sobota, 2 sierpnia 2014

43. Zły dzień.

Justin's Pov 
"In that moment was so hard for me to breathe
You just took away the biggest part of me, yeah
Life is so unpredictable, yeah
Never thought a love like yours
Would leave me all alone
Oh no

You didn’t waste any time
Like you had already made up your mind
No sympathy
Cause I was out of line..


It was a bad day..."

https://www.youtube.com/watch?v=gotEw1JrByY 

Nie mogłem odpowiedzieć na pytanie które mój umysł zadawał sobie każdego dnia, w każdej godzinie, minucie, sekundzie.. 
Wiedziałem, że zrobiłem coś strasznego. Coś czego nie można wytłumaczyć. Usprawiedliwić. Coś co zaliczało mnie do przegranych. Spieprzyłem to na czym mi najbardziej zależało. Nie zasługiwałem na jej miłość. A w tym momencie nie zasługiwałem nawet na pogardę. Stałem się nikim. Nic nie znaczącym śmieciem. Tamten wieczór był zupełnie niewybaczalny a ja miałem tego świadomość. I chyba właśnie to było najgorsze... 
Zły dzień, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jak znamie, które nigdy nie znika. Każda noc od tamtej pory wygląda podobnie. Monotonność wkradła się do mojego życia jak niechciana powłoka ciemności. Koszmar cały czas ten sam, nieustannie sprawiał mi ból. Zlany potem siadałem na łóżku nie wiedząc co mam robić. 
Bezradność. Moje drugie imię. 
Byłem coraz bardziej wyczerpany i obojętny na wszystko co działo się wokół mnie. 
Minął miesiąc a ja nadal tkwiłem w mieszkaniu przesyconym zapachem nikotyny. Nie myślałem..
że to był koniec. Sam nie wiem. Wszystkie moje emocje stały się nikłe. Jak mgła. Tylko w nocy odczuwałem je wszystkie naraz. Bałem się zasnąć...Nie mogłem myśleć o niczym innym.

O nikim innym...
Jej szept. Słyszałem go wszędzie. Jakby wyłaniał się z każdego mojego oddechu. To cholerne, palące uczucie którego nie mogłem się pozbyć. Każda komórka mojego ciała była bliska rozpadu. Moje wnętrze było wypełnione wszystkim co złe. Nie potrafiłem sobie z tym radzić. To wykańczało, jak powolna, bolesna:
śmierć. 
Myślałem o niej wiele razy.. 
Uwolniłaby mnie od wszystkich problemów. Była jak wolność, której doświadczałem tylko przy niej.. 
Dzwonek do drzwi obudził mnie z transu. Teraz zauważyłem, że przez cały ten czas grałem na gitarze. Znów ten wysoki dzwięk podrażnił mi uszy. Odkładając gitarę powlokłem się ku niemu. Max znów chce mnie gdzieś wyciągnąć. Josh kazał mnie dostarczyć do domu. Jadą na akcje i jestem potrzebny.. 
Gdy otworzyłem drzwi skóra na moich policzkach zapłonęła jak pochodnia. Jej szklane oczy spotkały się z moimi. Przez zaciśnięte wargi zdołałem wyszeptać tylko jedno zdanie.
-Tak mi przykro Al....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz