czwartek, 29 sierpnia 2013

15. Oczywiście Josh.



23.57– new message



*877 665 964*

*Wszystko w porządku?

Kto pyta?

*Skończony kretyn który zostawił u cb kurtke ;)

Haha.. jest lepiej, dziękuję

*Możemy się jutro spotkać, pojechałabyś gdzieś ze mną?

Szkoła Justin..

*Nikt się przecież  nie dowie, twoi rodzice wyjeżdżają.

*To co? Zrobisz ten pierwszy raz i powagarujesz?

Eh. No dobrze, ale uduszę cię, jeśli starsi się połapią.

*Nie ma takiej opcji shawty, to do jutra, przyjadę po cb :*

Ok.

*Śpij dobrze

Będę.


Musiałam zapisać sobie jego numer, choć tyle na niego patrzyłam, że i bez tego zapamiętałabym jego właściciela. Dziś było dziwnie. Nie wiem, czemu się rozpłakałam ale zaskoczyła mnie reakcja Justina. Myślałam, że mnie raczej wyśmieje niż pocieszy. Jego głupie zmiany nastroju były cholernie kołujące. Gdy go odepchnęłam był zaskoczony, potem się wściekł a na końcu wyszedł z uśmiechem. Nie mam pojęcia dokąd chce mnie zabrać, ale mimo wszystko czuję że to będzie miły dzień. O ile znów nie palnę czegoś co mu się nie spodoba. Wygodniej ułożyłam się w pościeli i gasząc lampkę chwile nasłuchiwałam jak mama pakuje rzeczy na wyjazd. Może i chciałabym pojechać do LA ale lepiej było zostać samemu na pare dni. Zastanawiając się nad jutrzejszym ukartowaniem pójścia na lekcje zasnęłam w ciągu kilkunastu minut.

Nazajutrz obudził mnie dzwięk sms’a. Odgłos alarmu i wibracje docierały do moich uszu nieprzyjemnie je drażniąc.

-Cholera. – Sapnęłam niezadowolona chwytając za komórkę.


Od: J.J.

*Jestem pod domem. Otworzysz?


Chwilę patrzyłam na wyświetlacz, po czym zerwałam się na równe nogi. CO!? Jak to pod domem !? A rodzice !? Spoglądając na zegarek odetchnęłam. Wskazywał 10.34 a oni zawsze lecieli wcześniej. Słabe promienie słońca raziły mnie w oczy. Odsunęłam się od okna i nie patrząc w lustro zbiegłam na dół. Tupot moich stóp rozległ się po salonie. Otwierając drzwi zaciągnęłam się zimnym powietrzem. Gdy mój wzrok padł na niego.. Przysięgam, że gdyby nie wstyd rozpłynęłabym się i wsiąkła w dywanik. Stał tam chyba przez dłuższą chwilę, bo przerwałam mu dreptanie w miejscu. Miał na sobie kolorową koszulkę, rozpinaną jasno-niebieską bluzę, szare pantsy i błękitne vansy. Do tego ta obłędna czapka. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem, po czym odchrząknął.  

-To mogę wejść? –Potarł dłonią o dłoń. Przydałby mi się porządny cios z liścia. Jak ja mogłam tyle się na niego gapić? Czy to trwało dłużej niż kilka sekund? Nie wiem. W każdym razie zdecydowanie za długo. Odsunęłam się tak by mógł przejść do holu. Przekręciłam klucz mając nadzieję, że chłopak szybko zapomni o żenującym powitaniu. Speszona podążyłam za nim do kuchni. Szatyn oparł się o skraj wyspy i obiegł wzrokiem wszystko prócz mojej sylwetki. Przynajmniej tak mi się wydawało.

-I jak? Dobrze spałaś? – Wziął jabłko, podrzucił parę razy i ugryzł  z głośnym pyknięciem, ssąc słodki sok. Zlizałabym go z tych sexownych warg. Kurwa. Co ja sobie wyobrażam? Nerwowo potarłam przedramię. Nie chciałam by czegokolwiek się domyślił.

-Tak. Myślę, że tak. – Mijając go sięgnęłam w głąb lodówki wyjmując mleko. Stając na palcach ściągnęłam płatki. Rzucił mi przelotne spojrzenie i połknął kęs sprawiając, że jego jabłko Adama powędrowało w dół i w górę.

-Płatki? Naprawdę? – Zaśmiał się pod nosem. Zupełnie nie wiem, o co mu chodzi.

-Czemu się śmiejesz?- Ściągnęłam brwi. Płatki jak płatki. Nic nadzwyczajnego. Wzięłam łyżkę do ust.

-Jesz jak dziecko. Nikt dorosły nie je płatków na śniadanie. Ludzie jedzą naleśniki, tosty albo w ogóle jadają w porze lunchu. A ty wyciągasz płatki? Ile masz lat dziewczynko?- Obrócił głowę w moją stronę. Powiedział to z przekąsem, a ja nienawidzę takich rozmów. Nie miał się do czego przyczepić tylko do płatków śniadaniowych? Serio!?

-Mam 17 lat Justin i nie wiem, dlaczego tworzysz pieprzony problem z tego że jem płatki, więc lepiej skończ to jabłko, ja zjem swoje i zostawię cię na chwile. – Włożyłam do ust jeszcze pare łyżek czekając na wybuch. W domu panowała zupełna cisza. Szatyn zmienił nogę, na której się opierał i czekał aż przełknę.

-Zostawisz mnie samego? – Wrzucił ogryzek do kosza i wytarł ręce w ścierke.

-Muszę się odświeżyć. Tylko tym razem nie wchodz do pokoju bez pukania. –Ostrzegłam przypominając sobie wczorajszą sytuacje. Równie dobrze mogłabym zostawić bieliznę na łóżku. Co jeśli zobaczyłby mnie nagą? Wolałabym go już nigdy nie zobaczyć. Wchodząc do wanny starałam się jak najszybciej umyć. Nie chciałam by chodził po domu czy buszował po szafkach. Oczywiście wiedziałam, że niczego nie ukradnie, jeśli miałby taki zamiar zrobiłby to pierwszej nocy. Nie lubiłam zostawiać kogoś samego w tej villi, a szczególnie jego. Nakładając wiśniowy peeling by wygładzić skórę omal jej nie zdarłam szybkimi ruchami. Susząc włosy nałożyłam trochę pianki żeby nabrały, choć krzty objętości. Ubrałam najmniej wymięty, kremowy sweter i jasne jeansy. Nowe wiśniowe vansy idealnie pasowały do tego looku. Schodząc na dół skończyłam pleść niechlujnego warkocza. Justin rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam mu przerywać, więc stanęłam za ścianą, na początku korytarza.

-Dlaczego akurat ja mam tam jechać? Nie ma innych chłopaków do przestawienia dup tym skurwielom?

-No jasne. Oczywiście Josh. – Kopnął w podłogę wyraznie zdenerwowany.

-Będę przed 11 wiem, tak. Dobra kończę. – Kliknięcie dobiegło do moich uszu i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas wstrzymywałam oddech. Cicho go regulując tupnęłam parę razy i weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się by rozładować wysokie napięcie. Nie było mowy o tym by on powiedział coś miłego.

-Możemy iść. – Stanęłam na swojej prawej stopie lekko się przy tym chybocząc. Odepchnął ciało rękami od blatu i ze wzrokiem wbitym szedł obok. Gdy byliśmy już w aucie, cicho zapięłam pasy, bojąc się wykonywać gwałtownym ruchów. Za wszelką cenę chciałam uniknąć kolejnego wybuchu który spieprzyłby dobrze zapowiadający się dzień. Jechaliśmy dobrą godzinę przez kilka miast i niezliczone hektary pól.  Zbaczając z głównej drogi wjechaliśmy w las. Justin wypalając kolejnego papierosa powoli wypuścił dym. Zatrzymaliśmy się na środku wąskiej drogi. Rozpinając pas popatrzyłam na niego przez ramię. Wysiadając zgniótł peta i głośno go przydeptując splunął, poprawiając przy tym czapke.

-Chodz za mną. – Rzucił chłodno ruszając przez gęstwine. Przyznam się. Nie cierpię tego typu natury. Pajęczyny, pająki, kleszcze i wszelkie inne robactwo mogło spać na mnie z góry lub wpełznąć pod ubranie gdy byłam zajęta przedzieraniem się przez setki gałęzi i krzaków. Ziemia była grząska z racji dwudniowych opadów. Miałam serdecznie dość błota na nowych butach gdy wpadłam na niego, uderzając twarzą w plecy.

-Spokojnie.- Jego głos stał się normalny. Przesunął się w bok a ja parsknęłam śmiechem, gdy zobaczyłam te „niespodziankę”. Duży domek z werandą był umieszczony między konarami ogromnego drzewa. Dach był pokryty brązową dachówką a w oknach odbijały się nieliczne promienie słońca.

-Wchodzisz pierwsza. – Skinął na drabinkę. Zmierzyłam wzrokiem odległość z dołu do początku werany. On oszalał !? To jest bite 8metrów !

-Chyba żartujesz. Nie wejdę tam. Jest za wysoko! – Zaczęłam kiwać głową na boki robiąc krok w tył. Chłopak roześmiał się i wyjął ręce z kieszeni.

