Alex’s Pov
Głodna weszłam spowrotem do budynku, kierując się ku
bufetowi. Byłam niecałe dwa metry od drzwi, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie
woła.
-Alex, zaczekaj ! – Dziewczęcy głos rozniósł się po całym
korytarzu. Zupełnie nie wiedziałam, kto to może być dopóki się nie odwróciłam.
Emily Black stała przede mną trochę zdyszana i w lekkim uśmiechu. Jej czerwone
usta dobrze odznaczały się przy jasnej karnacji.
-Chciałam spytać co u ciebie, po tym wypadku przy
basenie. Dzwoniłam, ale nie odbierałaś. – Dziewczyna nerwowo bawiła się
końcówkami włosów. Skąd tyle troski !? Nie chciałam być niemiła.
-No tak. Miałam Iphona w kieszeni. Jest do niczego. -Przełożyłam
warkocz na lewe ramie.
-Słyszałam, że uderzyłaś się w głowę. – Spojrzała na mnie
zawstydzona, drapiąc się w nos. Ta sytuacja była cholernie niezręczna.
Przeżyłabym bez wypytywania o mój stan zdrowia. Pochylając głowę wywróciłam
oczami. Nie miałam ochoty na opisywanie moich koszmarnych przeżyć i lęków oraz
bólu wywołanego rozciętą brwią.
- Nic się nie stało. Naprawdę. – Uśmiechnęłam się słabo,
mając zamiar jak najszybciej uciec do bufetu. Mój brzuch nie wytrzyma kolejnych
minut bez jedzenia. Emily znacząco się do mnie przybliżyła. Nie miałam pojęcia
o co chodzi. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić ona cicho szepnęła mi do ucha:
-Bezpiecznie dotarłaś do domu?- Rozglądnęła się na boki,
jakby ktoś nas obserwował. Szczerze zaskoczyło mnie to pytanie.
-No oczywiście. Jak widzisz żyję i mam się dobrze, ale
dlaczego pytasz? – Zakładając kosmyk za ucho wpatrywałam się w jej zielone
oczy. Przez ułamek sekundy zobaczyłam w nich strach.
-Bo jechałaś z… Jetem. – Powiedziała to tak cicho, że
ledwo usłyszałam ostatnie słowo. Dziewczyna mocniej przycisnęła książki do
piersi. Zupełna dezorientacja. W takich chwilach żałuję, że nie jestem duszą
towarzystwa albo choć jedną z największych plotkar w szkole.
- Dlaczego nazywają go Jet? – Dopiero po chwili
zorientowałam się, że pomyślałam na głos. Mentalnie kopnęłam się w twarz.
-Ciii.. On jest niebezpieczny. Grozny. Nieprzewidywalny. Siedział
już w więzieniu, nikt nie wie, za co, ale po mieście chodzą różne plotki. –
Szeptając cały czas nerwowo się rozglądała. To było trochę zabawne, wszyscy
wiedzieli o nim więcej niż ja. Oczywiście musiałam się domyśleć, że jest niebezpieczny
po tym jak się włamał i chciał mnie zabić, ale ta ksywka: Jet? Brzmiało
dziwnie. Nie wiem dlaczego porównują go do strumienia..
-Dzięki za troskę. – Pomachałam jej w zamyśleniu i
szybkim krokiem weszłam do bufetu. Gdy tylko podniosłam wzrok na kolejkę
odechciało mi się tam stać. Nie możliwe, żebym dotrwała do końca. Nawet jeśli,
to nie znajdę miejsca przy żadnym ze stolików. Z grymasem na twarzy usiadłam na
schodkach przed szkołą. Wiatr rozwiewał mi pojedyncze kosmyki włosów. Nie
docierały tu krople deszczu. Wszystko było szare i nieprzyjemne. Takie dni wolę
spędzać w pokoju. Mój brzuch niebezpiecznie burczał. Przycisnęłam kolana do
klatki piersiowej i oparłam brodę na jednym z nich. Zamykając oczy usłyszałam
jęk otwieranych drzwi. Parę kroków i ktoś usiadł obok. Zapanowała cisza.
Słyszałam tylko drugi oddech i parę westchnień.
-Coś się stało?- męski głos dopłynął do moich uszu.
Położyłam nogi stopień niżej i spojrzałam na chłopaka. Jet.. Zjechałam go
wzrokiem. Biały t-shirt, złoty naszyjnik w kształcie Sfinxa, czarna skórzana
kurtka, podobne spodnie i Supry. Włosy miał idealnie ułożone, a jego usta były
bardziej różowe nich dotychczas. Nie wyglądał na włamywacza ani tym bardziej na
zabójcę. Był za to cholernie przystojny.
Justin’s Pov
Chwile na mnie patrzyła. Jej błękitne oczy powoli
wędrowały w górę i w dół. Czułem się głupio. Nie musi przywiązywać wagi do
mojego stylu. Chcę tylko, żeby odpowiedziała. Nic. Lekkie westchnięcie. Tyle z
jej strony. Ścisnąłem pięści. Chce wiedzieć co się dzieje. Ma mi powiedzieć.
