środa, 22 stycznia 2014

32. Ciemność.

Dlaczego wszystko musi się zawsze spieprzyć.. To cholernie absurdalne być szczęśliwą i cierpieć przez jednego człowieka. W ciągu tych dwóch miesięcy zdążyłam się w nim zakochać, poznać jego wady i zalety. Przeżyłam śmierć mamy, kompletną kompromitację wpadając do basenu i na lekcji, kiedy runeliśmy do tyłu razem z ławką. Porwano mnie, jego brat prawie mnie zgwałcił, bałam się go jak nikogo innego... A jednak po tylu obietnicach łudziłam się, że cokolwiek w sobie zmieni. Słowa, które wypowiadał, każde było puste i pełne przekonania, że zamydli mi oczy i przeleci jak dziesiątki innych razem z tą jego Vicky na czele. Pieprzony chuj. Mam nadzieję, że znów go zamkną. Głowa zaczynała mnie boleć, a chusteczki były na wyczerpaniu. Płakałam już od godziny coraz mocniej przeżywając każde związane z nim wspomnienie. Wszystko dopóki nie popatrzyłam na dłonie. Chwytając za maść na blizny wcierałam ją jak szalona, a złość którą miałam gdzieś na dnie serca wychodziła na wierzch sprawiając, że czułam pogardę dla tego gnoja. Po upływie następnej godziny zegar pokazał 22.00 Wyjmując nogi spod kołdry westchnęłam zrezygnowana. Właściwie nie mogłam określić co mi jest, prócz przeziębienia, które złapałam minionej nocy. Czułam się nijaka. Bez wyrazu. Jakaś nieznana cząstka mnie odeszła razem z tym skurwielem. Jęknęłam w przestrzeń. Gdy miałam gasić lampę ojciec zapukał do drzwi.
-Alex wylatuję do Canady na tydzień. Pieniądze zostawiłem ci tam gdzie zawsze. Ellen będzie jutro.. Ben odśnieży plac wokół domu..
-Oczywiście.-Okazał zdziwienie na moją odpowiedz. 
-Kocham Cię córeczko.
-Ja ciebie też.-Uśmiechnęłam się lekko, byleby wyszedł nie zauważając moich napuchniętych oczu. Więc wszystko jest jak dawniej.. tylko bez mamy.
                                                            *
Piątek. Wolne od szkoły. Przynajmniej dla mnie. Gdy wstając rano-właściwie to.. po południu- zobaczyłam się w lustrze, miałam ochotę się przeżegnać. Wielkie wory pod oczami, włosy w kompletnym nieładzie, spuchnięte, na wpół otwarte powieki, spierzchnięte usta, a do tego cierpki ból głowy. Mmmm... dzień zapowiada się niesamowicie. Mój uśmiech kipiał ironią. Zeszłam do kuchni po szklankę soku bananowego i rogalika. Nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na te staruche, ale ona nigdy nie przyniosłaby mi śniadania do łóżka. Szczerze mówiąc prędzej by zdechła.. Wywracając oczami skomentowałam jej westchnięcie na mój widok. Gryząc ciasto francuskie podeszłam do komody na piętrze. Wyjmując tabletki na ból głowy przypomniałam sobie tamtą noc:"- Szybciej. - Ponaglił ją, przyspieszając tak, że dzieliło ich maksymalnie 10cm
Dziewczyna przyspieszyła, kierując się do komody na końcu korytarza. Otworzyła szafkę i wyciągnęła cały zestaw potrzebny do pierwszej pomocy i parę innych rzeczy, które uznała za przydatne. Wracając wyminęła go, wypuszczając powietrze z płuc. *Jak ktoś tak zły może być tak kurewsko sexowny?*" choć nie chciałam. Nie chciałam znów widzieć jego mięśni, spojrzenia, które błądziło po moim ciele zupełnie mnie obezwładniając.. Tego jak szeptał mi do ucha, że jeśli komuś coś o nim powiem to nie dożyję rana. Chwytając za ręcznik postanowiłam posiedzieć trochę na siłowni w czasie, gdy będą sprzątać mój pokój. Gdy ból minął wskoczyłam na bieżnie, nie licząc czasu biegłam do upadłego patrząc na spadające płatki śniegu i ścianę gałązek pokrywających ogrodzenie. Robiło się coraz ciemniej. Zostałam sama w domu. Ocierając pot z czoła rzuciłam się na zimną podłogę. Po kilku minutach bliskiego spotkania z ziemią wyłączyłam ogrzewanie i biorąc kąpiel poczułam się znacznie lepiej (nie licząc długich poszukiwań kremu do depilacji..). Zakładając kapcie chwyciłam listek gumy dla dzieci o słodkim zapachu i głośno ciamkając rozłożyłam się na kanapie przed telewizorem. Oglądając teledysk zobaczyłam wzmacniacze i gitarę podobną do tej którą ...on miał w mieszkaniu. Cholera! Czy wszystko musi mi się z nim kojarzyć? Przełączając kanał ślepo wpatrywałam się w program dokumentalny. Niewyobrażalne zostać matką w moim wieku lub nie wiedzieć kto jest ojcem twojego dziecka bo puściłaś się na imprezie.. Nagły dzwięk przeszył powietrze, jakby zwolnienie obrotów silnika i nastała ciemność. Zabrakło prądu? Nienawidzę takich sytuacji, zwłaszcza gdy nie jestem u siebie na górze.. Wyobraznia zawsze w podobnych sytuacjach podsuwa mi setki potworów, duchów, jakiś dziewczynek z długimi włosami po przejściach i zmutowanych zwierząt..Tak wiem. Jestem zjebana. Wpatrując się w ciemność dotarłam do małej szafki pod zlewem. Po omacku sięgnęłam zapalniczki i zaświeciłam świeczkę co dało mi szansę na dotarcie do telefonu. Echo przyciskanych klawiszy głucho roznosiło się po wnętrzu. Mimo iż miałam na sobie sweter czułam gęsią skórkę. Nosz kurwa mać.. niech oni włączą to światło. Podeszłam do stolika patrząc to na płomień, to na wyświetlacz telefonu, szukając numeru sąsiadki z naprzeciwka, z nadzieją, że nie jest na Karaibach.. Westchnęłam cicho, czekając na to aż odbierze.

-Halo?
-Dobry wieczór, z tej strony Alex Lautner, z naprzeciwka. Chciałam spytać czy ma pani prąd.- To brzmiało tak głupio, że miałam ochote walnąć się w twarz. 
-Oczywiście, że tak. A u państwa nie ma? 
-Owszem, myślałam, że wyłączyli na całym osiedlu.
-Ależ nie, to chyba tylko u was. Może macie za dużo śniegu na linii.
-W takim razie dziękuję, dobranoc.
-Dobra...
Płomień świeczki zgasł, a moje serce przyspieszyło gwałtownie wywołując u mnie nagły atak histerii.
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Krzycząc odskoczyłam z przerażeniem, omal nie lądując na podłodze. Dreszcz przeszedł mnie całą i zaczęłam cofać się do tyłu z obrzydzeniem. 

-Alex musisz mnie wysłuchać.-Stał tam już bez kurtki, a jego oczy błyszczały w świetle księżyca. 
-Nic nie muszę. Wynoś się stąd!-Zrobiłam krok w tył, kiedy on posunął się w moją stronę. 
-To nie miało tak być, ja Cię kocham. Nie mogę wytrzymać ani minuty z myślą o tym, że mnie nienawidzisz.
-Poprawka Jet, ja się tobą brzydzę i brzydzę się tym, że kiedykolwiek mogłam myśleć, że coś nas łączy.

wtorek, 21 stycznia 2014

31. Nienawidzę cię.

Justin's Pov
Wciągając powietrze poczułem róże. Doskonale wiedziałem, że ona tu jest. Jej zapach i to, że nawet na chwile nie puszczała mojej dłoni. Otwierając oczy dostrzegłem księżyc i ciemną toń nieba. Obracając troche głowę zobaczyłem jej twarz pełną troski. Uśmiechnęła się i przejechała palcami po moich. 
-Jesteś..-Szepnęła tak, jakby najcichszy dzwięk miał sprawiać mi ból. Jej głos- nigdy. 
-Zawsze będę.- Kładąc drugą rękę zamknąłem je w uścisku. Wiedziałem, że łzy zaraz zaczną spływać po jej rumianych policzkach. Oczy miała szklane i zaczerwienione. Już wcześniej słyszałem jak płakała, ale nie mogłem nic zrobić. Pociągnęła nosem biorąc się w garść. 
-Musisz udusić Maxa.. w moim imieniu.-Odgarnęła włosy z twarzy mówiąc śmiertelnie poważnie.
-Za co?- Niejako zdziwiony miałem ochotę roześmiać się na pół oddziału. Jej mina była cholernie dziecinna. Jak dziewczynki która musi dostać niewyobrażalnie drogą lalkę z drugiego końca świata. 
-Powiedział, że miałeś krwotok wewnętrzny. Myślałam, że umrę w drodze, a gdy przyszłam po prostu się roześmiał i oświadczył, że to nic poważnego. Miałam ochotę przyłożyć mu w twarz.-Fuknęła z niezadowolenia. Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem, zakrywając usta starałem się nie śmiać. 
-Wszyscy jesteście tacy sami!-Poderwała się z łóżka gotowa do wyjścia.
-Ej ej ! Kochanie przepraszam. Zostań.-Spojrzałem na nią ze skruchą i niejaką prośbą by mnie nie opuszczała. Podziałało. - Nie moja wina.. Po prostu mamy podobne poczucie humoru. To wszystko.-Wzruszyłem ramionami.- Co mi jest?
-Twój organizm był odwodniony i niedożywiony. Poza tym przygryzłeś policzek.. 
-Jason myślał, że dostałeś krwotoku.-Do sali wszedł Josh z kubkiem kawy.-Proszę.-Podając go Alex poklepał mnie po ramieniu i stając przy ramie łóżka dyskretnie pokazał na telefon. Kiwnąłem mu. 
-Dobranoc. Bieber trzymaj się.- Rzucając spojrzenie na Alex zamknął za sobą drzwi. 
-Twój ojciec.. nie martwi się? Czy znów wyjechał?- Odstawiłem butelkę wody od ust. 
-Dzwonił. Powiedziałam, że będę pózniej.-Upijając łyk uniknęła mojego dociekliwego spojrzenia. Ciągnąc ją ku sobie czułem coraz intensywniej zapach róż. 
-Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo.-Chwytając jej szyję złączyłem nasze usta. Wargi miała miękkie, jakbym gryzł dużego, malinowego żelka. Otwierając oczy napotkałem jej, jeszcze przymknięte. Czekające na mój kolejny ruch. Po chwili otworzyła je, ukazując toń błękitnego oceanu i szmaragdowym dnem. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Była taka piękna.. Odwracając głowę wtuliła się w moją otwartą dłoń. Pragnąłem ją przytulić i nie puszczać, nigdy. Ona dawała mi spokój. Ten wewnętrzny, najbardziej przeze mnie pożądany. Kilka sekund i znów wszystko się pieprzyło, a chwilowe szczęście zostało zastąpione życiem, którego nienawidziłem. 
-Komisarz Stanley. Przyszliśmy zadać panu Bieberowi kilka pytań.- Zwracając się bardziej do Alex niż do mnie dali jej znak by wyszła. Na twarzy miała tylko zmartwienie i niedowierzanie. Zaciskając pięść odwróciłem głowę w strone okna. To nie miało tak być. Nie chcę, żeby tak było.
-Był pan wczoraj na imprezie przy Green Street. Czy widział pan coś podejrzanego?
-Nie. Byłem zalany w sztok i jedyne co widziałem to pewną dziwkę na parkiecie. A o co chodzi?
-W jeziorku za domem wyłowiono dziś ciało. Wszystko wskazuje na zabójstwo z premedytacją. 
-A co ja mam do tego?
-Był pan karany, widziano pana, poza tym musimy przesłuchać wszystkich będących w tym dniu na imprezie. 
-Oczywiście, że mnie widziano. Mówię, że tam byłem. To chyba jasne.. Nic nie wiem. Ktoś pewnie załatwił jakieś niepotrzebne gówno.- Uśmiechnąłem się w duchu. 
-No tak..-Spisując zeznania do notesu uważnie mi się przyglądał. Miałem ochotę wyjebać mu za to, że wpieprza się w nieswoje sprawy. Z drugiej strony.. jak kurwa wyłowili to ciało?! Przytargaliśmy tyle kamieni.. zawiązaliśmy worek.. To jest kurwa niemożliwe.. a może to prowokacja? Czując ogarniającą mnie złość zamknąłem oczy czekając z ich otworzeniem dopóki nie wyszedł. Przez szybę widziałem jak przez chwilę rozmawia z Alex. Trzymając się za rękę chciała go spławić jak najszybciej. Miałem nadzieję, że do mnie wróci, a ona rzuciła mi pogardliwe spojrzenie i poszła. -Kurwa, tego właśnie nienawidzę. Wpieprzania się policji w moje życie, ciągłego strachu i podejrzeń. Nic nie będzie takie jak kiedyś.- Sięgając po telefon wytarłem pot z czoła. 
-Alex co się stało? Czemu poszłaś?- Jej zapłakany i łamiący się głos sprawił, że w gardle utkwiła mi gula. 
-Pytasz się czemu? Jesteś pieprzonym sukinsynem. Nienawidzę cię.. Tak bardzo cię nienawidzę.. Jak można zabić człowieka hmm? To twoja rutyna? Skończyłam z tobą i mimo tego co mam napisane na ręce nie będę twoją dziwką. Słyszysz!? Nigdy więcej. Nie dzwoń do mnie bo wszelkie informacje przekaże policji. Nie chce cię znać.Zniszczyłeś mnie. Zniszczyłeś mi te jebane 2 mies życia. Cieszysz się z tego prawda? 
-Al...-Połączenie zerwano. Rzuciłem komórką o ściane, miotając się na łóżku zwróciłem uwagę pielęgniarki. 
-Coś się stało?
-To nie twoja sprawa szmato!- Splunąłem jej prosto pod nogi z pełnym obrzydzeniem na jakie mnie było stać. Przestraszona wyszła nawet nie próbując patrzeć w moją stronę. To mi zostało. Tylko to. Pieprzona nienawiść, złość. To co zawsze. Tylko to.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za to, że nie dodałam w niedziele, ale pojechałam do siostry a u niej internet to patola. Znalazłam przy okazji swojego starego bloga z 2011 ... I najpewniej będę coś z niego uzyskiwać. Dziękuję Wam za komentarze pod tamtym rozdziałem. Liczę, że pod tym też wyrazicie swoje zdanie. #muchlove <3

piątek, 17 stycznia 2014

30. Szwy.

Wbiegając po schodach na czwarte piętro jego skroń pulsowała równomiernie, w znanym sobie tylko tempie. Otwierając drzwi jednym z pęku kluczy poczuł nagłe zmęczenie, a obraz stał się zamazany, jakby za mgłą. Czując, że traci władze nad ciałem zdążył pchnąć drzwi tak by się zamknęły, zaraz po tym osuwając się na ziemie...
Po korytarzu rozległy się kroki. Wysoki chłopak wszedł do windy, naciskając numerek 4 widocznie się spiesząc. Dopadając ciemnych drzwi mieszkania mocno zapukał, nie patrząc na dzwonek.
-Bieber? Kurwa Bieber otwieraj!- Spróbował ruszyć klamkę. Zdziwiony bez trudu wszedł na próg nie mogąc postawić ani kroku dalej. 
-Cholera co jest..-Zdezorientowany odwrócił ciało chłopaka w swoją stronę. Nieprzytomny szatyn nie reagował, a z ust wypływała mu strużka krwi. 
-Taylor? Tu Jason, coś nie tak z Bieberem. Mam wezwać karetke? 
-Zobacz czy ma na boku ściągnięte szwy.-Podciągając koszulke, chłopak dostrzegł sporą blizne. 
-Tak.
-Wyciągnij go jakoś na zewnątrz..
-Wiem co mam robić, nowicjuszem nie jestem.- Zdenerwowany rozłączył się i schował telefon do kieszeni. 

Alex's Pov
-Alex! Wstawaj!
-Która jest godzina???
-Po jedenastej.
-Coooooooooooooo!?- Zerwałam się jak oparzona i chwytając za jeansy leżące na podłodze dokuśtykałam do łazienki z jedną nogawką zaciśniętą na stopie. Gardło piekło mnie tak, że nie mogłam normalnie przełknąć śliny. Szukając pudru nie chciałam nawet patrzeć w lustro. Nakładając tusz słyszałam jak ojciec wchodzi na góre. Nie wiedziałam czy jest jakikolwiek sens spieszenia się na 3 lekcje, ale gdy ojciec był w domu nie mogłam zostać. Pudrowo-różowa bluzka i perłowy cardigan wypadły z szafy prosto w moje ręce. Zbiegając na dół prawie zderzyłam się z ojcem, który wyjmował coś z komody. Założyłam czapke i conversy nie mogąc znalezć zimowych butów. Z trudem otworzyłam frontowe drzwi. W nocy spadło trochę śniegu tworząc ładny, zimowy krajobraz i świąteczną atmosferę. Biały puch, skrzypiał pod nogami a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wysiadając z auta rzuciłam krótkie "Dzięki", na co ojciec tylko chrząknął spiesząc się do firmy. Wlokąc torbe na ramieniu zauważyłam Emily z grupą dziewczyn . Czułam na sobie ich wzrok. Odprowadzały mnie ostrym i zgodnym spojrzeniem. Weszłam do klasy czując się jeszcze bardziej nieswojo niż zwykle. Przez większość zajęć starałam się nie odzywać i nie odpowiadać na pytania nauczycieli skierowane do "wszystkich" właściwie głownie tcyh którzy cokolwiek rozumieli. Myślałam o jego słowach:"Porozmawiamy jutro Shawty.Obiecuje." Mmmmm.. Tak tylko.. Gdzie on do kurwy nędzy jest!? Westchnęłam zdenerwowana. Brak humoru, bolące gardło, dreszcze i wyrwanie ze snu dało mi siewe znaki. Opuściłam klasę jako jedna z pierwszych z chęcią zadzwonienia do tego chuja i powiedzienia mu co sądzę o jego pieprzonych obietnicach. Czekałam aż odbierze chyba z dobre czterdzieści pięć sekund. Gdy miałam zamiar się rozłączyć usłyszałam kogoś po drugiej stronie. 
-Justin?-Przycisnęłam telefon do ucha. 
-Nie, Max.
-Max? Ale..
-Bieber jest w szpitalu.
-Co? Jak?
-Miał krwotok wewnętrzny.-Dreszcz przeszył moje ciało. Wydawało mi się czy chłopak specjalnie ściszył głos...

sobota, 11 stycznia 2014

29. Świntuch.




Alex's Pov 
Miałam wrażenie, że moje wnętrze się zatrzymało. Stanęło w miejscu, a ja ciągle patrzyłam w lustrzane odbicie i słowa wyryte na trwałe w mojej skórze. Dziwka mordercy. Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Na to, że oni musieli napisać słowa na odwrót. Tyle razy od tamtej nocy przypatrywałam się ranom próbując rozszyfrować napis.. Łzy nadal skapywały mi na policzki, a chłód z otwartego okna szczypał we wszystkie kończyny. Byłam zmęczona. Całą tą sytuacją. Sama się o to prosiłam. Chciałam by coś się wydarzyło, coś nowego, niebanalnego. Marzyłam o przyjaciołach, nowych ludziach w szkole, otoczeniu, imprezach i życiu chwilą. Bóg mnie wysłuchał tylko.. nigdy bym nie pomyślała, że do domu włamie się zabójczo przystony chłopak i grożąc mi bronią będzie chciał pomocy.. Nabrałam mroznego powietrza w płuca, niemal natychmiast czując ostry ból w piersiach. Jęknęłam cicho, tak by mnie nie usłyszał. Niestety jego czekoladowe oczy wychwytywały wszystko czego nie chciałam. 
-Co ci jest?- Poluznił uścisk.
-Nic. Nie wiem. Nic nie wiem. 
-Alex..
-Nic nie wiem o tobie Jet.

Znów zastygł, intensywnie myśląc, co mógłby jej odpowiedzieć. Przygryzając wnętrze policzka wyrzucił to ostatnie zdanie by zacząć od czegoś innego. 
-Nie wiedziałem, zapomniałem. Alex, przepraszam.-Rzucił krótkie spojrzenie na jej ręce.-Kochanie nie płacz, proszę nie płacz.-Wziął jej głowę w dłonie i schował w bezpiecznym uścisku. Wtulając się w jego tors coraz bardziej czuła, jak jego serce bije nierówno, zatrzymując się od czasu do czasu. Bał się mocno oddychać czując ją tak blisko. Pragnąc by choć trochę się uspokoiła oparł podbródek na czubku jej głowy. 
-Więc jestem dziwką mordercy? Twoją dziwką?- Cichy szept zaniknął w jego objęciach. Zacisnął powieki.
-Kochanie nigdy nie wierz w te słowa. Ten sukinsyn zrobił to po to by zadziałać na ciebie. Po to byś się mnie bała. 
-Więc.. mam do tego powód?-Patrząc szklanym spojrzeniem w toń jego brązowych tęczówek, czekała na to jedno słowo. 
-Nie. Jesteś moją dziewczyną i nigdy, przenigdy nie będziesz musiała się mnie bać. No chyba, że w łóżku.-Mrugając, łobuzersko się uśmiechnął wywołując radość na twarzy dziewczyny. 
-Wrócił stary świntuch? 
-Wróciła grzeczna dziewczynka?- Pocałował ją w policzek tak, że omal oboje się nie przewrócili. 
-Uważaj bad boyu!-Mocny dreszcz wstrząsnął jej ciałem przypominając o otwartym oknie. Wychodząc z łazienki skierowała się w jego stronę. Już miała dotykać klamki, gdy chłopak obrócił ją ku sobie i składając namiętny pocałunek na jej sinych ustach, dał znak, że musi iść. 
-Porozmawiamy jutro Shawty. Obiecuje.- Trzymając jej dłonie w swoich musnął jej zimny policzek i dyskretnie wyszedł na zewnątrz, sprawdzając czy nadal słychać szum w łazience.Zeskakując z muru poczuł wibracje. Wyjął z kieszeni  Iphona i widząc znajomy numer  wiedział , że coś musi być nie tak. 
-Josh, co jest?
-Bieber masz robote. 
-Mów.
-Stuart Robson. Wisi nam 3000$ za  haszysz. 
-Masz adres czy umówione spotkanie?
-Mam namiary. Duża impreza  na  Green Street.Już wysyłam ci zdjęcie.
-Co zrobić z ciałem?
-To co zwykle. -Chłopak odruchowo przełknął ślinę, oblizując usta.Otwierając drzwi czarnego range rovera siegnął po skórzaną kurtkę, zimową chowając do bagażnika. Odpalając papierosa zaciągnął się dymem którego nie czuł już od paru dobrych godzin. Śledząc tabliczki  wypatrywał  ulicy podanej przez Josha . Krew coraz szybciej napływała mu do żył kiedy zbliżał się  po kamiennej ścieżce do klubu nad jeziorem. Tłumy pijanych i naćpanych nastolatków przewijały się wokół niego ze strachem w oczach. Nawet ci, którzy z trudem mogli ustać na nogach osuwali mu się z drogi. Widząc Maxa przy barze skinął w jego stronę. Chłopak podniósł się z  puszką piwa w ręce. 
-Namierzyłeś go?
-Tak. To ten .-Wskazał palcami na niskiego murzyna w klubowych barwach Chicago Buls.
-Czarne ścierwo.-Szatyn splunął  z obrzydzeniem. Odpychając się rękami od baru obydwaj szarpnęli chłopaka z obydwu stron. Przystawiając mu pistolet do boku mieli pewność , że nie będzie się bronił przed wyjściem z pomieszczenia. Zaciągając go  kilkaset metrów  za klub przystanęli rzucając mulatem o ziemie. 
-Wy jesteście z  Kings? Obiecuje. Zapłacę wam. Mam już połowę. Oddam w przeciągu tygodnia..
-Nie pierdol. Twój czas sie skończył.
-Jet oddam.- Chłopak słysząc to zacisnął  palce na pistolecie. Wyszarpując tłumik z rąk Maxa wystrzelił 3 razy trafiając prosto w głowę. Wszystko trwało ułamki sekund.  Krew spływała na  trawę zamieniając zieleń w soczystą czerwień.
-Bierz go. -Justin splunął w rozszarpaną twarz chłopaka. Wyjmując spod kurtki worek i 2 cienkie sznurki związał mu ręce i nogi po czym obciążając ciało kamieniami zamknęli czarną folie. 
-Tu czy na most?-Max rozglądał się unikając wściekłego spojrzenia przyjaciela.
-Tu. Nie będę woził tego czarnego ścierwa.-Z trudem donieśli worek na molo. Po kilku minutach nie było śladu po jakimkolwiek zabójstwie. Wyjmując z bagażnika karnister szatyn ostrożnie rozlał kwas  tak, by zamaskować kałuże krwi. Szukając łusek  czekał na świst dobiegający zza drzewa. Znak że ktoś się zbliża.Chowając kawałki do kieszeni wskoczył za kierownice. 
-Jeszcze nigdy nie widziałem tak szybkiej akcji.-Max z uznaniem szturchnął Biebera w ramie. Zamiast zgryzliwego uśmieszku  zobaczył pięść która mignęła mu przed oczami. Tamując krwotok z nosa skulił się w fotelu. Nagły ból  rozrywał mu nerwy wokół nosa. 
-Co do cholery?- Wściekły nie mógł nawet podnieść głowy. Do domu dojechali w ciszy, którą przerywał tylko ryk silnika i pisk hamulców na każdym skrzyżowaniu. 
-Jesteś popierdolony Bieber. Lecz sie  kurwa.-Brunet trzasnął drzwiami zostawiając chłopaka samego. Uderzając pięścią w kierownice pragnął rozładować choć trochę emocji które w nim szalały. Znów był pełen nienawiści i żądzy zemsty.  Burczenie w kieszeni wyrwało go z patrzenia się w ciemną ściane lasu. 
-Co jest kurwa?-Warknął  wyjmując papierosa z ust. 
-Przepraszam jeśli ci w czymś przeszkodziłam. Mogę napisać pózniej..-Głos dziewczyny rozpłynął się w jego uszach, pobudzając go do myślenia. 
-Nie. Sorry. Mam po prostu zły dzień.  Spuścił głowę napotykając ślady krwi na koszulce. 
-Kurwa.-Syknął zdegustowany. 
-Coś się stało?- Nieśmiały ton jej głosu rozchodził się  po wnętrzu samochodu. 
-Nic. Po prostu się ostro wkurwiłem.
-Mam nadzieję, że nie z mojego powodu.
-Nie. Skądże.
-To zadzwonię pózniej. 
-Ta. 
-Pa.-Rozłączył się nawet jej nie odpowiadając. Zdezorientowana wskoczyła pod kołdrę nie wiedząc co o tym myśleć. Co mogło go aż tak wkurzyć? Chłopaki ?  Może nie powinna pózniej pisać. Może nie powinna dzisiaj robić już nic..

czwartek, 2 stycznia 2014

*Soon is now. Bohaterowie.

Kochane chcę Wam przedstawić bohaterów. Pewnie się wkurwicie, zaśmiejecie na śmierć albo stwierdzicie: "hahahhaha.. ha. ha. POPIERDOLIŁO JĄ CHYBA".. albo "w pore..." no ale lepiej teraz niż na końcu... moim zdaniem przynajmniej. Chciałam Wam też podziękować za 13 obserwatorów :) Bardzo się cieszę, że mimo wszystko tyle was jest. Nawet nie wiecie jak mi miło, że tyle osób czyta moje wypociny ;d Piszecie, że nie rozumiecie o co chodzi, nie możecie skapować czy coś. Moim zdaniem i mojej przyjaciółki wynika to z tego że nie czytacie uważnie. Nie chce tu was jakoś oceniać, broń Boże, ale zachęcam do uważniejszego czytania, ponieważ lubię co nie co wkraść w tekst. Co przez to rozumiem? Po prostu dodaję jakąś myśl Jeta lub Alex, przeważnie jednak Jeta. On ma swoje przemyślenia w których są zawarte odpowiedzi na pewne pytania, które pojawiają się w kolejnych rozdziałach. Tyle z tej strony. Teraz tylko technika. Jeśli nie kojarzycie bohatera, trudno. Jeśli jednak zależy wam na zczajaniu ich, możecie przy odrobinie czasu przelecieć rozdziały i szukać poszczególnych imion. Wybór należy do Was :) #muchlove 
PS rozdział jutro :* 
BOHATEROWIE: 
Przypominam oczywistych  :D

                                                    Justin Bieber 

                                                 Alex Lautner 

                                              Jay Bieber 

                                            Josh Lautner
                                        Gabriela Lautner 

                                        Victoria (Vicky) 

                                      Dave Blunt 


                                   Taylor 

                                          Max


                                             Mike 

                                           Josh 

                                        Milano ( uciekł Jetowi w I rozdz. ) 

                                      Emily Black 


                                            Camille Sarano