23.57–
new message
*877 665 964*
*Wszystko
w porządku?
Kto
pyta?
*Skończony
kretyn który zostawił u cb kurtke ;)
Haha..
jest lepiej, dziękuję
*Możemy
się jutro spotkać, pojechałabyś gdzieś ze mną?
Szkoła
Justin..
*Nikt
się przecież nie dowie, twoi rodzice
wyjeżdżają.
*To
co? Zrobisz ten pierwszy raz i powagarujesz?
Eh.
No dobrze, ale uduszę cię, jeśli starsi się połapią.
*Nie ma
takiej opcji shawty, to do jutra, przyjadę po cb :*
Ok.
*Śpij
dobrze
Będę.
Musiałam zapisać sobie jego numer, choć tyle na niego
patrzyłam, że i bez tego zapamiętałabym jego właściciela. Dziś było dziwnie.
Nie wiem, czemu się rozpłakałam ale zaskoczyła mnie reakcja Justina. Myślałam,
że mnie raczej wyśmieje niż pocieszy. Jego głupie zmiany nastroju były
cholernie kołujące. Gdy go odepchnęłam był zaskoczony, potem się wściekł a na
końcu wyszedł z uśmiechem. Nie mam pojęcia dokąd chce mnie zabrać, ale mimo
wszystko czuję że to będzie miły dzień. O ile znów nie palnę czegoś co mu się
nie spodoba. Wygodniej ułożyłam się w pościeli i gasząc lampkę chwile
nasłuchiwałam jak mama pakuje rzeczy na wyjazd. Może i chciałabym pojechać do LA
ale lepiej było zostać samemu na pare dni. Zastanawiając się nad jutrzejszym
ukartowaniem pójścia na lekcje zasnęłam w ciągu kilkunastu minut.
Nazajutrz obudził mnie dzwięk sms’a. Odgłos alarmu i
wibracje docierały do moich uszu nieprzyjemnie je drażniąc.
-Cholera. – Sapnęłam niezadowolona chwytając za komórkę.
Od: J.J.
*Jestem pod domem. Otworzysz?
Chwilę patrzyłam na wyświetlacz, po czym zerwałam się na
równe nogi. CO!? Jak to pod domem !? A rodzice !? Spoglądając na zegarek
odetchnęłam. Wskazywał 10.34 a oni zawsze lecieli wcześniej. Słabe promienie
słońca raziły mnie w oczy. Odsunęłam się od okna i nie patrząc w lustro
zbiegłam na dół. Tupot moich stóp rozległ się po salonie. Otwierając drzwi zaciągnęłam
się zimnym powietrzem. Gdy mój wzrok padł na niego.. Przysięgam, że gdyby nie
wstyd rozpłynęłabym się i wsiąkła w dywanik. Stał tam chyba przez dłuższą
chwilę, bo przerwałam mu dreptanie w miejscu. Miał na sobie kolorową koszulkę,
rozpinaną jasno-niebieską bluzę, szare pantsy i błękitne vansy. Do tego ta
obłędna czapka. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem, po czym odchrząknął.
-To mogę wejść? –Potarł dłonią o dłoń. Przydałby mi się
porządny cios z liścia. Jak ja mogłam tyle się na niego gapić? Czy to trwało
dłużej niż kilka sekund? Nie wiem. W każdym razie zdecydowanie za długo.
Odsunęłam się tak by mógł przejść do holu. Przekręciłam klucz mając nadzieję,
że chłopak szybko zapomni o żenującym powitaniu. Speszona podążyłam za nim do
kuchni. Szatyn oparł się o skraj wyspy i obiegł wzrokiem wszystko prócz mojej
sylwetki. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-I jak? Dobrze spałaś? – Wziął jabłko, podrzucił parę
razy i ugryzł z głośnym pyknięciem, ssąc
słodki sok. Zlizałabym go z tych sexownych warg. Kurwa. Co ja sobie wyobrażam?
Nerwowo potarłam przedramię. Nie chciałam by czegokolwiek się domyślił.
-Tak. Myślę, że tak. – Mijając go sięgnęłam w głąb
lodówki wyjmując mleko. Stając na palcach ściągnęłam płatki. Rzucił mi
przelotne spojrzenie i połknął kęs sprawiając, że jego jabłko Adama powędrowało
w dół i w górę.
-Płatki? Naprawdę? – Zaśmiał się pod nosem. Zupełnie nie
wiem, o co mu chodzi.
-Czemu się śmiejesz?- Ściągnęłam brwi. Płatki jak płatki.
Nic nadzwyczajnego. Wzięłam łyżkę do ust.
-Jesz jak dziecko. Nikt dorosły nie je płatków na
śniadanie. Ludzie jedzą naleśniki, tosty albo w ogóle jadają w porze lunchu. A
ty wyciągasz płatki? Ile masz lat dziewczynko?- Obrócił głowę w moją stronę.
Powiedział to z przekąsem, a ja nienawidzę takich rozmów. Nie miał się do czego
przyczepić tylko do płatków śniadaniowych? Serio!?
-Mam 17 lat Justin i nie wiem, dlaczego tworzysz
pieprzony problem z tego że jem płatki, więc lepiej skończ to jabłko, ja zjem
swoje i zostawię cię na chwile. – Włożyłam do ust jeszcze pare łyżek czekając
na wybuch. W domu panowała zupełna cisza. Szatyn zmienił nogę, na której się
opierał i czekał aż przełknę.
-Zostawisz mnie samego? – Wrzucił ogryzek do kosza i
wytarł ręce w ścierke.
-Muszę się odświeżyć. Tylko tym razem nie wchodz do
pokoju bez pukania. –Ostrzegłam przypominając sobie wczorajszą sytuacje. Równie
dobrze mogłabym zostawić bieliznę na łóżku. Co jeśli zobaczyłby mnie nagą?
Wolałabym go już nigdy nie zobaczyć. Wchodząc do wanny starałam się jak
najszybciej umyć. Nie chciałam by chodził po domu czy buszował po szafkach.
Oczywiście wiedziałam, że niczego nie ukradnie, jeśli miałby taki zamiar
zrobiłby to pierwszej nocy. Nie lubiłam zostawiać kogoś samego w tej villi, a
szczególnie jego. Nakładając wiśniowy peeling by wygładzić skórę omal jej nie
zdarłam szybkimi ruchami. Susząc włosy nałożyłam trochę pianki żeby nabrały,
choć krzty objętości. Ubrałam najmniej wymięty, kremowy sweter i jasne jeansy.
Nowe wiśniowe vansy idealnie pasowały do tego looku. Schodząc na dół skończyłam
pleść niechlujnego warkocza. Justin rozmawiał z kimś przez telefon. Nie
chciałam mu przerywać, więc stanęłam za ścianą, na początku korytarza.
-Dlaczego akurat ja mam tam jechać? Nie ma innych
chłopaków do przestawienia dup tym skurwielom?
-No jasne. Oczywiście Josh. – Kopnął w podłogę wyraznie zdenerwowany.
-Będę przed 11 wiem, tak. Dobra kończę. – Kliknięcie dobiegło
do moich uszu i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas wstrzymywałam oddech.
Cicho go regulując tupnęłam parę razy i weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się by
rozładować wysokie napięcie. Nie było mowy o tym by on powiedział coś miłego.
-Możemy iść. – Stanęłam na swojej prawej stopie lekko się
przy tym chybocząc. Odepchnął ciało rękami od blatu i ze wzrokiem wbitym szedł
obok. Gdy byliśmy już w aucie, cicho zapięłam pasy, bojąc się wykonywać
gwałtownym ruchów. Za wszelką cenę chciałam uniknąć kolejnego wybuchu który
spieprzyłby dobrze zapowiadający się dzień. Jechaliśmy dobrą godzinę przez
kilka miast i niezliczone hektary pól.
Zbaczając z głównej drogi wjechaliśmy w las. Justin wypalając kolejnego
papierosa powoli wypuścił dym. Zatrzymaliśmy się na środku wąskiej drogi.
Rozpinając pas popatrzyłam na niego przez ramię. Wysiadając zgniótł peta i głośno
go przydeptując splunął, poprawiając przy tym czapke.
-Chodz za mną. – Rzucił chłodno ruszając przez gęstwine.
Przyznam się. Nie cierpię tego typu natury. Pajęczyny, pająki, kleszcze i
wszelkie inne robactwo mogło spać na mnie z góry lub wpełznąć pod ubranie gdy
byłam zajęta przedzieraniem się przez setki gałęzi i krzaków. Ziemia była
grząska z racji dwudniowych opadów. Miałam serdecznie dość błota na nowych
butach gdy wpadłam na niego, uderzając twarzą w plecy.
-Spokojnie.- Jego głos stał się normalny. Przesunął się w
bok a ja parsknęłam śmiechem, gdy zobaczyłam te „niespodziankę”. Duży domek z
werandą był umieszczony między konarami ogromnego drzewa. Dach był pokryty
brązową dachówką a w oknach odbijały się nieliczne promienie słońca.
-Wchodzisz pierwsza. – Skinął na drabinkę. Zmierzyłam
wzrokiem odległość z dołu do początku werany. On oszalał !? To jest bite
8metrów !
-Chyba żartujesz. Nie wejdę tam. Jest za wysoko! –
Zaczęłam kiwać głową na boki robiąc krok w tył. Chłopak roześmiał się i wyjął
ręce z kieszeni.
-Oh czyżby? Chcesz zostać tu, sama, na dole, w lesie?- No chyba nie. Tym razem to jest
czysta samowolka. Przecież on doskonale wie że żadna dziewczyna nie chciałaby
zostać sama w dzikiej puszczy. Może kryją się tu jacyś psychopaci albo gwałciciele?
Wiem. Moja wyobraznia jest stanowczo za dobra, ale niedaleko jest więzienie…
-Jeśli spadnę będziesz mnie miał na sumieniu Bieber! –
Podeszłam do drabinki i zaczęłam powoli wchodzić po schodkach. Byłam w połowie
drogi gdy dotknęłam czegoś oślizgłego. Szeroko otworzyłam oczy widząc dużego węża.
-Aaaaaaa.. tu jest wąż!!- Wrzasnęłam, okręcając się wraz
z drabinką o 90 stopni. Spanikowana mocniej ścisnęłam drewniany kołek próbując
odepchnąć się i powrócić do wcześniejszej pozycji.
-Spokojnie Alex trzymaj się mocno! – Oddech mi
przyspieszył. To było kurewsko nieprzyjemne uczucie. Zamknęłam oczy by nie zobaczyć tego gada przy
twarzy. Poczułam jak szatyn odkręca mnie i na wyczucie podążałam ku górze,
byleby tylko znaleźć się w tym pieprzonym domku. Gdy wymacałam deski zamiast
kolejnego kołka podziękowałam Bogu za dobry koniec wspinaczki. Nie minęło 2
minuty a chłopak stanął przy mnie z uśmiechem na ustach.
-Te węże są zupełnie nie grozne. Nie ma się czego bać. –
Chwycił mnie za ramiona, a ja nie mogłam oderwać wzroku od morza czekolady, które
kryło się w jego oczach.
-Wejdzmy do środka. – Odchrząknęłam i z niezadowoleniem
na twarzy pchnęłam drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam Was. Miałam dodać dzień po dniu ale przyjechała siostra, gnoili mnie i Justina ja oczywiście ryczałam, a pózniej jakos te dni minęły a ja nie miałam weny. Postaram się pisać do 2 dni. Proszę o komentarz i dziekuje że czytacie Kochane :*
WIDZĘ ŻE @myheroisjusten ZMIENIŁA NAZWĘ. JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA NAPISZ W KOMENTARZU NOWY adres ^^)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam Was. Miałam dodać dzień po dniu ale przyjechała siostra, gnoili mnie i Justina ja oczywiście ryczałam, a pózniej jakos te dni minęły a ja nie miałam weny. Postaram się pisać do 2 dni. Proszę o komentarz i dziekuje że czytacie Kochane :*
WIDZĘ ŻE @myheroisjusten ZMIENIŁA NAZWĘ. JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA NAPISZ W KOMENTARZU NOWY adres ^^)
Po pierwsze:
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i warto było na niego poczekać. Jestem ciekawa co będzie ciekawego działo się w tym domku :P
Po drugie:
Nie płacz Kochana. Ty wiesz jaki jest Justin i to jest najważniejsze! Najlepiej go gnoić nic o nim nie wiedząc, choć przykre że robiła to Twoja siostra :((
U mnie też czasami ktoś obraża Justina i boli mnie to cholernie ale staram się to ignorować i nie dawać im satysfakcji, że mnie pokonali słowami. Więc głowa do góry :) :*
I czekam na następny z ciekawością :))
@ameneris
<3
Gratulacje! Zostałaś nominowana do LBA.
OdpowiedzUsuńSzczeguły: http://magiclifestyle00.blogspot.com/2013/09/liebster-award.html
Hahaha była u mnie akurat koleżanka i razem stwierdziliśmy że zdzwonimy do Jeta na ten numer z początku xx haha super jak zawsze
OdpowiedzUsuń