-Oh czyżby? Chcesz zostać tu, sama, na dole, w   lesie?- No chyba nie. Tym razem to jest czysta samowolka. Przecież on doskonale wie że żadna dziewczyna nie chciałaby zostać sama w dzikiej puszczy. Może kryją się tu jacyś psychopaci albo gwałciciele? Wiem. Moja wyobraznia jest stanowczo za dobra, ale niedaleko jest  więzienie…  

-Jeśli spadnę będziesz mnie miał na sumieniu Bieber! – Podeszłam do drabinki i zaczęłam powoli wchodzić po schodkach. Byłam w połowie drogi gdy dotknęłam czegoś oślizgłego. Szeroko otworzyłam oczy widząc dużego węża.

-Aaaaaaa.. tu jest wąż!!- Wrzasnęłam, okręcając się wraz z drabinką o 90 stopni. Spanikowana mocniej ścisnęłam drewniany kołek próbując odepchnąć się i powrócić do wcześniejszej pozycji.

-Spokojnie Alex trzymaj się mocno! – Oddech mi przyspieszył. To było kurewsko nieprzyjemne uczucie.  Zamknęłam oczy by nie zobaczyć tego gada przy twarzy. Poczułam jak szatyn odkręca mnie i na wyczucie podążałam ku górze, byleby tylko znaleźć się w tym pieprzonym domku. Gdy wymacałam deski zamiast kolejnego kołka podziękowałam Bogu za dobry koniec wspinaczki. Nie minęło 2 minuty a chłopak stanął przy mnie z uśmiechem na ustach.

-Te węże są zupełnie nie grozne. Nie ma się czego bać. – Chwycił mnie za ramiona, a ja nie mogłam oderwać wzroku od morza czekolady, które kryło się w jego oczach.

-Wejdzmy do środka. – Odchrząknęłam i z niezadowoleniem na twarzy pchnęłam drzwi. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam Was. Miałam dodać dzień po dniu ale przyjechała siostra, gnoili mnie i Justina ja oczywiście ryczałam, a pózniej jakos te dni minęły a ja nie miałam weny. Postaram się pisać do 2 dni. Proszę o komentarz i dziekuje że czytacie Kochane :*  
WIDZĘ ŻE @myheroisjusten ZMIENIŁA NAZWĘ. JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA NAPISZ W KOMENTARZU NOWY adres ^^)

niedziela, 25 sierpnia 2013

14. Zamilkłem.

Justin's Pov
-Co !? -Obróciłem się ku niej. Ta suka ze mną pogrywa czy naprawdę jest tak głupia, żeby odpowiadać w ten sposób? 
-To co powiedziałam Justin. -Poprawiła croptop a ja miałem ochotę zedrzeć z niej wszystko i wziąć siłą to czego pragnąłem. Dać jej nauczkę... Podchodząc coraz bliżej widziałem strach w jej oczach, ale nie bała się tak jak pozostali. Byłem krok przed nią, gdy plecami dotknęła szafy.
-Po co tu przyszedłeś? -Twardo oparła się na nogach patrząc na moje napięte mięśnie. Chwilę nie odpowiadałem próbując przypomnieć sobie cel dzisiejszych odwiedzin. A, tak. Telefon.
-Zostawiłaś komórkę w aucie.- Włożyłem lewą rękę do kieszeni cały czas wiercąc dziurę w głowie tej szmaty. Zamilkłem. 
-Alex jesteś u siebie? - Złapałem ją za rękę i wepchnąłem do łazienki, zamykając drzwi. Szybko odkręciłem kurki dając jej do zrozumienia co ma mówić. Rozejrzała się z dziwnym wyrazem twarzy. 
-Kąpie się mamo. Chcesz coś?- Krzyknęła przez białe drewno. Ściągnąłem brwi gdy hałas dobiegł do mych uszu. Gdybym ją pieprzył mogłaby być za głośna.. Parsknąłem sarkastycznie na co zareagowała błagalnym wzrokiem. Podniosłem ręce w obronnym geście i nasłuchiwałem co gada jej matka. 
-Jadę jutro z ojcem dopilnować pewnego kontraktu w Los Angeles. Zostaniemy tam jakiś.. hmmm może tydzień. Gosposia przyjdzie jak zawsze. Miłej nocy córeczko. - Głos rozpłynął się w powietrzu. I to mają być rodzice? Wyjeżdżają na tydzień i zostawiają ją samą? Cholera ona naprawdę musi być grzeczną dziewczynką... Spojrzałem na nią. Opierając się o umywalkę pochyliła głowę.
 Czy ona płakała? Jej ciało zaczęło drżeć. Rozszerzyłem oczy. Kompletnie nie wiedziałem co robić dopóki nie zobaczyłem jak potok łez spływa jej po rozpalonych policzkach.  Stając z tyłu obróciłem ją ku sobie. Nie protestowała, zrezygnowała z jakiegokolwiek oporu. Obejmując jej ciało rękoma, mocno ją  przytuliłem. Wtuliła głowę w mój tors, czułem jak moknie mi koszulka. Nie wiedziałem dlaczego płacze, ale chciałem żeby przestała. Jej palce błądziły po moich barkach. To nie było normalne. 
-Alex.. -Chwyciłem jej podbródek i uniosłem do góry, tak by na mnie spojrzała. Ścisnęła powieki, oczyszczając oczy ze słonej substancji. Wytarłem krople kciukiem i spoglądając w głąb jej szmaragdowych oczu próbowałem pocieszyć ją lekkim uśmiechem. Nie wiem czy podziałało do końca ale uśmiechnęła się na kilka sekund.. Chwilę na siebie patrzyliśmy po czym pocałowałem ją w czoło i obróciłem w kierunku drzwi. Trzymając jej dłonie w moich wyszliśmy razem z wnętrza łazienki. Puszczając ją wyjąłem telefon i położyłem go na łóżku. Całując ją ponownie, otworzyłem okno i uśmiechnąłem się do niej. Słabo machając ręką patrzyła jak znikam w ogrodzie. Czułem jej wzrok, ale .. CHOLERA ! Moja kurtka! Odwróciłem się z zamiarem zabrania jej kiedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. "Świetnie"- zeskakując z połowy bluszczu ruszyłem w stronę auta. 
-Mam kolejny pretekst by się z tobą widzieć maleńka.- Zupełnie wyluzowany ruszyłem do mieszkania. Zegarek wskazywał 22.03
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
KOCHANE TO WAŻNE ! Wiecie, że prosiłam Was o komentarze.. ale jestem kompletnym debilem! Dopiero @ameneris zwróciła mi uwagę na to, że mogę mieć blokadę. NO I BYŁA ! Teraz już to zmieniłam, czyli MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE NAWET JEŚLI NIE JESTEŚCIE ZALOGOWANE, i o to bym prosiła bo wtedy wiem czy wam się podobał czy nie :) Bardzo dziękuję Am że powiedziała mi o takiej możliwości <3 ! Doszły 2 os obserwujące i 2 informowane na twitterze -DZIĘKUJĘ- (kocham was wszystkich) :* Wiem ze ten krótki ale następny jutro ^^>

czwartek, 22 sierpnia 2013

13. Wyjdź stąd !

Justin's Pov
Przestało padać gdy dotarłem na miejsce. Ścisnąłem telefon w dłoni i lekko zamknąłem drzwi. Oparłem się o bok samochodu, obserwując okna na piętrze. Małe smugi światła przebijały się przez duże pomieszczenie. Podszedłem do muru. Wspinając się po bluszczach zmoczyłem ręce i buty. Reszta była skórzana więc krople ściekały w dół. Poprawiając broń przystanąłem za krzakiem, dostrzegając postać w salonie. Zmrużyłem oczy. To nie była ona. Kobieta wyglądała na starszą kopię Alex. Gdy tylko odwróciła się tyłem do okna, przebiegłem obok znajdując się pod oknem dziewczyny. Słabe światło odbijało się w szybie, ale okno było zamknięte.
-Kurwa. Akurat dziś musi być zimno.- Kopnąłem kępe ozdobnej trawy. To cholernie komplikowało sytuacje. Musiałem się tam dostać niezauważony.. ale.. niby jak !? Szarpnąłem ręką w powietrzu, mocniej zaciskając dłoń wokół telefonu co spowodowało nagły dzwięk klawiszy. Poszedłem wzdłuż villi i zatrzymałem się przy zakrytym basenie. Sięgnąłem za klamkę słabych, białych drzwi. 
-Huh.. - Uśmiechnąłem się szyderczo wchodząc do środka. Jeden korytarz i schody na górę. Nasłuchując, krok za krokiem podążałem ku zdobionej poręczy schodów. Nagle głośny stukot obcasów rozniósł się po pomieszczeniu. Odruchowo chwyciłem za broń. *Bieber popierdoliło cie!?*- Oparłem głowę o ściane, gdy moja podświadomość przypomniała mi, że nie jestem w pracy. Tętno przyspieszyło a poziom adrenaliny szybko podskoczył. Ta szmata nie może mnie zobaczyć. Wbijałem wzrok w koniec korytarza. Wydawało mi się czy zatoczyła krąg ? Zadzwoniła do kogoś? Tak. Głos nieco osłabł, chyba poszła do kuchni. Muszę wykorzystać te szanse. Pobiegłem ku schodom lekko stawiając stopy. Z głową odwróconą za siebie patrzyłem na cień sunący po panelach. Gdy tylko znalazłem się na piętrze odetchnąłem z ulgą. Psy mam z głowy.. Przynajmniej na razie. Przeczesałem włosy wolną dłonią i poprawiając kurtkę cicho wszedłem do pokoju Alex. Nie było jej w środku, za to usłyszałem szum w łazience. Ściągając kurtkę rzuciłem ją na fotel przy biórku i korzystając z okazji zacząłem przyglądać się zdjęciom w różowych ramkach. Była w Egipcie, Nowym Jorku i Grand Canion.. Mimo tego, że zdjęcia były robione 2-3 lata wcześniej i tak wyglądała ładnie. Szmery dochodzące zza drzwi sprawiły, że obruciłem się ku nim. Zamek szczęknął i klamka powędrowała w dół. Do pokoju wdarło się ciepłe powietrze, a ja zobaczyłem coś co sprawiło, że musiałem oblizać usta. 

Alex's Pov
Wychodząc rozpuściłam włosy z niezgrabnego koka. Poprawiając szelkę czarnego stanika otworzyłam drzwi. Miałam ochotę krzyknąć. Co on tutaj do cholery robił!? 
-Kochanie nie wiedziałem, że jesteś przygotowana.. - Uśmiechnął się łobuzersko i mrugnął do mnie podchodząc krok bliżej. Przygotowana!? On chyba sobie kpi. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że stoję przed nim w samej bieliznie. 
-Cholera! Wyjdz stąd ! - Rzuciłam półgłosem tak by mama nie usłyszała. 
-Chcesz żeby twoja matka mnie zobaczyła? -Podniósł znacząco jedną brew. Czułam się jakaś taka.. bezsilna. Nie mogłam dojść do szafy nie zbliżając się do niego. Musiał stanąć akurat w przejściu!? 
-Wyglądasz cholernie sexownie kiedy się złościsz.- Znów do mnie mrugnął, oblizując usta. Zrobiło mi się gorąco. Postanowiłam przejść obok niego jak najszybciej. Jeszcze centymetr i byłabym za nim, kiedy złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Czy ja przed chwilą stwierdziłam że zrobiło mi się gorąco? Tak? To teraz płonęłam patrząc w jego brązowe tęczówki. Uśmiech zszedł mu z twarzy dopiero, gdy przybliżył głowę ku mnie. 
-Puść ! - Syknęłam mu w policzek. Ponowiłam rozkaz. Miał go daleko w dupie. Z każdą sekundą był coraz bliżej, a ja nie miałam siły by się wyrwać. Trącił nosem miejsce przy mojej szczęce które natychmiast oblało się wyrazistym rumieńcem. Zauważył to, a jego kąciki ust powędrowały ku górze. Ściskając mnie lewą ręką, prawą odgarnął mi włosy z szyi. Jego zimny nos zjeżdżał w dół powodując u mnie gęsią skórkę. Gdy jego twarz zniknęła w mojej szyi mimowolnie ją odchyliłam. Zaczął ją ssać i podgryzać. Na początku lekko lecz z każdą chwilą robił to coraz zachłanniej. Jego język sunął po mojej skórze wysyłając mnie do innego świata. Nie mogłam się powstrzymać i jęknęłam sunąc dłonią po jego ręce. Przycisnął mnie do siebie tak, że czułam jak jego klatka piersiowa napiera na moją pod wpływem ciężkiego oddechu. Objął mnie mocniej zjeżdżając w dół ku pośladkom. Ścisnął je sprawiając, że znów jęknęłam w rozkoszy. Był niesamowity. Składając mokre pocałunki na mojej ciepłej skórze, jego dolna strefa delikatnie poruszała się w przód i w tył. Poczułam pulsowanie między nogami. Jezdżąc palcami po jego plecach chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej. Odsuwając twarz popatrzył mi w oczy.
-Chcesz więcej prawda?- Jego zachłanny wzrok zatrzymał się na moich ustach. 
-A jak myślisz? - Odgarnął mi kosmyk z twarzy. 
-Chcę Cie. -Szepnął mi w usta. Poczułam jego miętowy oddech. 
-Nie jestem dziwką Justin. - Uśmiechnęłam się lekko i natychmiast go odepchnęłam. Rozkojarzony pozwolił mi się wydostać. Podchodząc do szafy sięgnęłam po pierwsze lepsze szorty i koszulkę. Popatrzyłam na jego twarz. Albo mi się wydawało albo się wściekł....

środa, 21 sierpnia 2013

12.On załatwił ciebie.



 Alex’s Pov
Idąc wzdłuż parkingu szukałam wzrokiem masywnego, czarnego range rovera. Nic. Nigdzie go nie było. Miałam tylko nadzieję, że jego właściciel się spózni. Wyjęłam nowy telefon i sprawdziłam godzinę. Za kilka minut historia z Colinsem. Od ostatniej klasówki minęły dwa tygodnie, więc zapowiada się nieciekawie. Poprawiłam torbę na prawym ramieniu i włożyłam kurtkę do szafki. Na korytarzu było tłoczno. Nie musiałam się obawiać samotnych lub pojedynczych spojrzeń ludzi, którzy stali przy oknach specjalnie się spóźniając. Wchodząc po schodach zobaczyłam znajomą twarz. Black uśmiechnęła się do mnie pomiędzy rozmową ze swoim przystojnym chłopakiem Nigelem. Odwzajemniłam się tym samym myśląc, że nie dorasta Justinowi do pięt. Mentalnie się kopnęłam. O czym ja myślę!? Przecież on nie jest moim chłopakiem i nigdy nie będzie. Pocałował mnie, to wszystko. Mój umysł musi być cholernie beznadziejny, jeśli ma nadzieję, że coś z tego wyjdzie. W sumie nie ma co z czego wychodzić. Zabrał mnie wczoraj na lunch tylko, dlatego bym zapomniała o pierwszym spotkaniu. Nawet za milion lat nie mogłabym wymazać z pamięci widoku jego twarzy, zachłannych oczu i aroganckiego uśmieszku. Jednak cieszyłam się, że nie postanowił mnie zgwałcić. Usiadłam w ostatniej ławce. Wyciągając zeszyt zauważyłam jak nauczyciel bacznie mi się przygląda. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale postanowiłam spuścić wzrok by nie wydać mu się pyskatą. Kilka pierwszych lekcji przebiegało bez zakłóceń. Codzienna rutyna. Ktoś nie wiedział - Lautner odpowiadała. Nie uczyłam się wczoraj zbyt wiele. Przez Black berry oczywiście. Wyjrzałam przez okno. Małe krople deszczu zaczęły uderzać w szklaną ścianę. Drugi dzień z rzędu pogoda jest nieziemsko nudząca. Światło lamp w salach drażni oczy a niebo wydaje się szarą powłoką. Podparłam twarz łokciem. Nie chciałam słuchać wykładu na temat seksu. To było cholernie żenujące. Cała klasa śmiała się do rozpuku. Szczególnie chłopcy szeptali między sobą jakieś świńskie żarty. Drzwi się otworzyły. Podniosłam wzrok. Bieber wparował do sali, bąknął przeprosiny i po chwili patrzenia usiadł obok. Nie raczył posłać mi nawet słabego uśmiechu. Żadnego cześć czy hej. Powinnam się przyzwyczaić do tego jak będzie mnie teraz traktował. Jak nic, którym pewnie dla niego byłam. Wszedł do mojego domu, przystawił mi pistolet do głowy, chciał bandaży, uratował mi życie a potem przyszedł tylko odebrać koszulkę. Wszystko puścił w niepamięć mając 95% pewności, że ja też. Niech więc tak będzie. Po staremu.
-Czy wiecie jaki jest najbardziej czuły punkt kobiety? – Nauczycielka z nutką rozbawienia spojrzała w stronę tyłu klasy gdzie zebrała się większa część płci przeciwnej.
-Wiemy, wiemy! – Krzyknął chłopak z drużyny baseballowej, po czym wytknął język i zaczął wykonywać nim pląsy. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. Zamknęłam oczy, nerwowo plącząc palce pod blatem ławki. Dostrzegłam jak Justin zakrył sobie oczy dłonią. Cicho parsknęłam. On śmiał się z niego w duchu. Byłam pewna, iż pomyślał o nim jako kompletnym debilu. Natychmiast pożałowałam tego wybuchu, gdy odwrócił ku mnie głowę. Uśmiechnął się tak szeroko jak nigdy. Nie mogłam nie zrobić tego samego. To działało tak samo. Jeśli on się uśmiechał – ja też. Na tej lekcji padło jeszcze parę niezręcznych pytań, a pózniej wykład na temat antykoncepcji. Uśmiechaliśmy się wzajemnie aż do dzwonka. Myślałam że będzie bardziej niezręcznie. Na początku tak było, ale pózniej wyluzowałam. Nie chciałam pokazać mu, że nie wiem wielu rzeczy o TYCH sprawach. Wyszłam z klasy udając się do szarej szafki. Włożyłam podręcznik i bardziej naciągając rękawy fioletowego swetra ruszyłam ku drzwiom. Wiatr rozwiewał mi włosy a ja stałam tam z rękami założonymi na piersiach i szukałam w głowie rozkładu autobusu. No tak. Mam przecież tel…
-Podwieźć cię? – Melodyjny głos rozbrzmiał mi w uszach. Założyłam kosmyk za ucho i zobaczyłam go. Jak zawsze trzymał ręce w kieszeni pozwalając swoim kciukom wystawać. Przejechał dłonią po włosach. Nic nie odpowiedziałam. Chyba uznał to za „tak” i wyjął kluczyki z kieszeni. Podążyłam za nim, ale stanęłam zdziwiona przed zupełnie innym samochodem. Wydawał się jakiś taki…. stary. Nie pasował do gangstera. Wsiadłam i na usta od razu nasunęło mi się pytanie.
-Masz dwa samochody?- Położyłam komórkę w zagłębieniu.
-Rover jest wspólny. Dodge Charger jest mój. – Powiedział to trochę oschle. Zmienił biegi i odpalił silnik. Stare auta pracują zdecydowanie za głośno. Kiedy byliśmy już niedaleko mojego osiedla odwróciłam się w jego stronę.
-Zostaw mnie tutaj. Nie chcę by ojciec się o tym dowiedział. – Podrapałam się w szyję. Niezręcznie….
-O czym ma się dowiedzieć?- Chłopak oblizał wargi, które stały się bardziej wyraziste. Zrobiło mi się gorąco. Nie powinien być taki sexowny. Każda część mojego ciała pragnęła tych pełnych ust. Poczułam jego perfumy z nutką wanilii. Dyskretnie się zaciągnęłam.
-No.. podwiozłeś mnie. Ludzie zaczną gadać, a ja będę mieć przechlapane. – Odgarniając włosy z twarzy przyłożyłam dłoń do klamki.
-Jak chcesz. – Rzucił w przestrzeń. Wychodząc uchwyciłam jego przeciągłe spojrzenie. Kąciki moich różowych ust momentalnie powędrowały ku górze.

Justin’s Pov
Patrząc jak się oddala wdychałem jej różane perfumy. Zawsze czułem ten zapach, gdy była w pobliżu. Sięgając po gume jabłkową dostrzegłem wystające królicze uszy z białej „gąbki”. Sięgnąłem po nie i w ręku miałem jej telefon.
-Ciekawe. – Odblokowałem go i wchodząc w zakładkę ‘kontakty’ odszukałem jej numer. Zapisałem go i postanowiłem oddać telefon wieczorem.
Po piętnastu minutach byłem u chłopaków. Wbiegłem do środka, spotykając Taylora przy drzwiach. Uścisnęliśmy sobie dłonie i wchodząc do salonu zauważyłem, że atmosfera jest cholernie gęsta.
-Nie zwiałeś ? – Mike kręcił kluczami od domu.
-Nie. – Przejechałem palcami po szczęce. Co z tego, że byłem tylko na jednej lekcji. Teoretycznie nie zwiałem. Po prostu zaspałem. Nie moja wina, że ktoś jest tak popierdolony by ustawiać zajęcia na 8.00 Ściągnąłem brwi słysząc rozmowę Josha w kuchni. –Coś nie tak? – Odwróciłem się w jego stronę.
-Prawie go mieli. Ten pieprzony idiota nie zauważył, że ktoś za nim jedzie. Był prawie na miejscu kiedy chcieli go zgarnąć. Uciekł. – Przyjebał pięścią w blat tak, że szklanki się poruszyły.
-Co kurwa !?- Z niedowierzaniem mój wzrok powędrował po wszystkich obecnych w domu.
-Bieber ty też nie załatwiłeś Milano. Raczej on załatwił ciebie. – Mike chciał mi koniecznie dogryźć.
-Odpierdol się.- Warknąłem zbliżając się do niego z zaciśniętymi pięściami. Miałem ich dość. Ostatnio nic nie szło po naszej myśli, a ten kretyn zaczyna grać ostro. Tylko szkoda, że nie do tej strony co trzeba. Zamachnąłem się, trafiając w jego kość policzkową. Odleciał w bok, a ja uśmiechnąłem się szyderczo. Wreszcie miałem okazję sprawdzić w jakiej jestem formie.
-Kurwa Bieber uspokój się!! – Taylor napiął mięśnie i groznie na mnie spojrzał. Wyśmiałem go. Nie był z tego zadowolony. Wymierzył cios ale zręcznie go zablokowałem. Kolanem przypierdoliłem mu trzy razy w brzuch. Opadł na kanapę,a  ja poczułem szarpnięcie.
-Wypierdalaj stąd pieprzony sukinsynu. Mało mamy kurwa problemów? –Josh wbijał we mnie wzrok. Odepchnąłem go i strzepnąłem z siebie niewidzialny pył.
-Huh.. – arogancki uśmiech wylał mi się na twarz. Poprawiłem kurtkę i ruszyłem ku drzwiom.
-Wróć jak się uspokoisz.- Max otarł się o mnie. Ponownie się uśmiechnąłem i odjechałem z piskiem opon.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

11. Przyszłość.



Josh walił w brązowe drzwi zza których było słychać tylko klnięcie. 
-Justin otwórz ! -Max nieco łagodniej krzyknął trzymając twarz przy ciemnym drewnie. Popatrzyli na siebie z Joshem i postanowili poczekać. Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund i drzwi luzno się rozchyliły. Weszli do środka zastając chłopaka siedzącego na łóżku. Łokcie miał podparte na kolanach a dłońmi intensywnie ciągnął za końcówki włosów. Jego wzrok wbity był w szkło na dywanie. 
-Mat. - Wypuścił powietrze z płuc i bezwiednie opuścił ręce po bokach. Chłopaki rozejrzeli się po raz drugi szukając dziury. Dwadzieścia centymetrów powyżej poziomu łóżka czarna kulka tkwiła w kremowej ścianie. 
-Jak on to kurwa zrobił !?- Josh podszedł i wygrzebał ją odłupując przy tym trochę farby. 
-Strzela lepiej niż Taylor..- Szepnął Jus. -Ale nie lepiej niż JA.-Ostatnie słowo mocno zaakcentował, zaciskając dłonie. 
-Zajmiemy się nim, ale najpierw trzeba rozprawić się z innymi problemami. Jutro dostawa. Psy węszą więc nie możemy dać się złapać. - Chciał jak najlepiej rozładować napięcie i nie myśleć o tym że tylko parę centymetrów, a Bieber mógł oberwać.
-Raczej nie możemy pozwolić, żeby kogoś złapali. - Poprawił go Max. Oboje odwrócili głowę w stronę chłopaka który gwałtownie wstając nadepnął fioletowymi suprami na sporo kawałków szkła. 

-Jadę do siebie. Max chodz. Odstawisz rovera.- Jego oczy nie przyjęłyby ani krzty sprzeciwu. W tej sytuacji nie było o nim mowy. Jedno stęknięcie i oboje mogli wylądować na podłodze ciężko pobici. W takich chwilach budził przed nimi największy respekt. Mało mówiąc wyrażał więcej wściekłości niż ktokolwiek inny. Trącając Josha zbiegł na dół i chwytając kluczyki otworzył drzwi tak mocno, że uderzyły w elewację. Odpalił silnik i razem z Maxem w ciszy ruszyli ku zachodnim przedmieściom. Brązowe oczy chłopaka wbijały się w asfalt, jakby miały zaraz rozłupać go na kawałki. Tarł palcami o kierownice mając w głowie milion sposobów jak zabić to gówno, które chciało zrobić to samo. Gdy dojechali na miejsce milcząc wysiadł z auta. Wchodząc do małego bloku „zrobionego” z małych, pomarańczowych płytek wbiegł po schodkach. Grzebiąc w kieszeni skórzanych spodni odszukał pęk srebrnych kluczy. Otworzył kolejno dwa zamki i rzucając czarną kurtkę w bok zamknął za sobą ciężkie drzwi. Gwałtownym ruchem zdarł z siebie ubrania i ruszył pod prysznic. Gorąca woda spływała po jego napiętym ciele łącząc się z ogniem, który w nim szalał. Tatuaże nabrały granatowego koloru pod wpływem światła, włosy opadły mu na czoło. Przetarł oczy i usta, spłukując resztki piany z torsu. Chwytając za szorstki ręcznik spojrzał w okno. Z czwartego piętra widać było tylko granatowe chmury popędzane przez mocny wiatr. Zimne powietrze uderzyło w jego skórę powodując mimowolne wzdrygnięcie. Nie lubił tego. Gdyby tylko mógł zostać pod prysznicem i nigdy z niego nie wychodzić… Przetarł karmelowe kosmyki włosów i założył zielone bokserki. Był u siebie. Nie musiał nikogo udawać, być twardym i wiecznie napuszonym. Tu miał spokój. Potrzebował tego. Ciszy i miejsca znanego tylko jemu. Wrzucił ubrania do kosza na brudy i zgasił światło. Gdy otworzył drzwi do pokoju następna fala zimna uderzyła o jego mięśnie. Okno otwarte na oścież o którym zapomniał sprawiło, że powietrze było przyjemnie rześkie. Ubrał dresy i wskoczył pod puchową kołdre otulając się nią aż po pachy. Wpatrując się w sufit myślał nad tym jak trudno jest żyć. Przeszłość była ciemna i straszna ale z tego co ostatnio zaobserwował przyszłość miała być jeszcze gorsza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem że krótki ale taki miał być. Jutro następny! Proszę was tylko abyście dodawały komentarze pod postem a nie na twitterze, ponieważ one jakoś tak motywują. Nie wiem nie umiem tego wytłumaczyć, ale gdy widzę „brak komentarzy” to czuję się tak jakbyście wgl tego nie czytały.