poniedziałek, 25 sierpnia 2014

46.W myślach.

-Musisz coś z tym zrobić. Z sobą. Nie poznaje cie Justin. To zupełnie cię wykończy. Nie możesz się poddać, tylko dlatego, że znalazła sobie innego. Nie wierzę, że nic już do ciebie nie czuje. Za dużo razem przeszliście.- Za dużo. Max usiadł obok mnie i czekał na moją reakcje. No tak. Zajebiście. Niby co mam zrobić? Zastrzelić tamtego, podejść do Alex i rozkazać by była ze mną? To chore. 
-Nie będę pchał się w jej życie, jeśli już w nim nie istnieję. Zrozum, ja nie chcę jej znowu zranić.-Popatrzyłem na niego ze zrezygnowaniem w oczach. Już nie wiedziałem co niby jeszcze mógłbym... Chyba było już za pózno..
-Nigdy nie jest za pózno!(Skurwiel czytał mi w myślach). Jedz do niej i spytaj! Spytaj ją prosto w twarz czy naprawdę tak cie nienawidzi. Jeśli potwierdzi usuniesz się w cień.- Poklepał mnie po ramieniu, z pocieszającym uśmiechem na ustach. Miałem ochotę  go wyściskać, ale nie. Nie jestem gejem. W żadnym wypadku. Poderwałem się z miejsca i wybiegłem z pokoju, chwytając kurtkę. Musi wyznać mi prosto w twarz, to jak bardzo nic dla niej nie znaczę. Wtedy będę mógł wyjechać. Zacząć od nowa. Gdzieś daleko stąd. 
Światło lamp iskrzyło się jak sztuczne ognie rozświetlając drogę, którą tak dobrze znałem. Nie obchodziło mnie czy jej ojciec będzie w środku, miałem go daleko w dupie, mógł nawet wzywać gliny. Nie przejąłbym sie za bardzo. Brama była zamknięta, ale na podjezdzie stał jakiś samochód. Od razu pomyślałem, że to jej. Wszedłem po murze, zupełnie jak za dawnych czasów. Naciskając klamkę frontowych drzwi byłem już pewny tego co właśnie robię. Wchodząc do holu usłyszałem krzyk. Ciśnienie natychmiast mi podskoczyło a gdy wpadłem do jej pokoju, zastygłem w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. 
Alex's Pov 
Myślałam, że strzeliła, ale to był huk kopniętych drzwi. Nie mogłam przełknąć śliny, widząc jak był wstrząśnięty. Jego oczy były wszędzie, wpatrywał się to we mnie, to w Jace'a. Ale te wariatke już spalił wściekłym spojrzeniem. Wiedziałam co może się stać. 
-Puść ją Cam!!-Jego głos uderzył we mnie jak w grom, a ona poluzniła uścisk na pare sekund. Myślałam że mnie wypuści, ale przycisnęła mnie jeszcze bardziej. Nie mogłam się ruszyć..
-Justin. Co za niespodzianka! Widzisz? Zlikwiduje te szmate i już nic nie stanie nam na drodze, dobrze kochanie?-Patrzyła na niego maniakalnym wzrokiem, a jej uśmieszek wydawał sie przerażający. 
-Co ty pierdolisz Cam, co? Puść ją natychmiast!-Zbliżył się o krok, a ja natychmiast poczułam świdrujący spust na skroni. Szukałam Jace'a, ale nie było go w zasięgu wzroku.Tak cholernie się bałam..
-Przestań kochanie. Nie krzycz na mnie! Wolisz tą dziwke ode mnie? Co ty w niej widzisz!? Jest dobra w łóżku? Gwarantuje, że mogę być milion razy lepsza!- Był coraz bardziej czerwony na twarzy, a żyła na jego szyi uwydatniała się z każdą chwilą. Minęło kilka sekund od jej ostatniego słowa, ale one dłużyły się jak długie godziny.
-Cam, skarbie, wypuść te suke. Możemy być razem, tylko ją puść. Chcesz ją mieć na sumieniu? Po co nam psy na karku. Będziemy wolni, wyjedziemy z tego pieprzonego miasta.. No i jak? Wchodzisz w to Shawty?-
Dawno nie słyszałam tego słowa z jego ust. Tyle, że wypowiedziane do innej dziewczyny brzmiało cholernie inaczej. Gorzej.. Upadłam na podłogę, a ona wpadła w jego ramiona. Jace nawet nie odważył się do mnie podejść. Czułam się jak ostatni śmieć, którego nikt nie potrzebuje.
Łoskot broni i teraz obie leżałyśmy niecałe dwa metry od siebie. A ja zrozumiałam, że... on mnie uratował. Gdy pomógł mi wstać znów zobaczyłam w jego oczach to troskliwe spojrzenie. Czekoladowe oczy, które zawsze wzbudzały we mnie to samo uczucie.. były pełne nadziei.
Jace zbliżył się do mnie i teraz stali obok siebie... nie widząc siebie nawzajem. Dopóki nie wpadłam w jego ramiona. I nie schowałam się za burzą złotych kosmyków. Słyszałam policyjne radiowozy i jego szybkie kroki na schodach. Skończyłam rozmawiać z Jace'm i wybiegłam mając nadzieję, że zdążę. Nie zatrzymałam się nawet wtedy gdy policjant próbował zatrzymać mnie w drzwiach. Deszcz lał strugami kiedy ścisnęłam go z całej siły. Jego kurtka była zimna i mokra, ale nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. Nie czekałam ani chwili dłużej. Nasze usta zetknęły sie z sobą dokładnie o 23.23 - to nie mógł być żaden pieprzony przypadek :)

1 komentarz: