niedziela, 18 sierpnia 2013

10. Teraz.

-Co tak wcześnie? - Josh odwrócił głowę w moim kierunku. Rzuciłem kluczyki na komodę i wchodząc do kuchni zauważyłem Maxa. 
-Nie zaszczyciłem ich swoją obecnością na ostatnich dwóch lekcjach. - Prychnąłem, a sarkazm zalał cały salon. Max posłał mi szyderczy uśmieszek. Wiedział, że za chwilę może zrobić się niewesoło. 
-Co !? Cholera Bieber ! Wyjebali cię z jednej szkoły, chcesz to powtórzyć?- Josh ścisnął oparcie kanapy. 
-Nie wyleją mnie z tej. Ani żadnej innej. - Uciąłem krótko, nie mając ochoty na jego "troskę" o poziom mojej edukacji. Chwytając butelkę wody, wbiegłem na górę. Zamykając drzwi na klucz, rzuciłem się na łóżko. Popijając bezbarwną ciecz usilnie starałem się o niej nie myśleć. Nie mogłem przestać, a to zaczynało być kurewsko irytujące. W tv leciał jakiś serial kryminalny. Nie zwracałem na niego uwagi dopóki nie usłyszałem znajomego imienia: Victoria. Podniosłem wzrok. Jakaś panienka krzyczała do zgniłego ciała o ciemnych włosach. Wszędzie były robaki i pełno much. Cholera. Jak oni mogą kręcić takie rzeczy? Przełknąłem kolejny duży łyk i zgasiłem telewizor. Zamknąłem oczy i od razu ją zobaczyłem. Victoria była wyższa od Alex. Miała małe, zielone oczy a figlarny uśmiech nigdy nie schodził jej z twarzy. Pamiętam jak jęczała kiedy całując ją wplątywałem palce w burze kruczych włosów. Rozciągnąłem się pod wpływem tego wspomnienia. Była piekielnie dobra w łóżku. Jedna noc i mogłem zrobić dla niej wszystko. Ona zresztą też. Uśmiech przebiegł mi po ustach. Rozczochrałem włosy, rozluzniając się coraz bardziej. Otworzyłem oczy w samą porę by zobaczyć jak kula rozbija szybę i trafia w ścianę po mojej lewej stronie. 
-Kurwa ! - Krzyknąłem i padłem na ziemię, czołgając się w kierunku szafki z zapasową bronią. 
-Bieber skurwielu, nie zapomniałem! - Usłyszałem krzyk, a po chwili pisk opon uświadomił mi że gnoje już spierdolili. Wiedziałem do kogo należał ten ochrypły skrzek i miałem ochotę rozjebać jego właściciela. Teraz. 

Alex's POV 
-Cześć. Musimy pogadać. - Rzucając torbę na płytki w holu, szukałam wzrokiem najbliższego ręcznika. Deszcz ciągle padał, a ja przemokłam do samych majtek. W butach chlupotała mi woda, a makijaż spłynął w najmniej odpowiednim momencie. 
-Czemu nie zadzwoniłaś? Przyjechałabym po ciebie. - Mama odłożyła czasopismo i podała mi niebieski ręcznik. Wytarłam twarz. 
-Właśnie o tym chciałam porozmawiać. Nie mam komórki, to znaczy wpadła mi do basenu. - Spuściłam wzrok mając nadzieję że nie wykryje w moich oczach częściowego kłamstwa. Ona zawsze to robiła. Niestety. 
-Dobrze. Przebież się i pojedziemy kupić ci nowego. - Uśmiechnęła się i wróciła do czytania. Stanęłam jak wryta, z podniesionymi brwiami. Od tak po prostu pojedzie kupić mi nowy telefon? Znowu nastają czasy kiedy firma wyśmienicie prosperuje a nam się wręcz przelewa? Nie. Nie mam żadnych pretensji, po prostu mimo że moi rodzicie są bogaci nie zgadzają się na każdą mą zachciankę. Zawsze trzeba z nimi negocjować, dawać argumenty i wymieniać moje oceny, przypominając że są bez zarzutu. Częściowo poprawił mi się humor. Dwie godziny pózniej miałam już białego BlackBerry. Mama nie mogła zrozumieć czemu nie wybrałam Iphona. Po prostu znudziło mi sie ciągłe ładowanie baterii i ściąganie różnych aplikacji. W Berry miałam wszystko i co najlepsze klawiaturę qwerty. Zmieniłam kartę. Tak. Nie miałam problemu z rozpisywaniem się do znajomych by poinformować ich że stary numer jest już nieaktualny. Chyba tylko parę osób go miało. Wchodząc do pokoju poczułam zapach róż. Te w wazonie padły, ale zapach dawały te suche rozsypane na szafce, między zdjęciami. Ściągając ubrania, wskoczyłam do wanny i odprężając się włączyłam spokojną muzykę. Natychmiast się ogrzałam. Wylewając na siebie sporo płynu waniliowego gładziłam obojczyki przypominając sobie chwilę, kiedy Justin pierwszy raz musnął moje wargi. Od razu musiałam je oblizać. To było coś niesamowitego. On pewnie robił to już tysięczny raz i nie miało to żadnego znaczenia. Jednak jego bliskość powodowała, że ciarki latały we mnie od stóp aż po końcówki włosów. Dziś byłoby dobrze, gdyby nie ten wybuch na końcu. Powinnam go znienawidzić, nie wiem splunąć mu w twarz lub wyzwać. Zaśmiałam się na samą myśl. Sparaliżowało mnie jego spojrzenie. Najgorsze jakie w życiu widziałam. Paliło mnie. Sprawiało, że chciałam wyskoczyć z tego samochodu. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że rozbijemy się na którymś zakręcie. Przy takiej prędkości miałam małe szanse na przeżycie. Jedyne co mnie zastanawiało to dlaczego się tak zdenerwował. Jeśli nazywało go tak całe miasto? Nie zrozumiem, póki on sam mi tego nie wyjaśni. Po tym jak wysiadłam z jego auta, widziałam go ostatni raz w tym dniu. Powiedział bym nazywała go pełnym imieniem. Dobrze, mogę to robić, tylko NIECH SIĘ DO MNIE ODEZWIE. Cały czas myślę tylko o nim a to zaczyna powoli mnie drażnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz