piątek, 17 stycznia 2014

30. Szwy.

Wbiegając po schodach na czwarte piętro jego skroń pulsowała równomiernie, w znanym sobie tylko tempie. Otwierając drzwi jednym z pęku kluczy poczuł nagłe zmęczenie, a obraz stał się zamazany, jakby za mgłą. Czując, że traci władze nad ciałem zdążył pchnąć drzwi tak by się zamknęły, zaraz po tym osuwając się na ziemie...
Po korytarzu rozległy się kroki. Wysoki chłopak wszedł do windy, naciskając numerek 4 widocznie się spiesząc. Dopadając ciemnych drzwi mieszkania mocno zapukał, nie patrząc na dzwonek.
-Bieber? Kurwa Bieber otwieraj!- Spróbował ruszyć klamkę. Zdziwiony bez trudu wszedł na próg nie mogąc postawić ani kroku dalej. 
-Cholera co jest..-Zdezorientowany odwrócił ciało chłopaka w swoją stronę. Nieprzytomny szatyn nie reagował, a z ust wypływała mu strużka krwi. 
-Taylor? Tu Jason, coś nie tak z Bieberem. Mam wezwać karetke? 
-Zobacz czy ma na boku ściągnięte szwy.-Podciągając koszulke, chłopak dostrzegł sporą blizne. 
-Tak.
-Wyciągnij go jakoś na zewnątrz..
-Wiem co mam robić, nowicjuszem nie jestem.- Zdenerwowany rozłączył się i schował telefon do kieszeni. 

Alex's Pov
-Alex! Wstawaj!
-Która jest godzina???
-Po jedenastej.
-Coooooooooooooo!?- Zerwałam się jak oparzona i chwytając za jeansy leżące na podłodze dokuśtykałam do łazienki z jedną nogawką zaciśniętą na stopie. Gardło piekło mnie tak, że nie mogłam normalnie przełknąć śliny. Szukając pudru nie chciałam nawet patrzeć w lustro. Nakładając tusz słyszałam jak ojciec wchodzi na góre. Nie wiedziałam czy jest jakikolwiek sens spieszenia się na 3 lekcje, ale gdy ojciec był w domu nie mogłam zostać. Pudrowo-różowa bluzka i perłowy cardigan wypadły z szafy prosto w moje ręce. Zbiegając na dół prawie zderzyłam się z ojcem, który wyjmował coś z komody. Założyłam czapke i conversy nie mogąc znalezć zimowych butów. Z trudem otworzyłam frontowe drzwi. W nocy spadło trochę śniegu tworząc ładny, zimowy krajobraz i świąteczną atmosferę. Biały puch, skrzypiał pod nogami a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wysiadając z auta rzuciłam krótkie "Dzięki", na co ojciec tylko chrząknął spiesząc się do firmy. Wlokąc torbe na ramieniu zauważyłam Emily z grupą dziewczyn . Czułam na sobie ich wzrok. Odprowadzały mnie ostrym i zgodnym spojrzeniem. Weszłam do klasy czując się jeszcze bardziej nieswojo niż zwykle. Przez większość zajęć starałam się nie odzywać i nie odpowiadać na pytania nauczycieli skierowane do "wszystkich" właściwie głownie tcyh którzy cokolwiek rozumieli. Myślałam o jego słowach:"Porozmawiamy jutro Shawty.Obiecuje." Mmmmm.. Tak tylko.. Gdzie on do kurwy nędzy jest!? Westchnęłam zdenerwowana. Brak humoru, bolące gardło, dreszcze i wyrwanie ze snu dało mi siewe znaki. Opuściłam klasę jako jedna z pierwszych z chęcią zadzwonienia do tego chuja i powiedzienia mu co sądzę o jego pieprzonych obietnicach. Czekałam aż odbierze chyba z dobre czterdzieści pięć sekund. Gdy miałam zamiar się rozłączyć usłyszałam kogoś po drugiej stronie. 
-Justin?-Przycisnęłam telefon do ucha. 
-Nie, Max.
-Max? Ale..
-Bieber jest w szpitalu.
-Co? Jak?
-Miał krwotok wewnętrzny.-Dreszcz przeszył moje ciało. Wydawało mi się czy chłopak specjalnie ściszył głos...

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle koniec w najciekawszym momencie :P
    Ale muszę Cię ochrzanić bo rozdział króciutki! Zaczęłam czytać a tu już koniec....

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. hha.. no tak ja zła ;c :D
    ale następny w niedz i obiecuję że będzie długi bo będzie co opisywać ^^ Dziękuję za komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny, fajny tylko krótki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, ale dlaczego ty zawsze musisz urywać w takich momentach? xd <3

    OdpowiedzUsuń
  5. biedny Justinek :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny tylko szkoda ze taki krótki ;D czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń