul.
Alex's Pov
-Przykryj się tym. - Barczysty brunet podał mi koc. Szczelnie się owijając pozwoliłam by wziął mnie na ręce i wyniósł z tego piekła. Wszystko mnie bolało nie wyłączając spierzchniętych i rozdartych warg. Pełnia oświetlała 2 czarne auta z przyciemnionymi szybami stojące na drodze. Dopiero teraz zauważyłam, że przetrzymywali mnie w magazynie. Otwierając drzwi dobrze znanego mi range rovera chłopak położył mnie na siedzeniu.
-Co z nim? -Spytałam zanim zamknął drzwi.
-Z Justinem?-To było raczej pytanie retoryczne ale kiwnęłam głową wypatrując w jego oczach choć krzty optymizmu.
-Wyjdzie z tego. -Uśmiechnął się do mnie słabo po czym usiadł na miejscu kierowcy i odpalając silnik podał mi komórkę. Wzięłam w ręce blackberry i przyciskając do piersi miałam nadzieję, że On jeszcze żyje...
*
Dziękuję za tyle komentarzy pod tamtym rozdziałem ! Jak chcecie to potraficie mnie uszczęśliwić ;) A no i bardzo chciałabym podziękować też paru osobom które zaczęłam informować ;*
Zatrzymałem auto pięćdziesiąt metrów przed budynkiem. Było prawie ciemno i nie bardzo widziałem by ktoś stał przy drzwiach. Chwytając za broń cicho podszedłem do uchylonych drzwi. Nigdzie nie było żadnego innego samochodu, ale wiedziałem, że ktoś musi być w środku. Gdy tylko zobaczę któregoś z tych sukinsynów żaden nie zdąży nawet pisnąć. Rozjebie wszystkich. Wszystkich kurwa... Silny zapach nikotyny dotarł do moich nozdrzy. Wiedziałem. Wyprostowałem ręce i z wycelowanym pistoletem mierzyłem każdy zakamarek. Gdy wszedłem do kuchni zobaczyłem pełno woreczków. Nowy towar a oni jeszcze nie zdążyli go schować? Zaraz kurwa przecież..
-Szybko jak na tak długą drogę. - Szyderczy śmiech rozszedł się echem po pomieszczeniu. Odwróciłem się a w tym samym momencie ktoś mocnym kopnięciem wydarł mi broń z rąk. Obracając się zdążyłem zauważyć tylko kij baseballowy.
-Przyszedłeś po swoją dziwke !? -Dostając po raz piąty w brzuch z ust wytrysnęła mi krew. Jak mogłem być tak bezmyślny kurwa!? No jak!? Leżąc na zimnych płytkach słyszałem szum i spazmy niepohamowanego śmiechu.
-Nie wiedziałem, że jesteś takim głupim sukinsynem Jet. -Wyplułem krew i próbując się podnieść znów dostałem, tyle że po plecach. Ból rozchodził się po całym ciele. Zwijając się trzymałem ręce na brzuchu możliwie go osłaniając. Jeszcze parę uderzeń i bezwładnie leżałem pod ich stopami, a krew nie zalewała już tylko moich żył. Obraz stał się rozmazany. Pierwszy raz w życiu.. wpadłem w pułapke.
Alex's Pov
-No nadeszła pora, zobaczymy jak bardzo jesteś w tym dobra.-Przesunął dłonią po mojej twarzy. Wzdrygnęłam się, odsuwając od jego dotyku. Błysk w jego oczach przyprawił mnie o paraliżujący strach. Nie mogłam nic zrobić. Zdjął czarną kurtkę i rzucił ją w bok. Patrzyłam zaszklonymi oczami na jego twarz czekając na to co postanowił.
-Nie.. nie rób tego. - Mój drżący głos chyba go rozbawił.
-Będę cię pieprzył całą noc nędzna szmato. - Ironiczny uśmiech nie znikał mu z twarzy. Przerażona próbowałam się wyrywać, ale gówno to dało. Rany na rękach potwornie piekły za każdym razem kiedy się poruszyłam. Usiadł na mnie okrakiem i chwytając za bokserkę rozerwał ją jednym pociągnięciem. Wrzasnęłam uświadamiając sobie, że on wcale nie chce mnie nastraszyć.
- Możesz krzyczeć, ale to tylko wzbudza podniecenie.. – jego chrypliwy głos odbił się od moich uszu zostawiając w nich potworne echo tych słów.Byłam bez szans.
Mój oddech momentalnie przyspieszył kiedy zrozumiałam, że naprawdę nikt mnie stąd nie zabierze, nie pomoże. Oczy zalały się strachem, a całe ciało drżało pod wpływem dotyku jego ohydnych rąk. Przycisnął usta do mojej szyi i zaczął ją ssać. Ruszałam głową we wszystkie strony byleby tylko utrudnić mu dostęp. Oderwał się na chwile i spojrzał na mnie z wściekłością. Nie zdążyłam zrobić niczego zanim przywalił mi pięścią w szczękę. Krzycząc z bólu wiłam się pod nim, ale to tylko pogorszyło sprawę.
-Nie ruszaj się tak pizdo- Znów poczułam uderzenie tym razem z drugiej strony. Głowa opadła mi w bok, patrząc na światło lampki czułam jego ręce na moim torsie.
-Przestań.. przestań proszę.. -Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.. czując się zupełnie bezużyteczna. Nie reagował.. Jego twarz wyglądała jak kamień a oczy płonęły mu pożądaniem.
-Justin.. przestań... -Po kilku sekundach otworzyłam oczy. Wpatrywał się we mnie zupełnie rozbawiony, mocno przyciskając mnie do pościeli.
-Tego jeszcze..- Odwrócił głowę w stronę drzwi. Hałas i krzyk spowodował, że przez kilka sekund miałam nadzieję, że ktoś jednak przyszedł.. Wszystko zniknęło gdy do pokoju wszedł ten sam mulat który wcześniej pociął mi ręke.
-Jet w samą porę! -Szatyn zszedł ze mnie i wycierając usta podszedł do chłopaka wijącego się na podłodze. Chwycił go za końcówki włosów i podniósł twarz do góry. Zamarłam. Z ust ciekła mu krew a policzki miał sine od uderzeń. Pisnęłam gdy mulat szarpnął nim wymuszając by utrzymał się na kolanach. Chłopak lekko rozchylił powieki.
Podniosłam się na tyle ile dałam radę a to co zobaczyłam.. nie wiem czy mogę to nazwać szokiem, to było coś o wiele gorszego. Oni.. Oni wyglądali identycznie. Tak samo. Jak krople astralne. Szerzej otworzyłam oczy szczerze nie wierząc w to co widziałam. Nie. To sen. To nie może być prawda. To nie może być........
-Justin! - Krzyknęłam rozpaczliwie, usiłując jakoś poluzować te cholerne supły. Poruszył ustami ale nie dosłyszałam żadnego słowa. Szatyn patrzył to na mnie to na niego aż w końcu splunął Justinowi w twarz.
-Ty świnio jak mogłeś !? - Wrzasnęłam w jego kierunku a oczy zaszły mi ciemną mgłą. Czy ten sukinsyn nie miał żadnego poczucia moralności? Co to kurwa miało być !?
-Zamknij sie albo..
-Albo co !? Zgwałcisz mnie? Już prawie to zrobiłeś.. więc co jeszcze !? Zabijesz? Jesteś żałosnym skurwielem!- Skopałam pościel tak, że zatrzymała się na końcu łóżka. Moja klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół przepełniona wściekłością. Miałam zacząć od początku gdy chłopak popatrzył na mnie dalekim wzrokiem. Jakby szukał gdzieś moich oczu.
-A.. Alex.. ja..- Ściągnął brwi w wysiłku i wciągając powietrze do płuc natychmiast jego twarz rozgorzała w piekielnym bólu. Nawet nie zauważyłam jak łzy zaczęły ściekać mi po policzkach.
-Teraz patrz jak pieprze twoją sukę Jet. -Szatyn powoli wszedł na łóżko i zaczął dobierać się do czarnego materiału legginsów.. Wrzeszczałam coraz głośniej krztusząc się łzami, czując chłód uderzający w moje uda gdy je ściągnął. Jezdził palcami po całym moim ciele a dreszcze które czułam drażniły każdy nerw. Liżąc mój brzuch schodził w dół. krzyki tym razem przeszły w przeraźliwe jęki wypełnione paniką, która jeszcze nigdy nie była we mnie zasiana tak głęboko. Miałam wrażenie, że już nigdy nie pozbędę się tego uczucia. Próbowałam jakoś go kopnąć ale mocniej przycisnął swoją dolną połowę do mojej. Czując ból spojrzałam na ręce. Rany popękały a krew znów zaczęła ściekać wzdłuż ramion. Słona ciecz zupełnie przysłoniła mi obraz. Zamykając oczy mocno zwarłam z sobą nogi czując jak jego ręce ściskają mi biodra.
Justin's Pov
Słysząc jej szloch zacisnąłem pięści. Musiałem patrzeć jak ten sukinsyn ją dotyka.. Całuje w każdy zakamarek jej ciała. Gdy zobaczyłem krwawiące rany na wewnętrznych stronach jej chudych rąk gula która tkwiła mi gdzieś w gardle pękła. Wyszarpnąłem głowę z rąk tego chuja i wyjmując nóż z buta wbiłem mu je w udo. Wrzask rozdarł powietrze w pokoju. Pchnąłem go parę razy zanim zdążył wyjąć broń. Ból rozdzierał mi wnętrzności sunąc po szorstkiej wykładzinie dopadłem do klamki. Trzech zbiegało już po schodach. Chwytając za pistolet nacisnąłem spust. Ciała zsunęły się po paru stopniach zatrzymując przed moimi kolanami.
-Justin! - Momentalnie mój wzrok wbił się w łóżko przedemną.
-Tknij ją jeszcze raz a rozpierdole ci łeb !!- Syknąłem w jego kierunku utrzymując rękę w górze. Wyszarpnął jej stanik i rzucił go przed siebie, pochylając się ku jej nagim piersiom.
-Mówiłem chuju.- Warknąłem a kula przeszyła gęste powietrze przelatując tuż nad jego głową. Spudłowałem !? To niemożliwe! To do kurwy nędzy niemożliwe!! Rzuciłem się na oparcie łóżka uderzając w wystającą listwę. Powoli zsuwając się w dół miałem przed oczami szarpiące się, nagie ciało Alex. Kilka zamazanych postaci wpadło do środka, a ostatnie co wtedy słyszałem to przerazliwy krzyk i huk rozrywających kul.
Alex's Pov
-Przykryj się tym. - Barczysty brunet podał mi koc. Szczelnie się owijając pozwoliłam by wziął mnie na ręce i wyniósł z tego piekła. Wszystko mnie bolało nie wyłączając spierzchniętych i rozdartych warg. Pełnia oświetlała 2 czarne auta z przyciemnionymi szybami stojące na drodze. Dopiero teraz zauważyłam, że przetrzymywali mnie w magazynie. Otwierając drzwi dobrze znanego mi range rovera chłopak położył mnie na siedzeniu.
-Co z nim? -Spytałam zanim zamknął drzwi.
-Z Justinem?-To było raczej pytanie retoryczne ale kiwnęłam głową wypatrując w jego oczach choć krzty optymizmu.
-Wyjdzie z tego. -Uśmiechnął się do mnie słabo po czym usiadł na miejscu kierowcy i odpalając silnik podał mi komórkę. Wzięłam w ręce blackberry i przyciskając do piersi miałam nadzieję, że On jeszcze żyje...
*
Dziękuję za tyle komentarzy pod tamtym rozdziałem ! Jak chcecie to potraficie mnie uszczęśliwić ;) A no i bardzo chciałabym podziękować też paru osobom które zaczęłam informować ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)