Mnie się nie ignoruje.
-Odpowiedz. – Warknąłem cały czas na nią patrząc,
Wzdrygnęła się. Ścisnęła powieki i położyła ręce na kolanach.
-Nic. Po prostu jestem głodna. – Była smutna czy mi się
wydawało? Nie znam się na dziewczynach. Chodziłem tylko z jedną, to było
cholernie dawno, a ona okazała się zwykłą suką. Moje oczy pociemniały na samo
wspomnienie tego co zrobiła. Znowu wkurwiony przez dziwkę? Za często mi się to
zdarza.
-Chodź. – Wstałem, czekając patrzyłem na nią z góry.
Podniosła głowę. Chyba się zdziwiła.
-Na lunch.- Wyjaśniłem niechętnie, przeczesując ręką
włosy. Nie dałem dziś tyle żelu co zwykle. Nie było czasu. Josh truł mi dupe od
6.30am „Wypierdalaj z łóżka Bieber. Szkoła czeka” – darł ryja na cały dom. Po
wczorajszej akcji spałem tylko 4 godziny. O 5 za mało. Włożyłem ręce do
kieszeni, wiatr się wzmógł. Ruszyłem w kierunku auta upewniając się, że
dziewczyna biegnie za mną. Pieprzony deszcz. Otworzyłem drzwi i wskoczyłem na
siedzenie, ona zrobiła to samo. Wyjechałem na drogę z piskiem opon.
-Pojedziemy do mojego ulubionego miejsca. -Popatrzyłem na
nią. Była niepewna tego co robi. Wiedziałem to po mowie jej ciała. Sztywna wpatrywała
się w widok za oknem unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Znów cisza.
Denerwowało mnie to. Kolanem przytrzymałem kierownicę, wyciągając z kieszeni
paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego i zapaliłem go. Nikotynowy posmak rozlał
się po moim ciele. Zaciągając się zauważyłem jak z niedowierzaniem patrzy na
kierownicę. Trzymała się podparcia. Wypuszczając dym lekko się zaśmiałem. Bała
się. Jej wzrok był pełen obaw. Przytrzymałem kierownicę jedną ręką by trochę ją
uspokoić. Wygodniej ułożyła się w fotelu.
-Dlaczego nic nie mówisz?- Wypuściłem idealne kółko
szarego dymu i wyrzuciłem niedopałek przez okno.
-Nie mamy chyba o czym rozmawiać.- Szepnęła jakby sama do
siebie. Nienawidzę takiego zjebanego zachowania. Ona była taka jak ja. Też nie
lubię rozmawiać na siłę, ale wkurwia mnie jeśli osoba w moim otoczeniu robi to
samo. Głęboko oddychając zaparkowałem i wyjąłem kluczyki ze stacyjki.
Upewniając się, że mam portfel w kieszeni, sięgnąłem za klamkę. Wbiegliśmy pod
daszek. Otworzyłem jej drzwi. Była trochę przemoczona, a koszulka przylgnęła do
jej ciała, uwydatniając drobne szczegóły. Uśmiechnąłem się widząc jej tyłek w
dopasowanych jeansach. Usiedliśmy w kącie, naprzeciwko siebie. Przeglądając
menu ziewnąłem i przetarłem oczy. Potrzebuję więcej snu. Najlepiej byłoby
pojechać do mieszkania i trochę się przespać. Tylko tam byłem wolny od
chłopaków i tego całego gówna. Wiedząc co chcę zamówić kiwnąłem palcem na
kelnera.
-Co podać? – Mulat o imieniu Nick kliknął długopisem i
przystawił go do notesu.
-Dla mnie frytki, cheeseburger i mała cola.- Odkładając
kartę, spojrzałem na dziewczynę.
-Frytki i kurczak z ostrym sosem. – Uśmiechnęła się do
niego i zaczęła powoli pocierać palcami o blat. Jej włosy lekko się zakręciły
pod wpływem wilgoci. Szkoda, że miała ten warkocz. W sumie i tak wyglądała nieziemsko,
ale lubiłem widok jasnych fal na jej obojczykach. Ciekawe co jest jej słabym
punktem. Oblizałem usta i oparłem się o kanapę. Nadal miała ten sam wyraz
twarzy. Nie mogłem go rozszyfrować. Obojętna? Smutna? Zrezygnowana czy
zawstydzona? Czekaliśmy w ciszy na zamówienie, W barze było tylko kilka osób.
Spokojna muzyka wylatywała z głośników przyprawiając mnie o zawroty głowy.
Cholera. Akurat wczoraj musiałem się pieprzyć z tym idiotą. Mogłem dziś nie iść
na lekcje. Przynajmniej bym się wyspał i żył. *Jestem jakiś zmulony.*-
Przetarłem twarz ręką masując przy tym brwi. Kelner przyniósł jedzenie. Mój
brzuch burczał od kilkunastu minut. Włożyłem do ust pięć frytek na raz i
popiłem colą. Ona jadła znacznie wolniej i.. precyzyjniej. Maczając kawałek
kurczaka w czerwonym sosie zerknęła na mnie. Nasze oczy się spotkały. Połykając
kęs cheeseburgera skupiłem się na jej niebieskich tęczówkach. Były tajemnicze.
Nie wyrażały zbyt wiele a jednak miałem wrażenie jakby chciały mi coś
przekazać. Skoncentrowała się na jedzeniu. Zrobiłem to samo. Kończąc ostatni
łyk coli, sięgnąłem po serwetke. Wyciągnąłem wszystkie. Spadły na środek
stolika, a w palcach została mi tylko przezroczysta warstwa. Dziewczyna
parsknęła śmiechem. Wyglądała cholernie dobrze. Wkurwiony zebrałem resztę i
wcisnąłem do pojemnika. Wycierając usta, ponownie je oblizałem. Uchwyciła ten
moment natychmiast się rumieniąc. Kurwa. Jeszcze nigdy nie podniecały mnie tak
małe szczegóły. Wyjęła pomadkę i przejechała nią kolejno po pełnych wargach.
Nabrały wiśniowego koloru. Miałem ochotę zlizać ją z tych gorących ust.
Mrugnęła parę razy, czekając na mój ruch. Wyciągnąłem z portfela 10$ i włożyłem
w rachunek. Wstając, nieznacznie podciągnąłem spodnie i ruszyłem z nią ku
wyjściu. Padało jeszcze mocniej. Ściągając kurtkę narzuciłem ją na głowę Alex i
pobiegłem do auta. Gdy wsiedliśmy, zapięła pas i obracając się w moją stronę
odchrząknęła.
-Dziękuję Jet. – Podała mi kurtkę i kąciki jej ust
powędrowały ku górze. Moje oczy się rozszerzyły. W mgnieniu oka krew napłynęła
mi do żył ukazując jedną wyrazną linię na szyi. Zacisnąłem szczękę i odwróciłem
głowę w jej kierunku. Chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
-Nie nazywaj mnie tak dziwko. – Syknąłem przez zęby. Zmieniłem
biegi i wyjechałem z piskiem opon. Zarzuciło nią. Skupiłem się na drodze.
Nienawidziłem tego jebanego przezwiska. Nazywali mnie tak tylko wrogowie i
reszta żałosnych skurwieli, którzy się mnie bali. Byłem ciekawy skąd o tym wie.
-Kto ci to powiedział?- Warknąłem nawet na nią nie
patrząc. Knykcie mi pobielały od ściskania kierownicy. Przeczesałem włosy,
ciągnąc za ich końce. Kurwa. Musiała wszystko zjebać. Jednym słowem spierdoliła
mi cały dzień. Nędzna suka. Moja klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół z
zawrotną prędkością. Nie słysząc odpowiedzi spojrzałem na nią, wbijając tysiące
igieł w jej błękitne tęczówki. Przygryzła wargę, zdzierając część naskórka.
-Usłyszałam na korytarzu.- Rzuciła w przestrzeń. Przyspieszyłem.
Całe miasto mnie tak nazywało? Kurwa. Ostry zakręt i znowu nią zarzuciło.
Kurczowo trzymając rączkę, mocno opierała się na nogach. Wbiłem wzrok w
jezdnie. Nie chciałem zobaczyć jej twarzy po raz pierwszy od kilku dni. Zwolniłem,
kiedy dojechaliśmy na teren szkoły. Zaparkowałem i mocno uderzyłem pięścią w
kierownice. Ryk klaksonu rozdarł mokre powietrze.
-Przepraszam. – Chwyciła za klamkę, odwracając się ku
drzwiom. Przytrzymałem jej ramie.
-Po prostu nie nazywaj mnie tak. – Powiedziałem nieco
łagodniej. Mrugnęła, sprawiając, że połowa złości gdzieś spierdoliła.
-Dobrze Justin. Dziękuję za lunch.- Uśmiechnęła się i
wybiegła. Patrzyłem jak zamyka za sobą drzwi. Mimo, że mnie wkurwiła poczułem
się lepiej, nazwany pełnym imieniem. Traktowała mnie w miarę normalnie. Jak
zwyczajnego chłopaka. Choć nie sposób było nie zobaczyć jak trzęsie się, gdy
tylko podniosę głos. Nie mogłem się dłużej oszukiwać. Ona działała na mnie
lepiej niż dragi.
{ ********************************************************************************************************}
Kochane przepraszam że tak długo nie dodawałam ale jak pisałam niektórym na tt nie miałam internetu. Rozdział czekał tylko na wklejenie. Dużo razy czytałam go i poprawiałam - z nudów- mam nadzieję że nie zapomnieliście #Jalex ;* Jeszcze chwilę i akcja zacznie się rozkręcać :) Chciałam podziękować @Daafi25 za pomoc w znalezieniu "auta" Jusa ^^>
hej, mogłabyś mnie informować? :) @onlyhuman96
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz ♥♥
OdpowiedzUsuń