niedziela, 10 sierpnia 2014

45.Z nim?

"Musisz się pozbierać, jak kawałki rozbitego serca w twoim wnętrzu, nie możesz odpuścić".

-Hej skarbie.-Jego pocałunek był namiętny, ale ja nie mogłam tego odczuć tak jak chciałam. Wszystko przez tego cholernego Biebera. Robiłam dobrą minę do złej gry.  To nie w porządku. Zachowywałam się jakbym nieustannie miała okres. To mnie powoli wykańczało. Chciałam o nim zapomnieć, spędzić jak najwięcej czasu z Jace'm.. ale gdy tylko zamykałam oczy On porywał całą moją duszę przywołując najpiękniejsze wspomnienia. Czułam się podle w stosunku do Jace'a bo cały czas myślałam o Bieberze. Moim pocieszeniem było jedno: nie zobaczę go już nigdy więcej. Hartford to duże miasto, a JC nie obraca się w takim towarzystwie jak On. Nie wspominając już o szkole, bo ją sobie kompletnie olał. I właśnie w tym momencie zobaczyłam go na korytarzu z torbą przewieszoną przez ramie, z której wystawał plik zeszytów. Myślałam że mam omamy. Chciałam się zwyczajnie roześmiać. Co on jaja sobie ze mnie robi? What the fuck, ja się pytam!? Minął nas, a ja miałam ochotę powiadomić Jace'a że ten koleś wygląda zupełnie jak Bieber, ale powstrzymał mnie uścisk jego dłoni. Wtedy dotarło do mnie, że to nie figle mojej "dobrze poukładanej głowy". To był Justin Bieber we własnej osobie a Jace'owi się to cholernie nie podobało. 
-Co masz teraz?
-Historie. 
-Z nim?-Popatrzył na mnie, a ja bałam się odpowiedzieć. Kompletna głupota. 
-Tak. I proszę cie nie patrz tak jakbym miała iść na rzez bo on będzie w tej samej klasie. Nie zacznie strzelać do wszystkich i nie wezmie zakładników. Wyluzuj.-Poklepałam go po torsie i ruszyłam w stronę drzwi. Na szczęście nie ruszył za mną z kamizelką kuloodporną... Tylko tego by brakowało. Usiadłam w ostatniej ławce. Tak to ten pamiętny mebel, który sprawił, że dostałam zawału kiedy po wylądowaniu na ziemi i salwach śmiechu zrozumiałam, że gość obok to ten sam który pare dni wcześniej groził mi spluwą.. Fuck. Fuck. FUCK. Znowu on. To się robi wkurwiające. Serio. No tak. A miałam nie przeklinać. Koniec z pustymi postanowieniami.. Nie zauważyłam, że od pięciu minut trwa lekcja i wszyscy patrzą na mnie jak na wariatke.. Dość tragicznie krępujące. 
-No więc? Panno Lautner doczekamy się odpowiedzi?-Nauczyciel patrzył na mnie jak na skończoną idiotkę, która nigdy w życiu nie dotykała podręcznika od historii. Gdybym chociaż wiedziała jakie pytanie mi zadał...
-Jest to dar narodu francuskiego upamiętniający przymierze obu narodów w czasie wojny o niepodległość.-Spojrzałam w stronę z której dochodziła odpowiedz. Wmurowało mnie w tą pieprzoną ostatnią ławkę. Jak on mógł odpowiedzieć!? Przecież nie było go miesiąc! Nie uczył się, znając go, nawet przez chwile nie pomyślał o szkole a tu.. leci ze zdaniami wyjętymi z książki!? Coś jest nie tak. Chyba za dużo ostatnio wypiłam. Zielona herbata zaczyna mi szkodzić...
-Jeśli panna Lautner dalej będzie rozmyślać o swojej miłości może ją to drogo kosztować.-Ten jego potępiający uśmieszek.. Mało brakowało i szlag by mnie trafił. Przez wszystkie miesiące nauki w tej szkole zawsze byłam przygotowana.. Zamyśliłam się raz czy dwa a on mi wyjeżdża z takim tekstem? Błagam. Ten dzień to jakiś cholerny paradoks. Wszyscy mogli być przeciwko mnie ale nie nauczyciele! I to mój ulubiony profesor.. Przez resztę lekcji Bieber zdążył zarobić punkty za aktywność i ocenę bardzo dobrą za kilka barwnych odpowiedzi. To jakiś koszmar. Chce mi zrobić na złość!? Dlatego zgłębił cały materiał o wojnie niepodległościowej? Nie wiem co chciał uzyskać ale chyba mu się udało. Wyszłam jako pierwsza i omal nie uderzyłam Jessici w twarz, gdy chciałam dobitnie trzasnąć drzwiami. Zanim skończyłam ją przepraszać na horyzoncie pojawił się Jace. 
-I jak? Wszystko dobrze?
-Nie! Nie dobrze! Wręcz przeciwnie! Gdybym miała jeszcze choćby jedną lekcje z tym.. tym.. sukinsynem to przysięgam ci, że dałabym mu w twarz!- Krzyczałam już na pół korytarza, a mój oddech był tak płytki, że musiałam natychmiast gdzieś usiąść. 
-Chodz do bufetu. Zjesz coś i opowiesz mi co się stało, hmmm?- To było dziwne. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do jego charakteru. Justin od razu dopytywałby co się stał,o na wpół wściekły i zmartwiony, a ręce dygotałyby mu ze świadomości tego, że nie było go przy mnie. A Jace? On po prostu zaproponował mi bufet. Zbyt banalne posunięcie. Nie miałam na nic ochoty. Tym bardziej na siedzenie w najgłośniejszym miejscu w szkole... 
-Pójdę do toalety.-Nazbyt mocno wyszarpnęłam moją dłoń z jego. Teraz to sobie miałam ochote strzelić w twarz. Nie powinnam tak postępować, ale.. To ponad moje siły. Nie wiem co robić. 
Justin's Pov
Szła korytarzem, a łzy ciekły jej po policzkach. Usilnie próbowała to zamaskować, ale ja i tak widziałem swoje. Chciałem podbiec do niej i przytulić jej ciało z całych sił. Nie mogłem. I to sprawiało, że znów czułem się słaby.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Jeśli przeczytałaś ten rozdział, proszę postaw choć kropkę w komentarzu. Chcę wiedzieć czy mam wgl dla kogo pisać ich dalszą historię.

2 komentarze:

  1. Trzy ostatnie zdania >>>>> umarłam. / @cookiesfrommilk

    OdpowiedzUsuń
  2. 0.0 jaki koniec + świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń