piątek, 19 lipca 2013

7. Dwie godziny.

Justin's Pov

-Masz robote. - Josh sięgnął po puszke piwa. Włożyłem kluczyki do kieszeni. Zarzucając sobie bokserke na ramie, oparłem ręce o skórzaną kanape, dając mu znak by kontynuował.
- Driversi się uaktywnili. - Drgnąłem słysząc te nazwe. *Pieprzone sukinsyny*. Klnąłem w myślach. Miałem nadzieję, że koniec z Davem i jego chłoptasiami. To przez nich miałem największe kłopoty i sporo niewyjaśnionych spraw. 
-Musisz załatwić ich informatora. Taylor poda ci wszelkie namiary. Będziesz miał Maxa do pomocy. - Josh dokończył puszke, zgniótł ją i sięgnął po następną.
-Trzeba skończyć z tym gównem. Działa mi na nerwy. - Splunąłem i przejechałem ręką po włosach.
-Jeszcze nie teraz. - Mike upił łyka i rozejrzał się po salonie.
- Kiedy mam go...- Nie dał mi skończyć.
- O 2.15 ma spotkanie pod klubem, tam się nim zajmiesz. - Kiwnąłem głową i ruszyłem na górę.
- Zszyjesz to. - Rzuciłem w stronę Josha, odsłaniając czerwony bandaż. Wszedłem do pokoju, podchodząc do szafy wyjąłem broń. Już raz ich załatwiliśmy, a oni mają się za tak kurewsko dobrych by znów zacząć się z nami pieprzyć !? Nabiłem broń i wrzuciłem koszulke do wnętrza. Nie miałem ochoty na żadną akcje. Szczególnie po w miare udanym popołudniu z... Alex ? Tak Alex. Oblizałem spierzchnięte usta. Zaskoczyła mnie swoją "śmiałością". Wyglądała cholernie sexownie kiedy się wkurwila. Ten moment, w którym nie mogłem się powstrzymać. Poczułem jak drgnęła w moich ramionach gdy musnąłem jej usta.
-Bieber ! - Krzyk Taylora sprowadził mnie na ziemie. 
- Już ide ! - Odparłem, włożyłem spluwe do spodni i zbiegłem na dół. Chłopaki stali przy mocnej lampie, z bandażami, butelką spirytusu i igłami różnej wielkości. Skrzywiłem się, podchodząc do nich wskoczyłem na stół, ściągając koszulkę intensywnie wpatrywałem się w sufit 10 minut i było po wszystkim. Wstałem, lekko utykając i udałem się do kuchni. Zamówiłem pizze, dając suce instrukcje gdzie dostawca ma ją zostawić, rzuciłem telefon na blat i zacząłem myśleć nad tym jak to rozegrać. Nie byłem w pełni sprawny. Wprawdzie Max ma mnie osłaniać, ale będziemy na terenie tych sukinsynów. Trzeba będzie uważać. Wytarłem pot z czoła i spojrzałem na chłopaków. Gapili się na mnie. 
- Kurwa co znowu ?- Warknąłem.
- Nad czym tak rozmyślasz Bieber? Przeleciałeś już te dziwke z imprezy? - Mike zaśmiał się, klepiąc Josha po ramieniu. Krew niebezpiecznie napłynęła mi do żył. 
- Zamknij się. To nie jest dziwka. - Moje usta zacisnęły się w cienką linie. Miałem dosyć wpieprzania się ich w nie swoje sprawy.
- Ooo... co dzieje ? Bieber broni jakiejś suki ? Trzeba to gdzieś zapisać. - Odwrócił się i sięgnął po notes. Skończony kretyn nie wie z kim zadarł. Wykorzystując sytuacje pchnąłem go na ściane z całej siły jaką mogłem w sobie zebrać. Jebnął w nią tak mocno że huk rozniósł się po całym domu. 
-Pierdol sie Bieber. Masz oszczędzać siły, a nie je tracić. -Josh przyciągnął mnie do tyłu. Spojrzał na Mika dając mu do zrozumienia by natychmiast się ulotnił. Tak zrobił. Pieprzone ścierwo. Szybko oddychając zamknąłem oczy. Musiałem się uspokoić chociaż na pare sekund, żeby czegoś nie rozwalić.
-Jesteś pewny że ona nikomu nic nie powie ? - Zaczął bawić się bronią. Zły znak.
- Tak. - Surowo go zapewniłem, sięgnąłem po koszulke i wyszedłem z domu. Było ciemno, słońce już zaszło, a od lasu bił zapach liści. Powoli ruszyłem ku wyznaczonemu miejscu. Nerwy stopniowo ustępowały. Musiałem się wyciszyć choć na chwilę. Zobaczyłem samochód i gościa opierającego się o maske z pizzą w rękach. Bez słowa rzuciłem mu 10$ i wyrwałem pudełko. Zapach sera pobudził moje kubki smakowe. Od rana nic nie jadłem. Siedząc pod drzewem, patrzyłem na światła domów niżej wzgórza. Mogłem mieć normalne życie, gdyby nie jeden pierdolony błąd ojca. Na niebo wylało się wiele odcieni granatu i różu. Byłoby pięknie kiedyś ją tu przyprowadzić. Szerzej otworzyłem oczy. Znów ona. Nie dawała mi o sobie zapomnieć. Było w niej coś co mnie przyciągało, kusiło. Nie bała się mnie tak jak inni, nie uciekała. Potrafiła się postawić choć jej zachowanie wydawało mi się dość.. niezdarne. Spojrzałem na wnętrze pudełka. Puste. Podniosłem się, widząc godzinę na zegarku. Już 11? Zmarszczyłem brwi i usłyszałem kroki. Schowałem się za drzewem, wyjmując broń, adrenalina podskoczyła mi w mgnieniu oka. Trzask gałęzi i wycelowałem pistolet prosto w kierunku klatki piersiowej kolesia. 
-Bieber idioto, gdzie ty chodzisz ? - Taylor opuścił broń, to samo zrobiłem ja. 
-Jadłem. - Wytarłem usta z resztek ciasta i dołączyłem do niego. Wchodząc do domu, zauważyłem szpilki. Zdziwiony zajrzałem do salonu. Mike przyprowadził kolejną zdzire. Nie chciałem w tym uczestniczyć. Pobiegłem na górę, zamykając za sobą drzwi. Nie mogłem napinać mięśni przez te cholerne szwy. Układając się na łóżku włączyłem muzykę. *Tylko na to mam teraz ochote.* - Odetchnąłem. Dwie godziny snu i musiałem załatwić te sprawe. Wsiadłem do auta razem z Maxem trzymając w rękach adres klubu i zdjęcia kolesia. On prowadził, bo nie mogliśmy rzucać się w oczy, a mój sposób jazdy był tego kompletnym przeciwieństwem. Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłem tego skurwiela. Chwytając za broń, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i jak gdyby nigdy nic podeszliśmy trochę bliżej. Czekał na kogoś. Dzielnica była nieciekawa, jak wszystkie w tej części miasta, więc nie było żadnych kamer. Stając za czarnym fordem wycelowałem. Strzał. Celny. Niemal natychmiast zaczęło się piekło. Musieliśmy spierdalać jak najszybciej by nie dosięgły nas kule tych pieprzonych świrusów. Lubiłem ich tak nazywać. Wyglądali jak niedojebane goryle. Zaśmiałem się wskakując na siedzenie kierowcy. Dwie sekundy i już nas nie było. Max poklepał mnie po ramieniu. 
- Wybornie Bieber. - Usadowił się wygodniej na czarnej skórze i zapalił papierosa. Kiedy dojechaliśmy na miejsce chłopaki wyszli z domu. 
- Nie ma skurwiela. - Szyderczo się uśmiechnąłem. Po sprincie znów rana zaczęła boleć, ale została mi jeszcze jedna tabletka od Jasona. Przybiłem z wszystkimi piątki i dałem klucze Taylorowi, żeby wjechał roverem do garażu. Pragnąłem znów odlecieć i czuć tylko szum. 

3 komentarze:

  1. Mało Jalex (Justin + Alex, nie wiem jak to połączyć) ale rozdział sam w sobie genialny, zresztą jak każde inne. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hhaha Jalex <333333 oh God haha bosko to połączyłaś ! XD wiem właśnie chciałam taki rozdział jakby "przerwy" zrobić ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam dzisiaj większość rozdziałów i się zakochałam <3

    OdpowiedzUsuń