wtorek, 16 lipca 2013

6. Kompletny kretyn.

- Przepraszam, że tak pózno wstałam Ellen, ale miałam wczoraj mały wypadek i musiałam dłużej pospać. - Dziewczyna speszyła się na widok gosposi.
- Nic się nie stało młoda damo.. ale ... jaki wypadek !? - Kobieta podeszła do Alex i z zaciekawieniem wpatrywała się w opatrunek.
- Przewróciłam się i rozcięłam łuk brwiowy. Nic wielkiego. - Dziewczyna spięła włosy w koczek i wyminęła Ellen, kierując się w stronę kuchni. Wszystko było już posprzątane. Blat lśnił, a w powietrzu unosił się zapach nowego odświeżacza. Podeszła do lodówki, wyjęła jogurt i opierając się o blat, powoli unosiła łyżeczkę do ust. Gospodyni chwyciła za mopa i zaczęła dokładnie czyścić mahoniową podłogę w salonie. Ostatni dzień, kiedy rodziców nie ma w domu. Słońce zaglądało do środka przez umyte okna, aż chciało się wyjść do ogrodu. Alex skończywszy "śniadanie" otworzyła drzwi na taras. Uderzyło w nią ciepło i intensywny zapach róż. Uwielbiała go. Boso spacerowała chwilę wokół fontanny.
- Aaaaaaaaaaaaaa... - Cholernie się przestraszyła słysząc krzyk kobiety. Wbiegła do domu, myśląc że coś jej się stało, gdy zobaczyła coś czego nie chciała. Gosposia trzymała w ręku zakrwawioną koszulke chłopaka. Alex szeroko otworzyła oczy. *FUCK ! Jak mogłam o tym zapomnieć!?* - Wyjęła bokserkę z drżącej dłoni Ellen i stanęła wpatrując się w bordową plamę.
- Czy to krew !? - Kobieta jąkając się patrzyła na spuszczoną głowę dziewczyny.
- Ależ nie Ellen ! To tylko sok. Tak. Sok z buraków. - Alex delikatnie się uśmiechnęła, mając nadzieję, że uwierzy w to kłamstwo. Ta po chwili zastanowienia westchnęła i surowo popatrzyła na nastolatke.
- Omal nie dostałam zawału ! - Powiedziała z wyrzutem i wróciła do pracy. Al ścisnęła koszulkę w dłoni i pobiegła do "pralni". Zamknęła drzwi. Kurwa, niech się cieszy, że ma u nas te prace. Stare pruchno. Wkurzona wcisnęła koszulke do pralki, wlała drogi wybielacz i nastawiła na pranie w wysokiej temperaturze.
-Powinno się puścić. - Stwierdziła. Wychodząc spojrzała na wirujący bęben. Znowu on. Już o nim nie myślała. Zapomniała na chwilę. Coś musiało jej o nim przypomnieć. Potarła czoło ręką i weszła do sypialni rodziców. Włączyła kablówkę. Kolejny dzień przed telewizorem. Nie miała ochoty na głupie spojrzenia gosposi. Nie znosiła jej, ale musiała udawać miłą, bo stara małpa bardzo przymilała się matce zyskując jej zaufanie. Zegar wybił 17.00 Alex nie miała siły podnieść się z łóżka, tylko po to, by zamknąć za Ellen drzwi. Jak zawsze nie miała w planach żadnych gości, więc nikt nie przyjdzie. Po kilkudziesięciu minutach głód zmusił ją do wyjścia spod miękkiej pościeli. Z tempym wyrazem twarzy weszła do kuchni, zauważając wiadomość na blacie.
"Zrobiłam spaghetti, odgrzej sobie. Garnitur pana Lautnera został odebrany i wisi w jego garderobie. Przyszły buty pani Gabrieli. Paczka jest na toaletce. Życzę miłego wieczoru." - Bla bla bla. Dziewczyna zmięła kartkę i wrzuciła do kosza. Chwytając za talerz, nałożyła sb makaronu z dużą ilością sosu i podgrzała. Ścierając ser, kiwała się na boki tylko w sobie znanym rytmie. Poczuła jak ktoś kładzie jej ręce na biodra. Znieruchomiała. Przestraszona patrzyła jak krew ścieka jej z palca brudząc paski białego parmezanu.
-Spokojnie. Przyszłem po swoją koszulkę. - Chłopak szepnął jej do ucha. Jego miętowy oddech uderzył w bok szyi.
- Cholernie mnie przestraszyłeś. - Alex zrobiła krok w przód, mając nadzieję, że ją puści. Nic z tego.
- Nie denerwuj się shawty. Wystarczy już tej krwi. - Trzymając ją jedną ręką, drugą złapał jej dłoń i spojrzał na zacięcie.
- Gdybyś zadzwonił albo zapukał nie musiałabym jej tracić. - Dziewczyna wyrwała się z uścisku, wzięła talerz i siadając na kanapie czekała na jego następny ruch. Usiadł naprzeciwko niej w fotelu i rozglądnął się po pomieszczeniu.
- Twoi starzy są kurewsko bogaci. - Szyderczy uśmieszek nie znikał mu z twarzy.
- Jak widać. - Rzuciła sucho Alex przełykając ostatnie nitki makaronu.
- Masz ją ? - Wstając zbliżył się do niej. Jego mięśnie były napięte, a bokserka powoli unosiła się wraz z torsem.
- Tak. Mam przez nią same problemy. - Wyszeptała.
- Co !? Jakie problemy!? - Jego ton głosu diametralnie się zmienił. Przybliżając się do dziewczyny stanął między jej nogami i patrząc z wysoka, rzucał w nią tysiące iskier.
- Nic. Nieważne. Przyniosę ją.. - Próbowała wstać, ale chłopak odepchnął ją rękoma. Padła na kanape.
- Mów dziwko. Jakie problemy ? - Jego oczy przeszywały ją na wskroś. Bała się. Bała się tak jak za pierwszym razem. Jego dłonie zwinęły się w pięści.
- Gosposia ją znalazła, ale.. powiedziałam że to sok. - Alex naciągnęła koszulkę na szorty.
- To dobrze. Masz szczęście suko. - Chłopak prychnął i odsuwając się, dał jej możliwość  wstania. Dziewczyna milcząc poszła wzdłuż korytarza, otwierając drzwi pralni uderzyła nimi w ścianę. Była wściekła. Ten gnojek jest cholernym idiotą. Nie obchodziło jej, że był kryminalistą, złodziejem czy płatnym zabójcą. Wchodził do jej domu i traktował jak ostatnią szmate. Z pogardą sięgnęła po ( na szczęście ) białą bokserke i z gniewem w oczach weszła do salonu. Nie było go tam. Zdezorientowana, weszła na górę. Usłyszała kaszel. Otworzyła drzwi swojej sypialni. Był w łazience. Pluł krwią.
- Kurwa. - Szepnęła zirytowana, a jednocześnie zadowolona. Dobrze mu tak. Pieprzony sukinsyn. Po długich 10 minutach. Wyszedł z pomieszczenia, trzymając się za brzuch. Alex odwróciła się w jego stronę. Rzuciła w niego koszulką i skrzyżowała ręce na piersi.
- Masz i wynoś się stąd. - Powiedziała ostrym tonem. Chłopak podniósł wzrok. Podszedł do niej, chwytając za podbródek uniósł jej głowę tak by patrzyła na niego.
- Nie odzywaj się tak do mnie suko. - Syknął po czym puścił jej twarz tak, że odleciała na bok. Dziewczyna potarła ściśnięte miejsce i przygryzła wargę.
- Nie jestem suką. - Warknęła.
- Tak ? A kim !? - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, intensywnie wpatrując się w jej niebieskie tęczówki.
- Alex. Mam na imię Alex. - Powiedziała nieco głośniej. Znowu splunął krwią. Stał tak blisko, że mogła dostrzec, jak w kącikach jego pełnych ust zostało trochę szkarłatnej cieczy. Milczeli. Minęło sporo czasu, a w powietrzu było słychać tylko świst ich urywanych oddechów.
-Justin. - Chłopak spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Dziewczyna była kompletnie zbita z tropu. Powiedział to tak... normalnie. Jeszcze kilkanaście minut temu mieli ochotę się pozabijać, a on wyskakuje z takim czymś !? Kompletny kretyn. Nie wiedziała co powiedzieć, ani co zrobić. Stała tak, przebierając z nogi na nogę, bawiąc się rąbkiem zielonej koszulki. Nawet nie zdążyła zareagować, kiedy chłopak złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Ich ciała się stykały. Oboje szybko oddychali patrząc na siebie. Ona zdezorientowana. On z zabójczą zmysłowością. Nie mogła oderwać wzroku od jego wiśniowych ust, które z każdą sekundą były coraz bliżej. Chłopak oplótł ją, tak że nie mogła się ruszyć. Zamknęła oczy czując jego oddech. Jego usta otarły się o jej w lekkim muśnięciu. Dziewczyna chciała jak najdłużej zatrzymać tę chwile. Stado motyli w jej brzuchu wzbiło się ku żołądkowi. Poczuła ciepło jego rąk. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła brązowe tęczówki wpatrujące się w nią.. nie mogła określić uczucia które w nich dostrzegła. Poczuła jak rumieniec zalewa jej policzki. Przygryzła wargę. On natychmiast się uśmiechnął. Milcząc podniósł koszulkę i wyszedł. Pobiegła za nim. Stanąwszy w drzwiach obserwowała go. Odwrócił się i pomachał. Uniosła dłoń. Kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-

2 komentarze: